Witam wszystkich . Chciałbym troszkę ożywić to forum i zachęcić wszystkich do rozmowy . Mitem jaki chciałbym dzisiaj obalić albo potwierdzić będzie kwestia rodzaju ubioru i zapachu myśliwego . W gronie moich znajomych myśliwych wiecznie dochodzi do sporu , czy szelest i zapach proszku do prania odstrasza zwierzynę . Faktem jest , że pewien stary myśliwy chodził w nigdy nie mytym ubraniu na polowanie i strzelał najwięcej. Starzy myśliwi są zwolennikami stosowania polarów lub ubrań nie daj Bóg szeleszczących , młodsi przeciwnie . I muszę Wam powiedzieć , że efekty ich polowań są podobne .
każdy poluje w tym czym jest mu najwygodniej podejrzewam dzisiaj jest taki wybór na rynku że można kupic co sie chce ;) a ja sam co do zapachu uwarzam ze najlepiej poluje sie w ciuchach suszonych na wietrze bo zwierzyna nie czuje tak wtedy mysliwego i broń boże zadnych perfum bo niema szans nawet ja robie tak ciuchy myśliwskie piore tylko po pełni tak żeby na następna pełnie już wywietrzały z zapachu proszku i płynu do płukania i mam efekty ja dużo podchodze zwierza i nie zwietrzą mnie bo niczym nie pachne strasi myśliwi beda najlepiej wiedzieli jak sie ubierać najlepiej darz bór wszystkim
dokładnie , kiedyś polowano głównie z dubeltówki , zwierzynę bardzo blisko podchodzono . A nie tak jak teraz 250 metrów ze sztucera. Każdy rodzaj polowania ma swój urok i zwolenników .
Kolego Wojtas, gdybyś ufał literaturze i czytał ją, a nie coś tam, coś tam..., to wyczytałbyś, że pies ma 10 tyś. razy lepszy węch od człowieka, a dzik zwietrzy człowieka z odległości 500 metrów. A więc, co do zapachów człowieka dla zwierzyny łownej, szczególnie dzik, to rzecz ujmując kolokwialnie, śmierdzimy mu z daleka. Dlatego też ustrzeżenie się od wykrycia nas po zapachu, stanowi wymóg przestrzegania zasady i rygoru podchodzenia zwierzyny oraz dostosowania się do warunków terenu i w.atmosferycznych. Zakaz używania jakichkolwiek zapachów na długo przed polowaniem poza szarym mydłem ! Reszta, to gawędy i mity !
Koledzy możemy wysmarować się błotem,ale jeżeli mamy zły wiatr to przy dziku nic nam nie pomoże.Ja dużo poluję,tylko z podchodu,dużo z dubeltówką ,ciuchy mogę i rok wietrzyć i to mi nie pomoże,ponieważ palę papierosy,a ich zapach wyczuwają ludzie,czyli dzik przy dobrym wietrze wyczuwa mnie z 3 kilometrów,a od dwóch sezonów mam najlepsze wyniki w kole.Na to aby zwierzyna nas nie wyczuła ma wpływ kilka czynników,nie wiem jak przy polowaniu z ambon,ale przy podchodzie duże znaczenie ma ubiór bezszelestny,wygodne nie skrzypiące buty,podłoże po którym idziemy i to jak idziemy i oczywiście wiatr,który w lesie lubi kręcić i robi to zawsze w tą stronę w którą idziemy i musimy kombinować,co czasem nie przynosi pożądanego efektu.Tak więc ja ogólnie nie przywiązuję wagi do zapachu mojego ubrania podczas polowania,bo ono zawsze śmierdzi papierosami,natomiast zwracam uwagę na dźwięki jakie ono wydaje i noszę bezszelestne.DB
Kolejny raz muszę się zgodzić z kol Skalniak@. W efektywnym podchodzie dzików istotne jest wiele czynników. Bezszelestne ubranie i buty są bardzo ważne. Przyjazny wiatr na każdym etapie podchodu również. Jednak podstawowym elementem podchodu jest ciche poruszanie się.
