Reklama

Myślistwo – „zacniejsze zajęcie między męskie zabawki”?

Na wstępie przepraszam, jeżeli nie całkiem dokładnie przytoczyłem cytat, który odtworzyłem po latach z zawodnej pamięci Starego borsuka. Niestety, nie jestem już w najlepszej kondycji fizycznej, a co do kondycji intelektualnej, to każdy ma szansę się wypowiedzieć pod moim materiałem – tym, czy innym, bo ukazało się tu już ich parę. Proszę to robić, ja na pewno się nie obrażę i sam obrażać nie zamierzam, ale od wyrażania własnych opinii o problemach - nie odstąpię.


Obiecałem kiedyś Kolegom, że o problemach szeroko rozumianego łowiectwa, wypowiem się kiedyś jako „adwokat diabła”. (Advocatus diaboli – reprezentant drugiej strony medalu w procesie beatyfikacyjnym) Czemu tak? Skoro sam polowałem ponad trzydzieści lat i z czynnego uprawiania łowiectwa nie zrezygnowałem bynajmniej z powodów ideologicznych, czyli jakiegoś radykalnego olśnienia, jakiego doznał np. w swoim czasie Budda?

Myślę, że na te wszystkie pytania odpowiem logicznie, ale najpierw pewna prawda ponadczasowa. Żaden byt na świecie nie jest idealny – łowiectwo również, a najgorszym przyczynkiem dla powstania i utrwalenia się negatywnej opinii o tym co się robi, jest zaprzeczenie temu nadrzędnemu paradygmatowi. Każdy, kto traktuje poważnie to, co robi – tutaj uprawia łowiectwo, a ściślej mówiąc poluje, nie powinien przede wszystkim zapominać o historii patrona swojej organizacji – św. Hubecie.

Ja, w żaden sposób się z nim nie utożsamiam, bo świętym nigdy nie byłem, i szans na taką ocenę swego życia nie widzę, ale powtarzam raz jeszcze, św, Hubert – jak powszechnie wiadomo, też doznał w pewnej chwili jakiegoś olśnienia i swój stosunek do myślistwa zmienił dość radykalnie... Cóż, wydaje się mnie, że wielu współczesnych nemrodów jego ideały nosi... tylko na kapeluszu. Trudno tutaj wręcz mówić o ideałach, raczej już o rozmaitych martwych symbolach i gadżetach...

Doskonale rozumiem to, że przyjmując dobrowolnie i samozwańczo funkcję wiadomego adwokata i to na łamach łowieckiego portalu, zachowuję się jak wróg wewnętrzny, czyli najgorszy, ale nie o opinię o łowiectwie Starego borsuka tutaj idzie. Chodzi przecież o to, jak jesteśmy postrzegani przez tzw. „opinię publiczną”, a jak jesteśmy, to już każdy sam wie. Pytanie jednak – czemu? Pozostaje otwarte. Odpowiedź na każde pytanie powinna być zaś szczera, bo wszelkie próby tzw. „ściemniania”, zawsze przynoszą efekt odwrotny od zamierzonego.

W moich dobrych czasach mówiło się, że najlepszymi specjalistami od wyjaśniania każdej sprawy są uczeni radzieccy. Cóż, państwa radzieckiego już nie ma, a więc i uczeni pewnie odeszli w niebyt, a byli to spece co się zowie. Wiem na przykład, że wyjaśnili pewnemu polskiemu myśliwemu fenomen znikającego byka, który to casus nasi profesorowie uznali za zwidy i omamy. Oni zjawisko znikającego byka dobrze znali! nawet bez badania – to był po prostu „skurczybyk”!

