Jest chyba rzeczą dla każdego oczywistą, że zadaniem publicysty jest prezentowanie na forum własnych poglądów, to, powinno być poza sporem. Poza sporem powinny być też inne rzeczy, np. takie, że tezy które autor danego opracowania głosi w poważnym magazynie, nie mogą być pozbawione walorów jakiejś powszechnie uznanej racjonalności, czyli, że nie są - przepraszam za wyrażenie - głupie. Za taki stan rzeczy odpowiada zaś nie tylko autor felietonu, ale i Redakcja która jego materiał weryfikuje i „puszcza”, lub też nie. W mniejszym stopniu - ale jednak, dotyczy to również wypowiedzi komentatorów, którzy się do danego materiału odnoszą. Przepraszam za taki formalny wstęp, ale pisując tutaj za friko chcę, aby każdy i każdemu okazywał należny mu szacunek. Dziwnie więc brzmi dla mnie w portalu łowieckim (!) notoryczne nabijanie się przez kogoś z „zielonego kapelusika” - a de fakto z ludzi którzy je noszą!?
Przejdźmy jednak do tematu, czyli związku jednego z drugim i konsekwencji, które z tego wynikają. W komentarzach pisanych ad vocem pod ostatnim moim materiałem, zobowiązałem się mianowicie do poszerzenia wątku traktującego o negatywnych skutkach „przeludnienia” w kołach łowieckich. Tutaj, na dzień dobry i konkretnie zaznaczam, że sprawa nie jest prosta, bo trudno kogokolwiek pozbawić prawa do uprawiania np. łowiectwa w tzw. państwie prawa. Bez wątpienia trudno i to jest poza sporem, ale z drugiej strony trudno sobie wyobrazić to, aby dostęp do posiadania broni myśliwskiej i prawo do polowania, były oderwane od realnych warunków funkcjonowania konkretnej organizacji, czyli w tym przypadku - koła łowieckiego, które w naszym kraju jest podstawową strukturą działalności łowieckiej.
Osobną kwestią jest sprawa myśliwych nie zrzeszonych w takich grupach i nie dzierżawiących obwodów. Tutaj można się zgodzić z tezą, że w tych przypadkach kwestia ograniczeń w ogóle nie występuje i każdy, kto spełni odpowiednie kryteria administracyjno-prawne oraz fachowe, myśliwym może być statystycznym, uprawiać strzelectwo sportowe, lub też polować na zasadach koleżeńskich zaproszeń, albo też komercyjnie, czyli za pieniądze. Myśliwi zrzeszeni w kołach też przecież nie polują za darmo, tylko ponoszą wszelkie skutki tego, że dany obwód łowiecki utrzymują i - z problemami z tego faktu wynikającymi, borykają się na co dzień. Konkretnie, to tak mają ich zarządy, a piszę to bynajmniej nie z zielonego kapelusza, tylko z autopsji, bo swego czasu sam to przeżywałem.
Sprawa praktyki naboru do kół łowieckich bywa kontrowersyjna, to fakt. Ogólnie zauważaną wadą obecnej sytuacji jest to, że najczęściej opiera się on na tzw. „zastępowalności pokoleń”, czyli, że w praktyce i w wielu przypadkach, polują w nich całe klany rodzinne, a hermetyczność na nowych członków bywa wielka. Z drugiej strony prawdą jest to, że młodzi ludzie z rodzin, gdzie ktoś już poluje, mają o wiele większe wyobrażenie o realiach tego środowiska, niż adepci, którzy pragną tutaj czasem trafić z pobudek zupełnie obcych idei, która przyświeca prawdziwemu łowiectwu. Dla wielu okazuje się to być rozczarowaniem, a dla koła tylko kłopotem.
Prawo jednak jest jasne i nie może być inne, myśliwym może zostać każdy, kto spełni określone warunki. Jedynym więc wnioskiem logicznym z tych realiów wypływającym jest to, że każde koło łowieckie - uwzględniając swoją indywidualną specyfikę, musi ją każdemu chętnemu jasno przedstawić, czyli - ustalić progi. Wyobraźnia ludzka jest bowiem niczym nie ograniczona, wyobrazić można więc sobie wszystko, wystarczy zamknąć oczy, o wiele jednak trudniej takie wizje, nawet tak szlachetne jak „równość, wolność i braterstwo” - wprowadzić w życie. Stąd też twierdzę, że głoszona przez niektórych teza o braku związku między ilością myśliwych dzierżawiących konkretny obwód, a praktycznymi skutkami, jakie z tego wypływają, jest utopijna.