Ubranie i szare mydło możemy kupić w sklepie. Jednak cichego poruszania się nigdzie nie kupimy ani nie zaczniemy tak chodzić na zawołanie! Tego się trzeba nauczyć i cały czas starać się trenować takie zachowanie w życiu codziennym. Idąc do pracy i z pracy. Wychodząc na spacer do miasta, do sklepu, do baru. Pierwszym symptomem poprawy będą powtarzające się zdziwienia znajomych i osób, którzy zaczną nam powtarzać, że nie zauważyły jak do nich podeszliśmy. Kolejnym etapem mogą być zwierzęta domowe. Na otwartej przestrzeni podejście niezauważonym do naszego psa lub kota może być następnym krokiem. Później dzikie ptaki jak krukowate w parku i.t.d.
Należy pamiętać, że takie ciche podchodzenie nie jest powiązane z czasem. Oznacza to, że podchód może trwać tak długo jak wymaga tego sytuacja. Wspaniałym przykładem wytrwałości i cierpliwości są wielkie koty lub nawet podwórkowy Mruczek skradający się do wróbla.
Nam niestety zawsze się spieszy. A szybkość powoduje hałas.
Na koniec jeszcze słowo o zapachu. Umyte całe ciałko szarym mydłem i wywietrzone ubranko są ważne. Jednak ludzie podczas wysiłku i stresu (jakim jest podchód) wydzielamy pot, który zwyczajnie dzikom śmierdzi jak to ładnie nazwał kol. nemrod73@. Dlatego uczmy się chodzić cicho.
Kolego koser, Kolega nie ma opcji wyboru zgadzania się, czy nie ze skalniakiem, bo byłoby to zawracanie kijem wody. Wydaje mi się, ze kolega opisuje raczej podchody do zwierzyny, a nie formę polowania "z podchodu" w odróżnieniu p. od "zasiadki". Tak kiedyś podszedłem myszkującego lisa pod ścianą lasu z odległości około 150 metrów na odległość strzału śrutem - który okazał się parszywy, wykorzystując momenty jego nieuwagi.Trwało to długo, ale dokonałem tego. Ale to nie było polowanie z podchodu, a raczej z podejścia... Podstawową cechą polowania z podchodu jest poszukiwanie zwierzyny w łowisku bez styczności z nią i taką formę takiego polowania miałem na myśli, wypowiadając się w tej sprawie na forum. Co najwyżej, polowanie z podchodu, gdy dojdzie do okoliczności spotkania ze zwierzyną, może się przerodzić, zakończyć podejściem jej do strzału. Gdy nie poszukujemy zwierzyny, bo mamy ją zlokalizowaną, to zasiadamy na nią. Zwracam uwagę na rozróżnianie i niemylenie tych form polowania, by nie zaszczepiać adeptom nauki myślistwa czegoś, co tym nie jest. Oni się uczą i nie kaleczmy ich wiedzy! Proszę mi wybaczyć Kolego, ale dla porządku musiałem to sprostować, bo myślistwo ma swoje niezmienne reguły sztuki i swój kunszt jego uprawiania! DB.
Drodzy koledzy na tym forum,temat przewodni to Ubiór i zapach..................... .Tak więc każdy z nas ma jakąś tezę,jakieś doświadczenie i chcąc się tym podzielić z innymi, pisze "TAK"albo "NIE" i swoje zdanie podpiera swoim doświadczeniem,które również opisuje,a zarówno temat jak i nasze wypowiedzi krążą wokoło polowania i nie jest to dla ogółu ważne jakiego,tylko dla nas,ponieważ opisujemy nasz sposób i znaczenie naszego ubioru i zapachu....... w naszym sposobie polowania.DB
Powinien odpowiedzieć na wpis kol. nemrod73@. W ostanim wisie kol Skalniak@ napisał, że każdy opisuje własne doświadczenia, spostrzeżenia i uwagi. Rozumię przez to, że one odnoszą się do swojego łowiska.
