Nie raz zdarzyło się nam powiedzieć, że ktoś wyrwał się jak Filip z konopi. Nierozsądne wyjście przed szereg zostało skwitowane za pomocą przysłowia. Nie wszyscy jednak wiedzą, skąd wzięło się to określenie. Źródeł należy szukać w myślistwie.
Pamiętać przecież trzeba, że Filipem nazywano wszakże zająca, że w konopiach ogary traciły węch i że wyrwanie się z nich oczywiście nie należało do pociągnięć najmądrzejszych. Skąd się czasem bierze trudność rozszyfrowania przysłów myśliwskich? Choćby dlatego, że zawierają one staropolskie i typowo myśliwskie określenia, które laikowi nie są znane. Przysłowia myśliwskie miały także uczyć języka łowieckiego: „Przy domu psy szczekają, w kniei zaś grają", „Skromny jak zając w kapuście", „Młodzik niewolnik, maisz towarzysz, ćwik pan".
Wpływ słownictwa myśliwskiego, określeń stosowanych w trakcie polowań jest mnóstwo. Wpisują się one w język polski pod postacią wielu zwrotów, a nawet istnych porzekadeł: „Wziąć kogoś na lep", „Kluczyć jak zając", „Wywieść kogoś w pole", „Wystawić kogoś na wabia", „Złapać zająca", „Strzelać w kaczy kuper", „Wywinąć kominka", „Całować z dubeltówki", „Wykurzyć jak lisa z nory".
Przysłowia są też skarbnicą określeń, charakterystyką postaw jakie reprezentowali myśliwi. Warto choćby przytoczyć tutaj kilka z nich: „Dobry myśliwy zły rolnik", „Z rybaka, myśliwego, młynarza nie będzie gospodarza", „Strzelec i gracz nigdy nie bogacz", „Kto poluje i rybi tego chleb chybi", „Kto ma zbyt tłustą stajnię i psiarnię ten ma chudą oborę", „Łże jak myśliwy", „Każdy strzelec —Waligóra".
W tego rodzaju zwrotach mogła znajdować się również przestroga. Wielu z myśliwych pamięta może przysłowie, „Poty dobrze, póki człek za zwierzem idzie, ale źle kiedy zwierz już człowieka szuka". Warto mieć na uwadze, to zdanie, gdy zapędzimy się i nierozważnie pójdziemy po tropie ranionego odyńca. Myśliwskie zwroty
Komentarze opinie