Jak zawsze i wszędzie, kryterium oceny ilości wszystkiego, powinien być zdrowy rozsądek, a osiągnięcie tego celu, powinno wynikać z dopuszczonych prawem i jasnych dla każdego reguł. Z całą pewnością jest źle, jeżeli gospodarka łowiecka koła (szczególnie w obwodach leśnych i leśno - polnych) kuleje z powodu zbyt małej obsady aktywnych myśliwych, ale inne są problemy, gdy tych jest zbyt wielu. Tak przynajmniej uważam na podstawie własnych doświadczeń, a nie dlatego, „że sobie poczytałem” jak mi tutaj ktoś życzliwy radzi.
Powszechnie przecież wiadomo, że polowanie, np. na zwierzynę grubą, nie odbywa się na zasadach jakiejś wolnej amerykanki, tylko na podstawie ściśle ustalonych planów i już z tego powinno wynikać jasno, że w przypadku gdy ilość myśliwych znacznie przekracza ofertę podaży, mamy problem. Jest to jednak problem nie jedyny.
Polowanie nie odbywa się bowiem „byle gdzie”, tylko w konkretnym obwodzie, który ma określoną powierzchnię i trzeba znaleźć jakiś sposób na to, aby polując indywidualnie, zachować tutaj ład i bezpieczeństwo. Najlepszym jak się wydaje wyjściem z w tej sytuacji, jest podział obwodu na ściśle określone rejony, do których dostęp ma każdy uprawniony. Takie rozwiązanie jest sprawiedliwe i demokratyczne, ale i ono - w sezonie który jest przecież krótki, może rodzić swoiste wyścigi i to nie tylko w kwestii dostępu do łowiska, ale i w delikatnej materii dotyczącej selekcji. Przecież, kto pierwszy, ten lepszy, a plan gumowy nie jest...
Podział łowiska na określone rejony, albo wręcz na konkretne stanowiska, np. ponumerowane ambony, jest więc w pewnych warunkach logiczny. „Przeludnienie” do tego zmusza, ale ja z rozrzewnieniem wspominam czasy, gdy takiej konieczności w moim kole nie było i z powodzeniem mogłem podczas ponowy tropić tumaka, bez oglądania się na poszczególne dukty, a nawet trakty. Niestety, ale w warunkach rejonizacji uroczysk, taka przygoda nie jest już możliwa. Osobnym problemem jest sprawne przeprowadzenie polowania zbiorowego w sytuacji, kiedy na zbiórce stawi się nam komplet, który zaskoczy prowadzącego. Oczywiście, że wszystko można z góry ustalić i reglamentować, kto jednak tęskni za taką sytuacją? Myślę, że nie ci, którym akurat wypadnie pauzować, wszystko to jednak wynika z nadmiaru popytu nad podażą i szczęśliwi są ci, którzy jeszcze się z takimi problemami nie borykają. Darz bór!
Darz bór! Panie Kropaczewski. Widzę że i Pan , jak większość myśliwych jest za zdecydowanym ograniczeniem popularyzacji pięknego sportu jakim jest myślistwo. Ograniczenie rozbudowy kół łowieckich ma tylko jedno zadanie- a w zasadzie dwa w jednym. Ograniczy to obwody łowieckie no i ważne, "mięso" czyli zwierzyne na tych terenach, bo przecież należy się podzielić. Prawdą jest że są koła gdzie całe klany rodzinne polują, czy to ma być etyczne. Czy nie warto wyrazić zgodę na przyjęcie do koła chętnego ,który pali się i do pomocy i do udziału w życiu łowieckim łącznie z dokarmianiem zwierzyny. Czy myśliwym ma przyświecać tylko zwierzyna jako mięso, której będzie mniej, bo jest więcej chętnych na polowaniu to nazywa Pan "nadmiarem" a w zasadzie nadwyżką popytu nad podażą.Ale tak w zasadzie jest to elitarna organizacja do której wejście jest nie możliwe poza koligacjami rodzinnymi ewentualnie innymi. Chciałbym wierzyć że są obecnie koła myśliwskie. którym nie można takich przypadków przypisać.Darz bór.
Brawo Kolego - uważam, że tego typu forum nie powinno być miejscem jarmarcznych pyskówek, jak to zaprezentowała niejaka /nomen omen/ Horpyna. Bardzo pieknie Kolega pisze - zapraszam do mojego bloga /humor myśliwski/, który nie zawsze ma wiele wspólnego z humorem. Piszę "Kolego" ponieważ jestem członkiem PZŁ od - wstyd się przyznawać - 1960 r. Przepracowałam 25 lat w organach wojewódzkich i naczelnych zrzeszenia i środowisko znam jak mało kto /czasami niestety . . . / Darz Bór!