Zgadzam się z kol.nemrod73@. W ogólnym pojęciu ma on rację. Jednak ja miałem na myśli moje ukochane góry. Stwierdzenie, że: - Gdy nie poszukujemy zwierzyny, bo mamy ją zlokalizowaną, to zasiadamy na nią. - nie daje się przełożyć na łowisko górskie. Ze względu na specyfikę terenu i znajomość łowiska często wiemy gdzie, zwierzyna przebywa bo ją czasami nawet widać lub słychać. Problem polega na tym, żeby do niej podejść w górach na odległość strzału. Często taki podchód trwa długo i nie udaje się podejść niezauważonym. Na tym polega urok takiego górskiego polowania.
Trudno sobie wyobrazić w górach podchód polegający na szukaniu po łowisku zwierzyny i jak coś podejdziemy lub nam wylezie to strzelimy. To troszkę naiwne.
Często stosuje się zasiadkę ale my teraz piszemy o podchodzie. Po prostu są różne tereny, łowiska i różne sposoby polowania z podchodu.
Mój kuzyn z upodobaniem opowiada, jak to na ambonę zabrał swoją ówczesną narzeczoną (obecnie już żonę), na zasiadkę na dzika. Narzeczona, jak to przed randką, spryskała się nader obficie perfumami, co oczywiście spowodowało u kuzyna i jego kolegi nagłą rozpacz - cóż podejdzie do tak intensywnie woniejącej syntetycznymi kwiatami i owocami ambony?! No jak to co?! Cała radosna wataha dzików! Z damskich perfum nic sobie nie robiły, bo który dzik by podejrzewał, że baba mu w jakikolwiek sposób zagraża ;) - to oczywiście żart ;) Zagrażamy! ;D
kolego koser, mieszkam na nizinach, ale pochodzę z gór SWIĘTOKRZYSKICH. Jestem człowiekiem gór, kocham każde góry i mam wielki szacunek do ludzi gór. Uprawiam turystykę rowerową i pieszą - górską. Mam schodzone i zapisane kilometry w ewidencji klubu : Tatry, Bieszczady, Beskid Żywiecki no i moje ukochane Sudety, oddalone o 60 km. Byłbym Ci rad, gdybys ujawnił swoje zamieszkanie i gór w których polujesz. Gdy maszeruje przez góry, z przyzwyczajenia myśliwskiego analizuje je pod katem polowań, bo wykonywanie go jest wszędzie jednakowe, z uwzględnieniem współczynnika ukształtowania terenu, a góry pod tym względem są najgorsze bo polowałem i w nich, i na pogorzach. Polowanie w górach, nie da się porównać dla cepra z żadnym innym. Ze względu na przydługi tekst, kończę i jedno polowanie takie opiszę Ci w innym poście. DB.