Wróćmy jednak do powagi. Historyjkę o pomniejszającym się aż do kompletnego zniknięcia byku, przytoczyłem przecież nie bez kozery. Otóż „uczeni” całego świata, potrafią znaleźć uzasadnienie dla każdej, chociażby najgłupszej tezy i nie przekreślając bynajmniej nauki jako takiej, z pewnym dystansem odnoszę się jednak do rozmaitych hitów i cudów objawionych, bo wszystko weryfikuje po czasie życie i często to, co było złapaniem Pana Boga za nogi, okazuje się niewypałem albo i tragedią. Amerykański gołąb wędrowny uznawany jest za najliczniejszy (były!) gatunek ptaka na ziemi. Były, bo dzisiaj nie żyje już żaden. Normalnie go wystrzelano, ponoć nawet z dział nabijanych śrutem.

Ameryka jest za wielką wodą, my, mieliśmy tutaj nie tak dawno „plagę” innego gatunku – gawrona. Dzisiaj ze wstydem przyznaję, że również miałem swój udział w jego eksterminacji. „Gap” było w mojej okolicy zatrzęsienie, dzisiaj nie ma ani jednej lęgowej, owszem, jakieś małe stadka zalatują tutaj zimą z północy.

Kolega „Nemrod” napisał - moim zdaniem słusznie w swoim komentarzu pod materiałem o słonce, że człowiek z wiekiem ma inne spojrzenie na rozmaite sprawy niż wtedy, gdy był młody. Ja powiem, że z całą pewnością! Kiedyś, kiedy byłem młody i piękny (przynajmniej w myśleniu!) z wielką werwą uzasadniałem mojemu „zielonemu” szwagrowi potrzebę istnienia łowiectwa. Wszystko szło bardzo ładnie (podobnie jak dzisiaj), gdy wskazywałem na potrzebę regulacji stanu dzików, jeleni, sarn, etc. Opadły mi wary, gdy ten zapytał: a co z ptaszkami, zającami i tego rodzaju drobnicą? Lekko skłamałem wtedy, że np. kaczki potrafią skutecznie wymłócić owsisko. Wiem, że potrafią, ale nawet w „moich” czasach nie było to problemem, bo kaczek nie było aż tyle.

Co potrafi wymłócić słonka? Tego to ja nie wiem, bo naukowcem radzieckim nie jestem, sądzę jednak, że nic. „Naukowe” tezy mówiące o tym, że czym się więcej zabije, tym więcej będzie! (?) mnie nie przekonają nigdy. Pamiętam bardzo dobrze czasy, gdy prowadziło się planowy odłów zajęcy, gdy polowało się na nie w kotły i kiedy w Łowcu pisano, że bodajże z niemieckich badań wynika, iż odstrzał sarny można śmiało zwiększyć o ileś tam procent w stosunku do szacowanego stanu populacji w danym kompleksie, bo w istocie jest ich więcej i będzie to bez żadnej szkody dla gatunku. Oryginalne, nie ma co...

Logicznym zadaniem i racją bytu łowiectwa, jest zapanowanie nad chaosem wprowadzonym w środowisko przez jeden, uzurpujący sobie prawo do wszystkiego gatunek – człowieka. Sam jestem człowiekiem i zarówno ze względów logicznych - których nie chcę tutaj nadmiernie rozwijać, aby nie popaść w nadmierną łopatologię, ani dlatego, żeby nie biczować nadmiernie gatunku do którego należę, staram się niczego nie przeginać i wyrazić racje, których niektórzy jakby nie dostrzegali.

Czytałem tutaj kiedyś materiał traktujący o tym, że Polska posiada bardzo mały wskaźnik nasycenia kraju myśliwymi. Autor uznał to za błąd i przytaczał przykłady z innych, ościennych krajów. Otóż, ja miałem wątpliwą „przyjemność” polować z takimi „myśliwymi” z Zachodu i uchowaj Boże, abyśmy doczekali takich czasów. Każdy potencjał musi być rozładowany. Nieograniczony lub łatwy dostęp do broni, musi skutkować jednym – jej użyciem. Broni nikt nie kupuje dla parady, broń służy do strzelania i broń strzela! Pytanie tylko - do czego (lub kogo!) się strzela i po co?