Ciesze się, że ten komentarz jest bardzo merytoryczny, "obowiązkiem" zas autora materiału jest odpowiedzieć na każdy i absolutnie nie chodzi o to, aby ktoś przyznawał mu rację lub nie. Komentarz jest jak zwykle bardzo długi i nie jest raczej możliwe odniesc się szerzej do każdego z jego wątków, zrobie to wyrywkowo. Pojęcie "obwód łowiecki" jest bardzo enigmatyczne, no przynajmniej nie ścisłe, bo żaden chyba obwód nie jest jednorodnym rajem, tylko określonym zbiorem uroczysk o rozmaitej atrakcyjności. Ja nigdy nie byłem "stowarzyszony" z wymienionymi tutaj towarzyszami, ale oni tutaj bywali, Jaroszewicz również na polowaniach. Zgłaszanie sie na "3 rejony" nie jest w "moim" kole możliwe. Szanse statystyczne na strzelenie 5 czy 10 sztuk czegoś tam, idą dosc ściśle z faktem zamieszkiwania blisko łowiska, przynajmniej moim zdaniem szanse kogoś kto do łowiska wpada nawet raz na tydzień nie są wielkie. Jeżeli chodzi o szeroko rozumianą "dostępność" do kół, (ja nie poluje już od lat 10, bo po cieżkiej chorobie uznałem że tak bedzie lepiej dla każdego) to dzisiaj bodaj najważniejszym kryterium "dostępności" stały si e pieniądze. Darz bór. Sz. Kropaczewski - Stary borsuk
Pod zielonymi kapelusikami z piorkami legna sie rozne mysli. Fakt. Ale wypada tez podac pare FAKTOW. Do owych przemyslen. O ile istnieje sporo dywagacji na temat "pojemnosci lowiska" w odniesieniu do zwierzat to nikt nie potrudzil sie o zdefiniowanie tego pojecia w stosunku do pytania - "ilu mysliwych wlasciwie moze zmiescic sie w lowisku ?". Zawarta we wpisie szanownego starego borsuka konkluzja - "jak za malo to niedobrze a jak za duzo to tez zle" jest w 100 % sluszna. Jednak warto zwrocic uwage, ze miedzy granicami "za malo", "za duzo" - rzadzi sie w naszych realiach zwyczajny egoizm. Egoizm zasiadajacych przy korycie. Teroretycznie jesli kazdy z czlonkow kola strzela po 10 sztuk zwierzyny rocznie, mozliwym jest przyjecie tej samej ilosci nowych czlonkow. Praktycznie kazdy z czlonkow powiekszonego kola strzelalby po takiej operacji tylko albo az 5 sztuk. Jesli w danym kole sumienie polujacego buca w zielonym kapepelusiku z piorkiem obciaza zamordowanie tylko jednego stworzenia z listy zwierzat lownych rocznie, to po powiekszeniu listy czlonkow danego towarzystwa wzajemnej adoracji strzelaby przecietny czlonek tegoz jedno stworzenie raz na dwa lata . Tragedia ? Dla niektorych - jak widac - owszem. "Kolezenstwo" odmieniane we wszystkich mozliwych i niemozliwych przypadkach idzie w tym wypadku sie...... pokolegowac powiedzmy. Bo "za ciasno" bedzie w lesie. Wracajac do FAKTOW - @Koser wspomnial, ze jesli idzie o % polujacej populacji jestesmy na szarym koncu "polujacej Europy" - trzeci czy czwarte miejsce od konca. Zgadza sie. Palme pierwszenstwa dzierzymy natomiast jesli idzie o przecietna powierzchnie lowisk przypadajaca na glowe przecietnego mysliwego - stowarzyszonego czy niestowarzyszonego. Ow przecietny polujacy Polak ma 2,5 km2 lowiska/obwodu do wlasnej dyspozycji. Przecietnie. Praktycznie wiecej. Naturalnie dla lowiecko wyroslych za czasow poznego Gomulki czy wczesnego Gierka, kiedy polowalo ok. 50 000 osob (i nie bylo internetowych trolli) czyli o polowe mniej niz dzis, jest to "tragedia". Tyle tylko, ze ci dwaj Towarzysze juz nie zyja, Jaroszewicz tez juz nie poluje a lowiectwo ma do czynienia z duzo istotniejszymi problemami niz fakt ze ktos musi sie zapisac na trzy rejony zeby pochodzic za tumakiem. Z faktem, ze mysliwi sa stosunkowo nielicznie reprezentowani w polskim spoleczenstwie wiaze sie kwestia popularnosci lowiectwa przekladajaca sie sie jego "wizerunek" . A ten jest - tak jaki jest.