dla Kolegi kosera - Moje polowanie w górach : Zaprosili nas koledzy z gór na polowanko w rejonie gór Sowich. To było moje pierwsze w górach polowanie. Mieli trudności z wykonaniem planu, więc poprosili o pomoc.Pojechaliśmy z ekipą czterech szybkich i celnych strzelców do Wałbrzycha, a później już razem w rejon polowania. Było to w okresie PRL-u, bo w drodze kupiłem kaszanki dla psa, której głodny nie chciał jeść. Polowanie miało trwać dwa dni z zakwaterowaniem całego koła. Dojechaliśmy na miejsce samochodami osobowymi. zatrzymaliśmy się pod wzniesieniem i po odprawie udaliśmy się w góry pod pierwszy miot. gdy spojrzałem w dół, nasze pojazdy wyglądały jak zabawki. W pierwszym miocie, który z kolegą obstawialiśmy od flanki wyszły sarny i gdy podniósł broń, głośno krzyknąłem mu, ze ja mu pomagał nieść nie będę, i opuścił lufę. W kolejnym miocie, ich członek strzelił jelenia, który zaszył się w zwartym,nietrzebionym młodniku uprawy sosnowo - świerkowej, z którego wyciągała go drużyna myśliwych i taszczyli go dwie godziny do punktu, z którego miał być zabrany ciągnikiem. W kolejnym miocie, zrezygnowałem więc ze strzelenia do byka - jelenia. Myśliwy, który pozyskał jelenia, jego żołądek na upragnione flaki , brudne bez oczyszczenia nosił w górach cały dzień, chodziliśmy pod górę i z góry cały dzień bez efektów. Gdy trafiliśmy na strumyk, piliśmy łapczywie wodę, jakbyśmy jej nie pili od tygodnia. Po zejściu z gór do bazy gdzie wypoczywaliśmy, zjedliśmy kaszankę, którą głodny pies dalej jej nie chciał jeść. Wyjechaliśmy pod jakimś pretekstem, nie czekając drugiego dnia. Po kilku latach dzierżawy tego obwodu zrezygnowali z niego! Ale w kontekście opisanego polowania, swoje, efektywne indywidualne polowania w górach wspominam bardzo dobrze, bo to były nieporównywalne do tych zbiorowych.
koledzy ;) kazdy z nas jest mądry bo każdy ma swoje doświadczenie i wie jak ma polowac w swoim łowisku każdy z nas poluje w innym terenie i inaczej sie poluje;) tak samo jest z zapachem kazdy wie jak uniknac zwietrzenia przez zwierzyne ja sie ostatnio spotkałem z historią opowiedzoną przez starszego kolege z koła ze jak był prawiczkiem to strzelał dziki na potęgę a jak juz znalazł kobiete i zaczą sobie uzywac to szczescie sie od niego odwróciło hehe no wiecie ja nic nie mówie ale kazdy ma swoje teorie i przekonania hehe tego jestem zdania darz bór;)
Czytam wspomnienie kol. nemrod73@ z dawnego wyjazdu do Kotliny Kłodzkiej. Wspaniałe wspomnienia.
Pamiętam moje początki jak jeszcze mieszkałem w górach to natargałem dzików z gór do drogi. Nie, żebym je sam wszystkie pozyskał ale wówczas był taki niepisany zwyczaj, że młodzi robili tą robotę. W kole wówczas było kilku zdecydowanie starszych kolegów i kilku wysoko postawionych panów w administracji i sądownictwie. Oni również mieli swoje lata. Pomagaliśmy. Ale byli w porządku. Szli obok nas przez cały czas transportu tuszy i dobrym słowem mobilizowali.
Dziś jak na liczniku 60+ i wybieram się tam czasami na proszone polowanko ten problem rysuje się już w innym świetle.
A w Góry Sowie może się wybiorę w październiku na tryka. Jeden znajomy próbuje zorganizować odstrzał. Dziś jeszcze za wcześnie, żeby pisać o szczegółach.
Kol. koser, ciekaw jestem, dlaczego nie ujawniłeś rejonu swojej działalności łowieckiej, o co prosiłem.Wybacz za ciekawość, ale chodziło mi tylko o góry, na które się powoływałeś, argumentując swoje stanowisko w poście. Jeśli jesteś w kole "Muflon" to musi to być znany mi rejon Pogórza Kaczawskiego, gdzie występują te zwierzęta, Chyba, że z nazwami, jak to bywa w łowiectwie, koła przyjmują nazwę zwierzyny, której nie mają..., bo chciałem Koledze odpowiedzieć na argumenty, jak się wykonuje "taktyczny" podchód w górach i jak się szuka zwierzyny oraz korzystniejsze okoliczności jej lokalizacji w górach niż na nizinach ! Pozdrawiam i dziękuję koledze za aktywne wątki w dyskusji na naszym forum, bo dyskusja i jej tematy są coraz ciekawsze merytoryczne, a oto przecież chodzi - DB.
