Reklama

„Mądry jak baranie jajca!

Tytuł wziąłem w cudzysłów, bo to nie moja kompozycja słowna, to jest popularne powiedzonko ludowe odnoszące się do kogoś komu się wydaje, że wszystkie rozumy pojadł. Przysłowia są jednak mądrością uniwersalną w tym sensie, że nie odnoszą się do kogoś konkretnego personalnie, aby ich właściwie użyć, należy wybrać adresata. Nie ukrywam, że mam tutaj kogoś konkretnego na myśli. Kogoś, kto jest nadzwyczaj upierdliwy w komentowaniu innych, a sam siebie nazywa „jajco”. To, czyje ono jest, mało mnie obchodzi, jajco to jajco, może być nawet baranie…



Całkiem nie dawno temu pisałem tutaj o polowaniu na Wróble. Duża litera to stąd, że nie chodziło o popularnego wróbla mazurka, tylko o nazwisko adwersarza redaktora Kurkiewicza w popularnym programie „Dwie prawdy”, gdzie ten napadał na Jana, jako umiarkowanego realistę w kwestii łowiectwa. Zawsze powiadam, że rozumiem ludzi objętych swoistą klauzulą sumienia w tej materii i nikomu nie zabraniam kochać dzikich zwierząt bardziej, niż swój samochód. To bardzo szlachetne i godne podziwu uczucie, szkoda tylko, że mamy w magazynie językowym partykułę TYLKO. Takie małe słówko, a tyle ambarasu.

Do tematu zaraz powrócę, jedna tylko sprawa formalna. Dość często spotykam się w komentarzach z twierdzeniem, że ten i ów nie ma o czym pisać, więc niech się zamknie. To bardzo niegrzeczne uwagi i zupełnie zbędne, proponuję każdemu spróbować chociażby przez rok popracować na własne konto i pod swoim nazwiskiem, a wtedy zająć się innymi. Dygresja stąd, że miałem owszem pisać o czymś zupełnie innym, ale rano słuchałem programu pierwszego Polskiego Radia, a tam: masz babo placek! Dziki pożerają Białostocczyznę. Nawet im cholera afrykański pomór świń nie zaszkodził, chociaż zlokalizowali go tuż za miedzą, a i nam dwie zdechłe świnie podrzucili w prezencie od Łukaszenki. Tak więc zdopingowany postanowiłem powrócić do dyskusji o łowiectwie, która doczekała się sporej ilości odsłon, a może i trochę uświadomić Pana „jajco”, że polowanie to bynajmniej nie dybanie na mięso biednej sarenki.

Wracając do wiadomości nadanej przez PR wyjaśniam, że chodziło w niej o zorganizowaną przez białostockich rolników akcję protestacyjną polegającą na zablokowaniu ważnej drogi krajowej przez watahę wolno przemieszczających się ciągników. Celem protestu było zwrócenie uwagi władz, na problem szkód czynionych w uprawach przez dziki. Oczywiście docelowym adresatem chłopskiego protestu byli myśliwi, którzy zdaniem protestujących za mało płacą za straty prywatnych właścicieli poczynione przez PAŃSTWOWE dziki, jelenie i łosie.

Tak właśnie, zwierzyna w stanie żywym jest w Polsce państwowa, ale za szkody jakie ona czyni, mają zapłacić prywatni ludzie, konkretnie myśliwi. Dlaczego? Otóż dlatego, że Państwo się na ten problem wypięło i kłopoty związane z egzystencją wszelkiej dziczyzny scedowało na myśliwych. To oni mają być takimi altruistami i jeżeli dzik zeżre pyry Kowalskiemu, to zapłacić ma Wiśniewski dlatego, że jest myśliwym.

Wniknięcie we wszelkie szczegóły i niuanse sprawy zajęłoby mnie sporo czasu i miejsca, ale zasada jest właśnie taka. Myśliwy musi sam się wyedukować, zdać wszelkie egzaminy i poddać się specjalistycznemu badaniu, czy nie jest przypadkiem wariatem. Postarać się o pozwolenie na broń i ją kupić, kupić też wszelkie potrzebne i drogie akcesoria, opłacić składki na PZŁ i swoje macierzyste koło etc, a kiedy zabraknie na szkody, to solidarnie zrzucić się na Kowalskiego któremu dziki zżarły pyry, albo kukurydzę zgnoiły.

Oczywiście dzikie stwory mieszkają zwyczajowo w lesie, a tutaj, za nie wykonanie planu odstrzału np. jeleni, też im dowalą z grubej rury i bez miłosierdzia. Temat, o którym teraz piszę, przerabiałem osobiście w czasie gdy sam byłem skarbnikiem koła. Jak wspomniałem powyżej, sprawa nie jest tak prosta jak baranie jajca, bo myśliwy nie strzela kiedy chce, ile chce i do czego chce. To naiwność i głupota niezorientowanym mędrków za dychę, którzy potem wypisują takie idiotyzmy w komentarzach, ale co z takimi zrobić? Może się za nich pomodlić do św. Huberta który jest patronem myśliwych? Może?

Biskup Hubert z Ardenów został świętym pomimo że polował, ale zarówno on, jak i ci, którzy go świętym ogłosili, mieli dość rozumu, aby stwierdzić, że polowanie nie jest żadnym barbarzyństwem, tylko naturalną potrzebą zapanowania nad tą sferą życia na ziemi, nad którą człowiek przejął jurysdykcję zastępując w tym dziele czynnik naturalny. Powrotu do natury natomiast nie ma i nigdy już nie będzie, więc dyskusja o zakazie łowiectwa w Europie jest dyskusją o baranich jajcach, niczym więcej.


Szczepan Kropaczewski

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do