Jeżeli mi ktoś powie, że potencjalny posiadacz wiatrówki trenuje wyłącznie na strzelnicy, a w najgorszym wypadku to strzela do puszek w piwnicy bloku, w którym mieszka, to ja mu nie uwierzę. Koniec, kropka.

Następny przykład dętej ideologii. Od wielu lat w okolicy, w której mieszkam, nikt kuropatwy nie widział, ale pamiętam czasy, gdy ptak ten był gatunkiem powszechnie występującym, potem było już tylko gorzej i to pomimo prób zasilenia łowiska importem, ale teoria o korzystnym wpływie „przestrzelenia” stad, przetrwała do samego końca. Proszę nie posądzać mnie o to, że za główny powód zaniku pewnych gatunków uważam ich wybicie przez myśliwych, sprawa jest z całą pewnością bardziej złożona, ale nie powołując się na badania uczonych radzieckich można śmiało powiedzieć, że każdy gatunek - szczególnie osiadły – aby przetrwać, musi zachować minimalny poziom występowania na danym terenie. Oczywiście ma to kardynalny związek z genetyką, ale nie tylko, bo faktem jest to, że po przekroczeniu pewnego minimalnego stanu populacji, jej los jest przesądzony.

Reasumując. Rola myśliwych w racjonalnej gospodarce zwierzyną grubą jest wobec braku wielkich drapieżników absolutnie uzasadniona i niezbędna. Powrotu do natury w tym zakresie nigdy już nie będzie, przynajmniej tak długo, jak będzie istniała ludzka cywilizacja. Uzasadnienie potrzeby polowania na zwierzynę drobną, jest – przynajmniej w obecnych warunkach, bardzo naciągane, mówię to otwarcie i odpowiedzialnie. Jestem - niestety - ale jednym z tych, którym to obecnie przeszkadza. A jeżeli ktoś powołuje się na naukę przez duże N, to ta ostatnio twierdzi, że na naszych oczach rozpoczęło się „wielkie wymieranie”. Na kogo kolej?
Darz bór!

Szczepan Kropaczewski










Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Redakcja 2012-05-20 01:13:33

    Wybacz Kolego Szczepanie ! Rzeczywiście mogłem Cię ubawić, ale czytając, skupiłem swoją uwagę uwagę na słowa treści tego wiersza i zgubiłem wplecioną w jego treść datę tomiku. Ale poprawię tym, że już wcześniej zwróciłem uwagę na treści Kolegi publikacje, artykuły, dlatego czytuje je z analizą i wątkami, bo trochę przypominały mi lekcje literatury Polskiej i mojego profesora, który nas strasznie "piłował. Analitykiem tego przedmiotu byłem doskonałym, bo na egzamin maturalny wytypowałem trzy tematy, z których jednym trafiłem bezbłędnie, a o drugi temat zahaczyłem. Więc, jeszcze raz przepraszam i Darz bór - St. B.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Stary borsuk 2012-05-19 16:56:10

    Szanowny Kolego! Przyznaję, że lekko mnie ubawiłeś! Myślałem że z kontekstu wynika jasno, że to ja popełniłem ten tomik i ten konkretny wiersz. Wskazuje na to chociażby data i cała reszta, szkoda, że w komentarzach utwór poetycki wygląda jak proza, ale takie są uroki i zasady odnoszenia się do tematu w komentatorskiej ramce. Do tej pory wydałem dwa tomiki >Kwiat kaktusa< ISBN987-83-62263-21-9 i >Ziemio ma rodzona< ISBN978-83-62263-45-5 mam ochotę wydać trzeci, ale nie mam na to forsy, myślę, że niedługo zaproponuję publikację na forum dłuższego utworu p.tytułem >Dzik< Tytuł projektowanego tomiku, to >Kora dębu< z wielkopolskiej kniei Szczepan, Stary borsuk

