Dokarmianie zwierzyny jest ważnym zadaniem myśliwych w okresie zimowym, więc dokładnie rok temu postanowiłem zbudować paśnik dla saren, odszykowałem piękny paśniczek za własne pieniądze z dosyć drogich materiałów, stał on sobie przez osiem miesięcy do chwili kiedy w grudniu spadł śnieg i postanowiłem go napełnić sianem oraz powiesić kostkę soli.
Łzy stanęły mi w oczach gdy ujrzałem części paśnika połamane i pomalowane sprayem koloru niebieskiego, obiecałem sobie że już nie postawię żadnego urządzenia łowieckiego na własny koszt!
Lecz miłość do zwierząt i lasów wygrała, dwa tygodnie temu postawiłem nowy paśnik który wymagał mniej pracy oraz znacznie mniej pieniędzy, niestety dzisiaj gdy podjechałem wykonać prace wykończeniowe ujrzałem małe dziurki w deskach które okazały się dziurkami po śrucie. Czasami sobie myślę że ludzie nie mają naprawdę nic lepszego do roboty niż niszczenie czyjejś CIĘŻKIEJ pracy!
To kolego nmioe wandale tylko jakiś myśliwy upolował lub strzelał do zwoierzyny przy paśniku..Na temat łowiectwa mogę wiele powiedzieć pszeszedłem wszystkie stopnie i te dobre i te idiotyczne.Pracowałem w Bieszczadach - i nic nie robiłem tylko polowałem .Mając do dyspozycji samochód służbowy i miesięczna kase od Państwa. Powiem krótko w latach 80-tych polowało się dla pieniędzy i dla miesaKażdy myśliwy kłusował i tak pozostało wśród braci leśnej ,Może jeden na stu nie kłusuje.Polowania dewizowe były bardzo opłacalne .można było zarobić w jeden tydzień 6 pensji.Więc zarząd koła był niejako mafia .Tak było w każdym kole.Nie patrzono na selekcję ani na klasy wieku ,Dewizowiec miał strzelić i basta.Miał dac łapówke za okazy i inne gratisy dla poszczególnych osób z obsługi.Były też czasy lisa .Czyli skórka wyprawiona na kołnierz kosztowaławypłate inzyniera leśnika ,Więc strzelało się do lisów dzień i noc.Stan był już tak niski że pojawiły się zające głęboko w Bieszczadach. Potem moda minęła i zające znikły.Lisy sie odrodziły ,mógłbym tak wiele wymieniać -ale łowiectwo w polsce oprócz tego że utrzymuje mafię rodzinną i kolesiów w PZŁ.daleko ma sie do norm .Zarądy wojewódzkie ia przede wszystkim PPZŁ powinnhy zniknać aby nie ośmieszać się .Nawet francuzi wiedzą o tym jaka to jest mafia.\szkoda ghadać Obecnie hoduję daniele w ogrodzie i cieszę się że niemusze kłusować
Prawdą jest że uświadomienie społeczeństwa o znaczeniu łowiectwa ma wielkie znaczenie,ale i tak postępowanie lokalnej społeczności zależy wiele czynników.
Wielkie dzieki za rady, bardzo cenię sobie rady starszych myśliwych! Pare razy uczestniczyłem w takich akcjach które organizowało moje koło i naprawde takie działania dają plony. Darz Bór!
No cóż, takie rzeczy się zdarzają i nic na to nie poradzimy. Całkowite wyeliminowanie niszczenia urządzeń łowieckich jest praktycznie mało realne, można jedynie, i to tylko własnym wysiłkiem zmniejszyć szkody tego rodzaju. I tu kłania się nam edukacja, szczególnie młodszej populacji społeczeństwa, bo nikt inny, jak w większości podobnych przypadków raczej młodzi ludzie dopuszczają się takich aktów wandalizmu z różnych przyczyn, z nudów, pokazania innym jaki to ja jestem „gieroj”, a także, co jest bardzo smutne, z nienawiści do myśliwych i łowiectwa. Jedyną radą na zmniejszenie szkód jest nawiązanie ściślejszych kontaktów z miejscową społecznością, a okazji do tego jest wiele: np. zorganizowanie ogniska z pieczeniem kiełbaski, spotkania z młodzieżą, a jedną z najważniejszych okazji są obchody „Hubertusa” 3 listopada, gdzie np. przy współpracy z miejscowym proboszczem, można zorganizować Mszę Świętą, a potem pomyśleć o jakimś poczęstunku z dziczyzny i pogawędką dla ludzi uczestniczących w tych obchodach. To zdaje egzamin, tak postępujemy w moim kole. Od lat organizujemy takie spotkania i efekty są znakomite, miejscowi nie tylko mają już inne spojrzenie na naszą działalność, ale bardzo pomagają nam w różnych poczynaniach, ustały też akty wandalizmu. Młodzież szkolną można zaangażować do zbierania kasztanów, żołędzi itp, wzamian za zorganizowanie im wycieczki, czy ogniska z poglądową na temt łowiectwa i działalności myśliwych. Sposobów jest multum, trzeba tylko inwencji i trochę wysiłku. Nie wolno się zrażać tylko działać. Autorowi artykułu życzę cierpliwości i dalszego zacięcia. „Darz Bór” - Jerzy Zembroń