Szanowny Szczepanie, jestem chwilowo tak mocno zajęty, że w przerwach wskakuje na forum, by zobaczyć co się dzieje. Czytam twoją publicystykę, i przyznaje się do wielu wątpliwości, które poruszasz. Wczytuje się też w komentarze i dywagacje Twoich adwersarzy, jak oni to widzą i piszą. Mam nadzieje, że tematyka ta nam nie ucieknie..., więc pozdrawiam serdecznie i życzę na razie pozytywnej twórczości !
Szanowny Szczepanie, jestem chwilowo tak mocno zajęty, że w przerwach wskakuje na forum, by zobaczyć co się dzieje. Czytam twoją publicystykę, i przyznaje się do wielu wątpliwości, które poruszasz. Wczytuje się też w komentarze i dywagacje Twoich adwersarzy, jak oni to widzą i piszą. Mam nadzieje, że tematyka ta nam nie ucieknie..., więc pozdrawiam serdecznie i życzę na razie pozytywnej twórczości !
Kolego Czesławie! Ja doprawdy nie wiem, czy to był troll, może i był, sam mówiąc poważnie miałem nawet jednego konkretnego gościa z portalu na którym poprzednio pisałem na myśli! ale nie bez kozery napisałem, że od weryfikacji tego co się publikuje, jest Redakcja. Ten domniemany troll, ma tutaj swoje konto i chociaż pisał bzdury, to ja jako autor konkretnego materiału, muszę zachować spokój i odpowiadać w miarę grzecznie. A pro pos. Cały czas czekam na wieści na mojej skrzynce. Pozdrawiam. Stary borsuk
Szanowny Szczepanie, słusznie poruszyłeś nabijanie się z "zielonego kapelusika" i noszących go ludzi. Komunikuje Ci więc, że z ciekawością zacząłem śledzić Twoje zmagania, dziwiąc się łatwości prowokacji, której się poddałeś. Podejmowanie przez Kolegę i prowadzenie dyskusji z osobą bądź co bądź animową, nie autoryzowaną na portalu udostępnieniem swoich uprawnień z pozycji wiedzy na temat zagadnień łowiectwa zdziwiło mnie trochę, choć daje Ci duży plus w tym starciu.Musiał Kolega zauważyć jego niezrozumiały styl wypowiadania się, pełny aberracji- odchylenia od stanu zwykłego wypowiadania się, wskazującego na Osobę, tzw. "trolla internetowego", celowo zamieszczającego długie, groteskowe i kontrowersyjne wypowiedzi, burzące komunikatywność społeczną forum, grożącą martwotą aktywności. DB. i pozdrawiam!
Szanowny Kolego! To bardzo sympatyczne gdy ludzie z sobą rozmawiają i różnią się pięknie. Łowca" to mam oprawionych 8 kompletnych roczników i zgadza się, że różnie to z tym wydawnictwem było, pamiętam czas, gdy wydawano go na papierze omal toaletowym, a na jakiś czas zdaje się całkowicie zniknął. Jaa, jeżeli chodzi o ulubiony kolor, to zawsze ceniłem tylko zielony i z tego powodu w czasie najgłupszej wojny współczesnej Europy, nie polowałem prawie rok. Temat, jak każdy jest szeroki i można by tak gawędzić w nieskończoność, czy ja jednak wiem, czy duża ilość myśliwych może uzdrowić koło? Pewnie ilość zrzucających się wzrośnie, to fakt, czy to jednak ma jakikolwiek związek z sytuacją w przysłowiowym lesie? Wątpię. Miłego dnia! Sz. Kropaczewski. Stary borsuk
Uważam, że to dobrze Stary borsuku, że poruszyłeś temat i dyskutujemy o nim. A, że posiadamy inną agrumentację to też dobrze. Tak się złożyło, że wychowałem się podobnie jak wielu na Łowcu Polskim. Miałem również dostęp do roczników od lat 30 ubiegłego wieku. Moja przygada z tym periodykiem skończyła się na początku lat 80. Wówczas stwierdziłem, że zabarwienie pisma z zielonego zmieniło się na inny kolor. Mimo, że mineło już wiele lat i obecnie czytam inne tytuły to ten odcień i retoryka gdzieś tam pozostała w pamięci. Czytając odpowiedz Kolegi na mój wpis przypomniały mi się ówczesna retoryka. Żyjemy obecnie tu i teraz. Jakieś tam obszary hodowli zagrodowej lub na wydzielonych obszarach przykłady intensywnej hodowli były i są u nich i były i są u nas. I z dostępnością tak u nich jak i u nas jest różnie. Słaba kondycja finasowa wielu kół. To fakt. Ale tak jest również w różnych firmach. Ich kondycja finansowa jest różna. Jedni padają inni tworzą nowe podmioty. To naturalne. Więc może trzeba przyjmować więcej młodych prężnych ludzi i prowadzić bardziej efektywną, a nie efektowną gospodarkę łowiecką w kołach. Wówczas kondycja finansowa się poprawi i będzie lepiej.