Witam wszystkich . Chciałbym troszkę ożywić to forum i zachęcić wszystkich do rozmowy . Mitem jaki chciałbym dzisiaj obalić albo potwierdzić będzie kwestia rodzaju ubioru i zapachu myśliwego . W gronie moich znajomych myśliwych wiecznie dochodzi do sporu , czy szelest i zapach proszku do prania odstrasza zwierzynę . Faktem jest , że pewien stary myśliwy chodził w nigdy nie mytym ubraniu na polowanie i strzelał najwięcej. Starzy myśliwi są zwolennikami stosowania polarów lub ubrań nie daj Bóg szeleszczących , młodsi przeciwnie . I muszę Wam powiedzieć , że efekty ich polowań są podobne .
każdy poluje w tym czym jest mu najwygodniej podejrzewam dzisiaj jest taki wybór na rynku że można kupic co sie chce ;) a ja sam co do zapachu uwarzam ze najlepiej poluje sie w ciuchach suszonych na wietrze bo zwierzyna nie czuje tak wtedy mysliwego i broń boże zadnych perfum bo niema szans nawet ja robie tak ciuchy myśliwskie piore tylko po pełni tak żeby na następna pełnie już wywietrzały z zapachu proszku i płynu do płukania i mam efekty ja dużo podchodze zwierza i nie zwietrzą mnie bo niczym nie pachne strasi myśliwi beda najlepiej wiedzieli jak sie ubierać najlepiej darz bór wszystkim
dokładnie , kiedyś polowano głównie z dubeltówki , zwierzynę bardzo blisko podchodzono . A nie tak jak teraz 250 metrów ze sztucera. Każdy rodzaj polowania ma swój urok i zwolenników .
Kolego Wojtas, gdybyś ufał literaturze i czytał ją, a nie coś tam, coś tam..., to wyczytałbyś, że pies ma 10 tyś. razy lepszy węch od człowieka, a dzik zwietrzy człowieka z odległości 500 metrów. A więc, co do zapachów człowieka dla zwierzyny łownej, szczególnie dzik, to rzecz ujmując kolokwialnie, śmierdzimy mu z daleka. Dlatego też ustrzeżenie się od wykrycia nas po zapachu, stanowi wymóg przestrzegania zasady i rygoru podchodzenia zwierzyny oraz dostosowania się do warunków terenu i w.atmosferycznych. Zakaz używania jakichkolwiek zapachów na długo przed polowaniem poza szarym mydłem ! Reszta, to gawędy i mity !
Koledzy możemy wysmarować się błotem,ale jeżeli mamy zły wiatr to przy dziku nic nam nie pomoże.Ja dużo poluję,tylko z podchodu,dużo z dubeltówką ,ciuchy mogę i rok wietrzyć i to mi nie pomoże,ponieważ palę papierosy,a ich zapach wyczuwają ludzie,czyli dzik przy dobrym wietrze wyczuwa mnie z 3 kilometrów,a od dwóch sezonów mam najlepsze wyniki w kole.Na to aby zwierzyna nas nie wyczuła ma wpływ kilka czynników,nie wiem jak przy polowaniu z ambon,ale przy podchodzie duże znaczenie ma ubiór bezszelestny,wygodne nie skrzypiące buty,podłoże po którym idziemy i to jak idziemy i oczywiście wiatr,który w lesie lubi kręcić i robi to zawsze w tą stronę w którą idziemy i musimy kombinować,co czasem nie przynosi pożądanego efektu.Tak więc ja ogólnie nie przywiązuję wagi do zapachu mojego ubrania podczas polowania,bo ono zawsze śmierdzi papierosami,natomiast zwracam uwagę na dźwięki jakie ono wydaje i noszę bezszelestne.DB