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Redakcja 2012-05-19 15:05:11

    Bardzo dziękuje Szczepanie, a któż jest autorem tego tomiku, w którym taki pean, hołd, złożył temu tak przelotnemu, pięknemu i tajemniczemu ptakowi wiosennej nocy ? Czytając to, może komu co zostanie...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Stary borsuk 2012-05-19 09:54:27

    Słonka Słońca złote dzidy czerwienią się kraszą szyjąc czar wieczoru strumieniami cieni... Pierwszy oddech wiosny półmrokami gaszą na listkach i pąkach dziewiczej zieleni Nad olchą porosłe polan niskie mszary płyną od mokradeł mgieł ulotne smugi... Az po bór sosnowy, dostojny i stary kędy bije źródło płynącej tam strugi... Ona stawu tonie syci nieustannie aby żabie chóry kładły w niej swe skrzeki.... I ważki zielone bzykały paradnie tam, gdzie świat ich cały, bliski i daleki... Świat ograniczony dla życia marności które rechot wznosi nad wody zamglone... Strumień mu jedyną droga do wolności a życie osiadłe, korzenne, zielone... Tam żółty kaczeniec nad nurtem się płoni niby skarb Midasa ze starego mitu... Złotem swego kwiecia przegląda się w toni i jak Narcyz płochy - nie kryje zachwytu... Lecz pożar na dachu gaśnie starodrzewu i noc pierwszych gwiazdek zapala neony.... Umilkły już trele, nie słychać już śpiewu ale, tajemnicze płyną kędyś tony... Czyżby leśne nimfy drwala tutaj zwiodły? Gdzie torfów rozległych rozpasana głusza... Aż ten udręczony, odmówiwszy modły uleciał w objęcia boga Morfeusza? Płynie nad halizną ptak z ogromnym dziobem i z rzadka wydaje tajemne chrapanie... Raz jeszcze o boże nim stanę nad grobem przeżywam ten spektakl... Dziękuję Ci Panie... Sz. Kropaczewski 14.03.2010r. Z tomiku Ziemio ma rodzona Darz bór!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Stary borsuk 2012-05-19 07:16:25

    Drogi Kolego Nemrodzie. Bardzo Ci dziękuję za zainteresowanie moimi gryzmołami, oraz za rzeczowy komentarz odnoszący się do konkretnej, niewątpliwie kontrowersyjnej sprawy. Widzisz, mnie życie nauczyło jednego, co niby wszyscy i od zawsze wiedzą. Prawda bywa mniej atrakcyjna od blichtru rozmaitych teorii. Myśliwi wykonujący bardzo potrzebną społecznie funkcję, muszą niestety ale bardzo uważać na wszelkie niuanse związane z tym co robią, bo łatwo jest się ubrudzić, ale trudniej pozbyć się plamy. Darz bór! Szczepan

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Redakcja 2012-05-18 22:54:10

    Zaglądam do Ciebie Kol. Szczepanie na stronę i czytam to co piszesz. Przyznam, że podziwiam tematy, które poruszasz. Są w nich wątki nad którymi się zatrzymuję w zamyśleniu, jakby dla zastanowienia się, bo wyrywasz je z głębi istoty łowiectwa i wyczuwam właśnie w tych wątkach rozumienie ich wartości z dystansu i czasu przemijania. Coś w rodzaju lekcji literatury szkolnej z pytaniem profesora o analizę, zawartych w tym utworze przez autora wątków. Nie raz mam chęć zaczepić o nie, ale się boję brnąć w nie. Ale podoba mi się ten rodzaj Twoich zaczepek tematycznych, dotyczących oraz przekładających się na myślistwo, które uprawiamy, a które dla wielu wokół nas jest trochę kontrowersyjne. więc pisz i pobudzaj ludzkie umysły do myślenia nad otaczającym nas światem przyrody. Darz bór stary Borsuku- do zobaczenia na twojej stronie !

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do