To kolego nmioe wandale tylko jakiś myśliwy upolował lub strzelał do zwoierzyny przy paśniku..Na temat łowiectwa mogę wiele powiedzieć pszeszedłem wszystkie stopnie i te dobre i te idiotyczne.Pracowałem w Bieszczadach - i nic nie robiłem tylko polowałem .Mając do dyspozycji samochód służbowy i miesięczna kase od Państwa. Powiem krótko w latach 80-tych polowało się dla pieniędzy i dla miesaKażdy myśliwy kłusował i tak pozostało wśród braci leśnej ,Może jeden na stu nie kłusuje.Polowania dewizowe były bardzo opłacalne .można było zarobić w jeden tydzień 6 pensji.Więc zarząd koła był niejako mafia .Tak było w każdym kole.Nie patrzono na selekcję ani na klasy wieku ,Dewizowiec miał strzelić i basta.Miał dac łapówke za okazy i inne gratisy dla poszczególnych osób z obsługi.Były też czasy lisa .Czyli skórka wyprawiona na kołnierz kosztowaławypłate inzyniera leśnika ,Więc strzelało się do lisów dzień i noc.Stan był już tak niski że pojawiły się zające głęboko w Bieszczadach. Potem moda minęła i zające znikły.Lisy sie odrodziły ,mógłbym tak wiele wymieniać -ale łowiectwo w polsce oprócz tego że utrzymuje mafię rodzinną i kolesiów w PZŁ.daleko ma sie do norm .Zarądy wojewódzkie ia przede wszystkim PPZŁ powinnhy zniknać aby nie ośmieszać się .Nawet francuzi wiedzą o tym jaka to jest mafia.\szkoda ghadać Obecnie hoduję daniele w ogrodzie i cieszę się że niemusze kłusować
Prawdą jest że uświadomienie społeczeństwa o znaczeniu łowiectwa ma wielkie znaczenie,ale i tak postępowanie lokalnej społeczności zależy wiele czynników.
Wielkie dzieki za rady, bardzo cenię sobie rady starszych myśliwych! Pare razy uczestniczyłem w takich akcjach które organizowało moje koło i naprawde takie działania dają plony. Darz Bór!
No cóż, takie rzeczy się zdarzają i nic na to nie poradzimy. Całkowite wyeliminowanie niszczenia urządzeń łowieckich jest praktycznie mało realne, można jedynie, i to tylko własnym wysiłkiem zmniejszyć szkody tego rodzaju. I tu kłania się nam edukacja, szczególnie młodszej populacji społeczeństwa, bo nikt inny, jak w większości podobnych przypadków raczej młodzi ludzie dopuszczają się takich aktów wandalizmu z różnych przyczyn, z nudów, pokazania innym jaki to ja jestem „gieroj”, a także, co jest bardzo smutne, z nienawiści do myśliwych i łowiectwa. Jedyną radą na zmniejszenie szkód jest nawiązanie ściślejszych kontaktów z miejscową społecznością, a okazji do tego jest wiele: np. zorganizowanie ogniska z pieczeniem kiełbaski, spotkania z młodzieżą, a jedną z najważniejszych okazji są obchody „Hubertusa” 3 listopada, gdzie np. przy współpracy z miejscowym proboszczem, można zorganizować Mszę Świętą, a potem pomyśleć o jakimś poczęstunku z dziczyzny i pogawędką dla ludzi uczestniczących w tych obchodach. To zdaje egzamin, tak postępujemy w moim kole. Od lat organizujemy takie spotkania i efekty są znakomite, miejscowi nie tylko mają już inne spojrzenie na naszą działalność, ale bardzo pomagają nam w różnych poczynaniach, ustały też akty wandalizmu. Młodzież szkolną można zaangażować do zbierania kasztanów, żołędzi itp, wzamian za zorganizowanie im wycieczki, czy ogniska z poglądową na temt łowiectwa i działalności myśliwych. Sposobów jest multum, trzeba tylko inwencji i trochę wysiłku. Nie wolno się zrażać tylko działać. Autorowi artykułu życzę cierpliwości i dalszego zacięcia. „Darz Bór” - Jerzy Zembroń
Jak to mówią są ludzie i parapety . Darz bór !