Reklama

Magia myśliwska część I - Przyzywanie szczęścia

[p]Człowiek łowiectwem zajmuje się od pradziejów - była to jedna z pierwszych aktywności istot ludzkich, tuż obok pokrewnego rybołówstwa i zbieractwa. Pierwsze formy kultu i religii narodziły się właśnie wśród pierwotnych łowców, dla których polowanie było źródłem przetrwania, a więc w następstwie czci i traktowania z ogromną estymą. W pierwszych polowaniach nic nie było przypadkowe: myśliwi obmyślali przed nimi strategię postępowania niemal jak na wojnie, przygotowywali się do nich fizycznie i psychicznie. Nic więc dziwnego, że oczekiwali w tej materii również przychylności sił wyższych i to w sprawach łowieckich wznosili pierwsze modły i odprawiali rytuały.

Chociaż z jaskiń wyszliśmy bardzo dawno temu, mamy parę wspólnych cech z naszymi praprzodkami. Nie tylko kły, owłosienie na ciele, czy kość ogonowa są pozostałościami łączącymi nas z przeszłością - to także lęk przed ciemnością, potrzeba życia we wspólnocie, oraz... nie mająca obecnie naukowego poparcia wiara w przesądy, czary i zabobony. Są nawet osoby uważające, że polowanie to w dzisiejszych czasach właśnie atawizm, pozostała w genach potrzeba, dziś niemal nieuzasadniona. Cóż, biorąc pod uwagę mnogość myśliwskich dynastii, gdzie w danej rodzinie poluje się od pokoleń, mogę stwierdzić, że coś w tym jest. Każda nacja, wspólnota lokalna, grupa społeczna ma swoje własne, charakterystyczne dla niej przesądy i wierzenia, a myśliwi nie stanowią tutaj żadnego wyjątku. Postaram się opisać co ciekawsze przesądy, jakie zdążyłam poznać w trakcie swojej przygody z łowiectwem, a zaczniemy od metod sprowadzania szczęścia na polowaniu.

Niebagatelne znaczenie ma już samo przebudzenie się przed polowaniem. Niezbędne jest splunięcie w prawą dłoń, leżąc jeszcze w łóżku, wstanie z niego koniecznie prawą nogą, oraz naplucie do prawego buta, w którym mamy zamiar wybrać się na łowy. Może niezbyt estetyczne, ale wielu Kolegów zapewnia o powodzeniu! Rodzinę i sąsiadów wcześniej trzeba poinstruować, iż jeżeli ujrzą nas w pełnym rynsztunku, jedynym właściwym zwrotem wypowiedzianym w naszą stronę jest "Darz Bór!", żadne powodzenia, udanych łowów, szczęścia i pomyślności! Co to, to nie!

Kiedy ustawiamy się na zbiórce przed polowaniem, nie możemy stawać w prostej linii - powinniśmy utworzyć choćby delikatny półokrąg. Zwyczaj ten, urastający obecnie do rangi przesądu, pochodzi właśnie z czasów prehistorycznych, kiedy to ludzie skupiali się ciasno w półokręgu, aby ogrzewać się wzajemnie i wzmacniać poczucie bezpieczeństwa i wspólnoty. Na polowaniu dobrze nosić przy sobie złotą monetę, lub choćby zwykłą złotówkę jako amulet, aby przywabić szczęście ku sobie. A kiedy już nam się poszczęści i strzał do zwierza będzie celny, wtedy zachowajmy łuskę ze śmiertelnego pocisku - w następnych łowach to ona będzie przynosić nam farta i poprawiać naszą celność.

Wiele Koleżanek i Kolegów ma swoje własne rytuały domowe, które praktykują przed polowaniem, aby zwiększyć swoje powodzenie. Zadając kiedyś pytanie o prywatne przesądy użytkowników pewnego forum o tematyce łowieckiej, uzyskałam nieprawdopodobne odpowiedzi - niektóre wywołujące salwy radosnego śmiechu. Jeden z Kolegów ma swój szczęśliwy sweter, który ubiera na polowania, inna Koleżanka różowy szalik, który przynosi farta. Grupa Koleżanek przed wspólnym polowaniem robi tzw. petardę, czyli bojowy okrzyk z energicznym wyskokiem - na pewno jest to gest podnoszący morale i zagrzewający do łowów. Inny Kolega podnosi, że szczęście w polowaniu przynosi coś... ukradzionego hmm... kurtyzanie. Ja tego nie mogę potwierdzić! I jakoś żaden nieanonimowy Kolega też nie chciał.

Ja osobiście dość dużą wiarą darzę przesądy myśliwskie, a to dlatego, że je znam. Działa już u mnie mechanizm samospełniającej się przepowiedni, więc dla lepszego komfortu psychicznego wolę już wstać tą prawą nogą, stanąć w półokręgu i obrócić w palcach złotówkę na stanowisku. Modlitwa do św. Huberta to rzecz obowiązkowa przed polowaniem, nawet, gdy nie darzy. Ale wielu znam Kolegów, którzy w żaden przesąd nie wierzą, a rozkłady mają przeobfite i do pozazdroszczenia! Ot, wszystko kwestia wiary i podejścia! Z pewnością przesądy myśliwskie są bardzo ważnym elementem tradycji i kultury łowieckiej, a więc także narodowej, i jako takie powinny być przekazywane dalej i pielęgnowane, byśmy nadal mieli świadomość ciemnej jaskini rozbrzmiewającej śpiewem szamana w naszyjniku z niedźwiedzich pazurów, z której wszyscy się wywodzimy.

Darz Bór!

P.S. Zapraszam na mojego prywatnego bloga, który znajduje się pod adresem www.jagermeisterin.blog.onet.pl - jest on w całości poświęcony łowiectwu, można w nim znaleźć sporo felietonów na rozmaite tematy. ZAPRASZAM![/p]
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Dajrota 2013-01-10 13:15:03

    Proszę zaglądać na moje wpisy - wszystko będzie! Wiadra, baby z kolankami, a nawet sroki i węże!!! Jakbym wszystko opisała w jednym artykule, to byście za szybko o mnie zapomnieli ;)

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Irion 2013-01-10 10:07:33

    A najważniejszego KOLANKA to nie byłoooo :(

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Dajrota 2013-01-09 13:22:46

    O pustych wiadrach i babach będzie w kolejnej odsłonie ;) Mam jeszcze spory zapas innych przesądów, ale w powyższym wpisie, jak wskazuje tytuł, zajęłam się przyzywaniem szczęścia - z pechem będziemy się zmagać kiedy indziej!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Redakcja 2013-01-09 12:03:30

    To prawda, przesądy są nieodłącznym elementem naszych polowań i nigdy nie lekceważone. Ale z tego co czytam, wnioskuję, że mają one też i swoją regionalność, co wskazuje na fakt, że o niektórych nie wiedziałem, zaś inne pominięto, jak np. baba z pustym wiadrem, to budziło zawsze moje przerażenie... Ale też nie słyszałem o łusce od naboju i teraz będę miał dylemat, bo moim zwyczajem było, że każdą łuskę od naboju kulowego strzelonej zwierzyny zabierałem z sobą, w domu, pakowałem do niej opis miejsca zdarzenia, co obecnie bez przeszkód jestem w stanie odtworzyć każde takie polowanie, ale i też bardzo często wracałem z następnego na laurach. Mogło to być synonimem przesądu szczęścia myśliwskiego! Dobry, lekki temat poświątecznej publicystyki myśliwskiej. Pozdrawiam serdecznie i zapowiadam się w gościnę, bo dawno nie byłem... Db.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do