Witaj Kolego! Uprzejmie dziękuję za komentarz i powiem tak. Ponownie swojego artykułu czytał nie będę, ale pewnie nie do końca napisałem tak, jak mi Kolega sugeruje. Napisałem chyba, że myśliwych istotnie może być wielu (np, jako niezrzeszonych) gorzej gdy wielu ich ma konkretne koło dysponujące określonym areałem łowiska. Ja nie jestem znawcą łowiectwa światowego, ale na zachodzie mam też rodzinę i oni mówią mi tak, broń to ja mogę mieć, stoi za szafą, ale na polowanie to mnie nie stać, bo nie posiadam własnego łowiska, mogę owszem strzelić do kaczki która przeleci nad moim podwórkiem. Poza tym, to na zachodzie prowadzi się chodowlę zagrodową i nazywa się to co tuczy granulowaną paszą, zwierzyną dziką. Koła, owszem mogą się bronic przed chętnymi, ale prawnie pewnie nikomu kto mieszka na terenie ich obwodu odmówić nie mogą, mogą owszem postawić mu pewne progi. Wszelkie progi zaś doskonale pokonuje gruby portfel, szczególnie dzisiaj, gdy kondycja finansowa kół jest z reguły kiepska, bo wykańczają je szkody w prywatnych uprawach, pegeerów już nie ma, a i LP prowadzą inną polityką niż wtedy, gdy byłem młody i ładny. Darz bór. Stary borsuk
Przeczytałem uważnie artykuł kol. Stary borsuk@. Ogólnie tekst jest o przeludnieniu w kołach łowieckich i nadmiarze myśliwych jako takich. Autor nawet próbuje szkicować pewne rozwiązania systemowe dla rozładowania tego problemu. I tak n.p. autor zauważa, że dostęp do posiadania broni myśliwskiej i prawo do polowania nie może być oderwany od realiów danego koła łowieckiego. To jest trochę sztuczne założenie. Polowania definiuje koło PZŁ. Natomiast posiadanie lub nie posiadanie broni myśliwskiej czy też prawa do posiadania tejże leży zupełnie gdzie indziej. Jest w gesti instytucji zewnętrznej, która z łowiectwem nie ma nic wspólnego. Przeludnienie. W kołach łowieckich jest niepisana zasada - limit ilościowy. Koła trzymają się tego limitu jak niepodważalnej reguły. Wszelkie próby przebicia się kończą się prawie zawsze tak samo - mamy komplet. Czy u nas jest dużo myśliwych? Nie! N.p. w republice francuskiej, która jest 2x większa od Polski poluje 1,4 miliona osób. W przeliczeniu na porównywalny obszarowo obwód łowiecki jest ich prawie 7x więcej. Dokładnie 6,7 raza. Dostęp do związku łowieckiego czy kupno broni jest nieporównywalnie prostsze niż u nas. Mimo to ilości pozyskiwanej zwierzyny z 1000 hektarów jest zdecydowanie wyższy niż u nas. Czyli problem nie leży w t.z. przeludnieniu ale gdzieś indziej. Również średnia wieku w kołach cały czas rośnie. Może to jest spowodowane hermetycznością wielu kół łowieckich?
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Darz bór! Panie Kropaczewski. Widzę że i Pan , jak większość myśliwych jest za zdecydowanym ograniczeniem popularyzacji pięknego sportu jakim jest myślistwo. Ograniczenie rozbudowy kół łowieckich ma tylko jedno zadanie- a w zasadzie dwa w jednym. Ograniczy to obwody łowieckie no i ważne, "mięso" czyli zwierzyne na tych terenach, bo przecież należy się podzielić. Prawdą jest że są koła gdzie całe klany rodzinne polują, czy to ma być etyczne. Czy nie warto wyrazić zgodę na przyjęcie do koła chętnego ,który pali się i do pomocy i do udziału w życiu łowieckim łącznie z dokarmianiem zwierzyny. Czy myśliwym ma przyświecać tylko zwierzyna jako mięso, której będzie mniej, bo jest więcej chętnych na polowaniu to nazywa Pan "nadmiarem" a w zasadzie nadwyżką popytu nad podażą.Ale tak w zasadzie jest to elitarna organizacja do której wejście jest nie możliwe poza koligacjami rodzinnymi ewentualnie innymi. Chciałbym wierzyć że są obecnie koła myśliwskie. którym nie można takich przypadków przypisać.Darz bór.