Kolejny raz muszę się zgodzić z kol Skalniak@. W efektywnym podchodzie dzików istotne jest wiele czynników. Bezszelestne ubranie i buty są bardzo ważne. Przyjazny wiatr na każdym etapie podchodu również. Jednak podstawowym elementem podchodu jest ciche poruszanie się. Ubranie i szare mydło możemy kupić w sklepie. Jednak cichego poruszania się nigdzie nie kupimy ani nie zaczniemy tak chodzić na zawołanie! Tego się trzeba nauczyć i cały czas starać się trenować takie zachowanie w życiu codziennym. Idąc do pracy i z pracy. Wychodząc na spacer do miasta, do sklepu, do baru. Pierwszym symptomem poprawy będą powtarzające się zdziwienia znajomych i osób, którzy zaczną nam powtarzać, że nie zauważyły jak do nich podeszliśmy. Kolejnym etapem mogą być zwierzęta domowe. Na otwartej przestrzeni podejście niezauważonym do naszego psa lub kota może być następnym krokiem. Później dzikie ptaki jak krukowate w parku i.t.d. Należy pamiętać, że takie ciche podchodzenie nie jest powiązane z czasem. Oznacza to, że podchód może trwać tak długo jak wymaga tego sytuacja. Wspaniałym przykładem wytrwałości i cierpliwości są wielkie koty lub nawet podwórkowy Mruczek skradający się do wróbla. Nam niestety zawsze się spieszy. A szybkość powoduje hałas. Na koniec jeszcze słowo o zapachu. Umyte całe ciałko szarym mydłem i wywietrzone ubranko są ważne. Jednak ludzie podczas wysiłku i stresu (jakim jest podchód) wydzielamy pot, który zwyczajnie dzikom śmierdzi jak to ładnie nazwał kol. nemrod73@. Dlatego uczmy się chodzić cicho.
Kolego koser, Kolega nie ma opcji wyboru zgadzania się, czy nie ze skalniakiem, bo byłoby to zawracanie kijem wody. Wydaje mi się, ze kolega opisuje raczej podchody do zwierzyny, a nie formę polowania "z podchodu" w odróżnieniu p. od "zasiadki". Tak kiedyś podszedłem myszkującego lisa pod ścianą lasu z odległości około 150 metrów na odległość strzału śrutem - który okazał się parszywy, wykorzystując momenty jego nieuwagi.Trwało to długo, ale dokonałem tego. Ale to nie było polowanie z podchodu, a raczej z podejścia... Podstawową cechą polowania z podchodu jest poszukiwanie zwierzyny w łowisku bez styczności z nią i taką formę takiego polowania miałem na myśli, wypowiadając się w tej sprawie na forum. Co najwyżej, polowanie z podchodu, gdy dojdzie do okoliczności spotkania ze zwierzyną, może się przerodzić, zakończyć podejściem jej do strzału. Gdy nie poszukujemy zwierzyny, bo mamy ją zlokalizowaną, to zasiadamy na nią. Zwracam uwagę na rozróżnianie i niemylenie tych form polowania, by nie zaszczepiać adeptom nauki myślistwa czegoś, co tym nie jest. Oni się uczą i nie kaleczmy ich wiedzy! Proszę mi wybaczyć Kolego, ale dla porządku musiałem to sprostować, bo myślistwo ma swoje niezmienne reguły sztuki i swój kunszt jego uprawiania! DB.