Brawo Kolego - uważam, że tego typu forum nie powinno być miejscem jarmarcznych pyskówek, jak to zaprezentowała niejaka /nomen omen/ Horpyna. Bardzo pieknie Kolega pisze - zapraszam do mojego bloga /humor myśliwski/, który nie zawsze ma wiele wspólnego z humorem. Piszę "Kolego" ponieważ jestem członkiem PZŁ od - wstyd się przyznawać - 1960 r. Przepracowałam 25 lat w organach wojewódzkich i naczelnych zrzeszenia i środowisko znam jak mało kto /czasami niestety . . . / Darz Bór!
Szczepanie wyślij mi byle e - mail dla sprawdzenia twojego adresu
Ciesze się, że ten komentarz jest bardzo merytoryczny, "obowiązkiem" zas autora materiału jest odpowiedzieć na każdy i absolutnie nie chodzi o to, aby ktoś przyznawał mu rację lub nie. Komentarz jest jak zwykle bardzo długi i nie jest raczej możliwe odniesc się szerzej do każdego z jego wątków, zrobie to wyrywkowo. Pojęcie "obwód łowiecki" jest bardzo enigmatyczne, no przynajmniej nie ścisłe, bo żaden chyba obwód nie jest jednorodnym rajem, tylko określonym zbiorem uroczysk o rozmaitej atrakcyjności. Ja nigdy nie byłem "stowarzyszony" z wymienionymi tutaj towarzyszami, ale oni tutaj bywali, Jaroszewicz również na polowaniach. Zgłaszanie sie na "3 rejony" nie jest w "moim" kole możliwe. Szanse statystyczne na strzelenie 5 czy 10 sztuk czegoś tam, idą dosc ściśle z faktem zamieszkiwania blisko łowiska, przynajmniej moim zdaniem szanse kogoś kto do łowiska wpada nawet raz na tydzień nie są wielkie. Jeżeli chodzi o szeroko rozumianą "dostępność" do kół, (ja nie poluje już od lat 10, bo po cieżkiej chorobie uznałem że tak bedzie lepiej dla każdego) to dzisiaj bodaj najważniejszym kryterium "dostępności" stały si e pieniądze. Darz bór. Sz. Kropaczewski - Stary borsuk
Pod zielonymi kapelusikami z piorkami legna sie rozne mysli. Fakt. Ale wypada tez podac pare FAKTOW. Do owych przemyslen. O ile istnieje sporo dywagacji na temat "pojemnosci lowiska" w odniesieniu do zwierzat to nikt nie potrudzil sie o zdefiniowanie tego pojecia w stosunku do pytania - "ilu mysliwych wlasciwie moze zmiescic sie w lowisku ?". Zawarta we wpisie szanownego starego borsuka konkluzja - "jak za malo to niedobrze a jak za duzo to tez zle" jest w 100 % sluszna. Jednak warto zwrocic uwage, ze miedzy granicami "za malo", "za duzo" - rzadzi sie w naszych realiach zwyczajny egoizm. Egoizm zasiadajacych przy korycie. Teroretycznie jesli kazdy z czlonkow kola strzela po 10 sztuk zwierzyny rocznie, mozliwym jest przyjecie tej samej ilosci nowych czlonkow. Praktycznie kazdy z czlonkow powiekszonego kola strzelalby po takiej operacji tylko albo az 5 sztuk. Jesli w danym kole sumienie polujacego buca w zielonym kapepelusiku z piorkiem obciaza zamordowanie tylko jednego stworzenia z listy zwierzat lownych rocznie, to po powiekszeniu listy czlonkow danego towarzystwa wzajemnej adoracji strzelaby przecietny czlonek tegoz jedno stworzenie raz na dwa lata . Tragedia ? Dla niektorych - jak widac - owszem. "Kolezenstwo" odmieniane we wszystkich mozliwych i niemozliwych przypadkach idzie w tym wypadku sie...... pokolegowac powiedzmy. Bo "za ciasno" bedzie w lesie. Wracajac do FAKTOW - @Koser wspomnial, ze jesli idzie o % polujacej populacji jestesmy na szarym koncu "polujacej Europy" - trzeci czy czwarte miejsce od konca. Zgadza sie. Palme pierwszenstwa dzierzymy natomiast jesli idzie o przecietna powierzchnie lowisk przypadajaca na glowe przecietnego mysliwego - stowarzyszonego czy niestowarzyszonego. Ow przecietny polujacy Polak ma 2,5 km2 lowiska/obwodu do wlasnej dyspozycji. Przecietnie. Praktycznie wiecej. Naturalnie dla lowiecko wyroslych za czasow poznego Gomulki czy wczesnego Gierka, kiedy polowalo ok. 50 000 osob (i nie bylo internetowych trolli) czyli o polowe mniej niz dzis, jest to "tragedia". Tyle tylko, ze ci dwaj Towarzysze juz nie zyja, Jaroszewicz tez juz nie poluje a lowiectwo ma do czynienia z duzo istotniejszymi problemami niz fakt ze ktos musi sie zapisac na trzy rejony zeby pochodzic za tumakiem. Z faktem, ze mysliwi sa stosunkowo nielicznie reprezentowani w polskim spoleczenstwie wiaze sie kwestia popularnosci lowiectwa przekladajaca sie sie jego "wizerunek" . A ten jest - tak jaki jest.
Szanowny Szczepanie, jestem chwilowo tak mocno zajęty, że w przerwach wskakuje na forum, by zobaczyć co się dzieje. Czytam twoją publicystykę, i przyznaje się do wielu wątpliwości, które poruszasz. Wczytuje się też w komentarze i dywagacje Twoich adwersarzy, jak oni to widzą i piszą. Mam nadzieje, że tematyka ta nam nie ucieknie..., więc pozdrawiam serdecznie i życzę na razie pozytywnej twórczości !
Szanowny Szczepanie, jestem chwilowo tak mocno zajęty, że w przerwach wskakuje na forum, by zobaczyć co się dzieje. Czytam twoją publicystykę, i przyznaje się do wielu wątpliwości, które poruszasz. Wczytuje się też w komentarze i dywagacje Twoich adwersarzy, jak oni to widzą i piszą. Mam nadzieje, że tematyka ta nam nie ucieknie..., więc pozdrawiam serdecznie i życzę na razie pozytywnej twórczości !
Kolego Czesławie! Ja doprawdy nie wiem, czy to był troll, może i był, sam mówiąc poważnie miałem nawet jednego konkretnego gościa z portalu na którym poprzednio pisałem na myśli! ale nie bez kozery napisałem, że od weryfikacji tego co się publikuje, jest Redakcja. Ten domniemany troll, ma tutaj swoje konto i chociaż pisał bzdury, to ja jako autor konkretnego materiału, muszę zachować spokój i odpowiadać w miarę grzecznie. A pro pos. Cały czas czekam na wieści na mojej skrzynce. Pozdrawiam. Stary borsuk
Szanowny Szczepanie, słusznie poruszyłeś nabijanie się z "zielonego kapelusika" i noszących go ludzi. Komunikuje Ci więc, że z ciekawością zacząłem śledzić Twoje zmagania, dziwiąc się łatwości prowokacji, której się poddałeś. Podejmowanie przez Kolegę i prowadzenie dyskusji z osobą bądź co bądź animową, nie autoryzowaną na portalu udostępnieniem swoich uprawnień z pozycji wiedzy na temat zagadnień łowiectwa zdziwiło mnie trochę, choć daje Ci duży plus w tym starciu.Musiał Kolega zauważyć jego niezrozumiały styl wypowiadania się, pełny aberracji- odchylenia od stanu zwykłego wypowiadania się, wskazującego na Osobę, tzw. "trolla internetowego", celowo zamieszczającego długie, groteskowe i kontrowersyjne wypowiedzi, burzące komunikatywność społeczną forum, grożącą martwotą aktywności. DB. i pozdrawiam!