Drodzy koledzy na tym forum,temat przewodni to Ubiór i zapach..................... .Tak więc każdy z nas ma jakąś tezę,jakieś doświadczenie i chcąc się tym podzielić z innymi, pisze "TAK"albo "NIE" i swoje zdanie podpiera swoim doświadczeniem,które również opisuje,a zarówno temat jak i nasze wypowiedzi krążą wokoło polowania i nie jest to dla ogółu ważne jakiego,tylko dla nas,ponieważ opisujemy nasz sposób i znaczenie naszego ubioru i zapachu....... w naszym sposobie polowania.DB
Powinien odpowiedzieć na wpis kol. nemrod73@. W ostanim wisie kol Skalniak@ napisał, że każdy opisuje własne doświadczenia, spostrzeżenia i uwagi. Rozumię przez to, że one odnoszą się do swojego łowiska. Zgadzam się z kol.nemrod73@. W ogólnym pojęciu ma on rację. Jednak ja miałem na myśli moje ukochane góry. Stwierdzenie, że: - Gdy nie poszukujemy zwierzyny, bo mamy ją zlokalizowaną, to zasiadamy na nią. - nie daje się przełożyć na łowisko górskie. Ze względu na specyfikę terenu i znajomość łowiska często wiemy gdzie, zwierzyna przebywa bo ją czasami nawet widać lub słychać. Problem polega na tym, żeby do niej podejść w górach na odległość strzału. Często taki podchód trwa długo i nie udaje się podejść niezauważonym. Na tym polega urok takiego górskiego polowania. Trudno sobie wyobrazić w górach podchód polegający na szukaniu po łowisku zwierzyny i jak coś podejdziemy lub nam wylezie to strzelimy. To troszkę naiwne. Często stosuje się zasiadkę ale my teraz piszemy o podchodzie. Po prostu są różne tereny, łowiska i różne sposoby polowania z podchodu.
Mój kuzyn z upodobaniem opowiada, jak to na ambonę zabrał swoją ówczesną narzeczoną (obecnie już żonę), na zasiadkę na dzika. Narzeczona, jak to przed randką, spryskała się nader obficie perfumami, co oczywiście spowodowało u kuzyna i jego kolegi nagłą rozpacz - cóż podejdzie do tak intensywnie woniejącej syntetycznymi kwiatami i owocami ambony?! No jak to co?! Cała radosna wataha dzików! Z damskich perfum nic sobie nie robiły, bo który dzik by podejrzewał, że baba mu w jakikolwiek sposób zagraża ;) - to oczywiście żart ;) Zagrażamy! ;D
To jest fakt nie do przebicia,nie tylko ja,ale moi koledzy jak jadą w łowisko z kobietą to zawsze sukces murowany.DB
kolego koser, mieszkam na nizinach, ale pochodzę z gór SWIĘTOKRZYSKICH. Jestem człowiekiem gór, kocham każde góry i mam wielki szacunek do ludzi gór. Uprawiam turystykę rowerową i pieszą - górską. Mam schodzone i zapisane kilometry w ewidencji klubu : Tatry, Bieszczady, Beskid Żywiecki no i moje ukochane Sudety, oddalone o 60 km. Byłbym Ci rad, gdybys ujawnił swoje zamieszkanie i gór w których polujesz. Gdy maszeruje przez góry, z przyzwyczajenia myśliwskiego analizuje je pod katem polowań, bo wykonywanie go jest wszędzie jednakowe, z uwzględnieniem współczynnika ukształtowania terenu, a góry pod tym względem są najgorsze bo polowałem i w nich, i na pogorzach. Polowanie w górach, nie da się porównać dla cepra z żadnym innym. Ze względu na przydługi tekst, kończę i jedno polowanie takie opiszę Ci w innym poście. DB.
dla Kolegi kosera - Moje polowanie w górach : Zaprosili nas koledzy z gór na polowanko w rejonie gór Sowich. To było moje pierwsze w górach polowanie. Mieli trudności z wykonaniem planu, więc poprosili o pomoc.Pojechaliśmy z ekipą czterech szybkich i celnych strzelców do Wałbrzycha, a później już razem w rejon polowania. Było to w okresie PRL-u, bo w drodze kupiłem kaszanki dla psa, której głodny nie chciał jeść. Polowanie miało trwać dwa dni z zakwaterowaniem całego koła. Dojechaliśmy na miejsce samochodami osobowymi. zatrzymaliśmy się pod wzniesieniem i po odprawie udaliśmy się w góry pod pierwszy miot. gdy spojrzałem w dół, nasze pojazdy wyglądały jak zabawki. W pierwszym miocie, który z kolegą obstawialiśmy od flanki wyszły sarny i gdy podniósł broń, głośno krzyknąłem mu, ze ja mu pomagał nieść nie będę, i opuścił lufę. W kolejnym miocie, ich członek strzelił jelenia, który zaszył się w zwartym,nietrzebionym młodniku uprawy sosnowo - świerkowej, z którego wyciągała go drużyna myśliwych i taszczyli go dwie godziny do punktu, z którego miał być zabrany ciągnikiem. W kolejnym miocie, zrezygnowałem więc ze strzelenia do byka - jelenia. Myśliwy, który pozyskał jelenia, jego żołądek na upragnione flaki , brudne bez oczyszczenia nosił w górach cały dzień, chodziliśmy pod górę i z góry cały dzień bez efektów. Gdy trafiliśmy na strumyk, piliśmy łapczywie wodę, jakbyśmy jej nie pili od tygodnia. Po zejściu z gór do bazy gdzie wypoczywaliśmy, zjedliśmy kaszankę, którą głodny pies dalej jej nie chciał jeść. Wyjechaliśmy pod jakimś pretekstem, nie czekając drugiego dnia. Po kilku latach dzierżawy tego obwodu zrezygnowali z niego! Ale w kontekście opisanego polowania, swoje, efektywne indywidualne polowania w górach wspominam bardzo dobrze, bo to były nieporównywalne do tych zbiorowych.
koledzy ;) kazdy z nas jest mądry bo każdy ma swoje doświadczenie i wie jak ma polowac w swoim łowisku każdy z nas poluje w innym terenie i inaczej sie poluje;) tak samo jest z zapachem kazdy wie jak uniknac zwietrzenia przez zwierzyne ja sie ostatnio spotkałem z historią opowiedzoną przez starszego kolege z koła ze jak był prawiczkiem to strzelał dziki na potęgę a jak juz znalazł kobiete i zaczą sobie uzywac to szczescie sie od niego odwróciło hehe no wiecie ja nic nie mówie ale kazdy ma swoje teorie i przekonania hehe tego jestem zdania darz bór;)
Czytam wspomnienie kol. nemrod73@ z dawnego wyjazdu do Kotliny Kłodzkiej. Wspaniałe wspomnienia. Pamiętam moje początki jak jeszcze mieszkałem w górach to natargałem dzików z gór do drogi. Nie, żebym je sam wszystkie pozyskał ale wówczas był taki niepisany zwyczaj, że młodzi robili tą robotę. W kole wówczas było kilku zdecydowanie starszych kolegów i kilku wysoko postawionych panów w administracji i sądownictwie. Oni również mieli swoje lata. Pomagaliśmy. Ale byli w porządku. Szli obok nas przez cały czas transportu tuszy i dobrym słowem mobilizowali. Dziś jak na liczniku 60+ i wybieram się tam czasami na proszone polowanko ten problem rysuje się już w innym świetle. A w Góry Sowie może się wybiorę w październiku na tryka. Jeden znajomy próbuje zorganizować odstrzał. Dziś jeszcze za wcześnie, żeby pisać o szczegółach.
Kol. koser, ciekaw jestem, dlaczego nie ujawniłeś rejonu swojej działalności łowieckiej, o co prosiłem.Wybacz za ciekawość, ale chodziło mi tylko o góry, na które się powoływałeś, argumentując swoje stanowisko w poście. Jeśli jesteś w kole "Muflon" to musi to być znany mi rejon Pogórza Kaczawskiego, gdzie występują te zwierzęta, Chyba, że z nazwami, jak to bywa w łowiectwie, koła przyjmują nazwę zwierzyny, której nie mają..., bo chciałem Koledze odpowiedzieć na argumenty, jak się wykonuje "taktyczny" podchód w górach i jak się szuka zwierzyny oraz korzystniejsze okoliczności jej lokalizacji w górach niż na nizinach ! Pozdrawiam i dziękuję koledze za aktywne wątki w dyskusji na naszym forum, bo dyskusja i jej tematy są coraz ciekawsze merytoryczne, a oto przecież chodzi - DB.