Szanowny Kolego! To bardzo sympatyczne gdy ludzie z sobą rozmawiają i różnią się pięknie. Łowca" to mam oprawionych 8 kompletnych roczników i zgadza się, że różnie to z tym wydawnictwem było, pamiętam czas, gdy wydawano go na papierze omal toaletowym, a na jakiś czas zdaje się całkowicie zniknął. Jaa, jeżeli chodzi o ulubiony kolor, to zawsze ceniłem tylko zielony i z tego powodu w czasie najgłupszej wojny współczesnej Europy, nie polowałem prawie rok. Temat, jak każdy jest szeroki i można by tak gawędzić w nieskończoność, czy ja jednak wiem, czy duża ilość myśliwych może uzdrowić koło? Pewnie ilość zrzucających się wzrośnie, to fakt, czy to jednak ma jakikolwiek związek z sytuacją w przysłowiowym lesie? Wątpię. Miłego dnia! Sz. Kropaczewski. Stary borsuk
Uważam, że to dobrze Stary borsuku, że poruszyłeś temat i dyskutujemy o nim. A, że posiadamy inną agrumentację to też dobrze. Tak się złożyło, że wychowałem się podobnie jak wielu na Łowcu Polskim. Miałem również dostęp do roczników od lat 30 ubiegłego wieku. Moja przygada z tym periodykiem skończyła się na początku lat 80. Wówczas stwierdziłem, że zabarwienie pisma z zielonego zmieniło się na inny kolor. Mimo, że mineło już wiele lat i obecnie czytam inne tytuły to ten odcień i retoryka gdzieś tam pozostała w pamięci. Czytając odpowiedz Kolegi na mój wpis przypomniały mi się ówczesna retoryka. Żyjemy obecnie tu i teraz. Jakieś tam obszary hodowli zagrodowej lub na wydzielonych obszarach przykłady intensywnej hodowli były i są u nich i były i są u nas. I z dostępnością tak u nich jak i u nas jest różnie. Słaba kondycja finasowa wielu kół. To fakt. Ale tak jest również w różnych firmach. Ich kondycja finansowa jest różna. Jedni padają inni tworzą nowe podmioty. To naturalne. Więc może trzeba przyjmować więcej młodych prężnych ludzi i prowadzić bardziej efektywną, a nie efektowną gospodarkę łowiecką w kołach. Wówczas kondycja finansowa się poprawi i będzie lepiej.
Witaj Kolego! Uprzejmie dziękuję za komentarz i powiem tak. Ponownie swojego artykułu czytał nie będę, ale pewnie nie do końca napisałem tak, jak mi Kolega sugeruje. Napisałem chyba, że myśliwych istotnie może być wielu (np, jako niezrzeszonych) gorzej gdy wielu ich ma konkretne koło dysponujące określonym areałem łowiska. Ja nie jestem znawcą łowiectwa światowego, ale na zachodzie mam też rodzinę i oni mówią mi tak, broń to ja mogę mieć, stoi za szafą, ale na polowanie to mnie nie stać, bo nie posiadam własnego łowiska, mogę owszem strzelić do kaczki która przeleci nad moim podwórkiem. Poza tym, to na zachodzie prowadzi się chodowlę zagrodową i nazywa się to co tuczy granulowaną paszą, zwierzyną dziką. Koła, owszem mogą się bronic przed chętnymi, ale prawnie pewnie nikomu kto mieszka na terenie ich obwodu odmówić nie mogą, mogą owszem postawić mu pewne progi. Wszelkie progi zaś doskonale pokonuje gruby portfel, szczególnie dzisiaj, gdy kondycja finansowa kół jest z reguły kiepska, bo wykańczają je szkody w prywatnych uprawach, pegeerów już nie ma, a i LP prowadzą inną polityką niż wtedy, gdy byłem młody i ładny. Darz bór. Stary borsuk
Przeczytałem uważnie artykuł kol. Stary borsuk@. Ogólnie tekst jest o przeludnieniu w kołach łowieckich i nadmiarze myśliwych jako takich. Autor nawet próbuje szkicować pewne rozwiązania systemowe dla rozładowania tego problemu. I tak n.p. autor zauważa, że dostęp do posiadania broni myśliwskiej i prawo do polowania nie może być oderwany od realiów danego koła łowieckiego. To jest trochę sztuczne założenie. Polowania definiuje koło PZŁ. Natomiast posiadanie lub nie posiadanie broni myśliwskiej czy też prawa do posiadania tejże leży zupełnie gdzie indziej. Jest w gesti instytucji zewnętrznej, która z łowiectwem nie ma nic wspólnego. Przeludnienie. W kołach łowieckich jest niepisana zasada - limit ilościowy. Koła trzymają się tego limitu jak niepodważalnej reguły. Wszelkie próby przebicia się kończą się prawie zawsze tak samo - mamy komplet. Czy u nas jest dużo myśliwych? Nie! N.p. w republice francuskiej, która jest 2x większa od Polski poluje 1,4 miliona osób. W przeliczeniu na porównywalny obszarowo obwód łowiecki jest ich prawie 7x więcej. Dokładnie 6,7 raza. Dostęp do związku łowieckiego czy kupno broni jest nieporównywalnie prostsze niż u nas. Mimo to ilości pozyskiwanej zwierzyny z 1000 hektarów jest zdecydowanie wyższy niż u nas. Czyli problem nie leży w t.z. przeludnieniu ale gdzieś indziej. Również średnia wieku w kołach cały czas rośnie. Może to jest spowodowane hermetycznością wielu kół łowieckich?