Nagły wzrost szkód w uprawach rolnych a gospodarka łowiecka w naszych kołach
Poluje.pl
21/05/2012 08:02
1
W uprawach rolnych zwierzyna robiła szkody od zawsze, ale nie na taką skalę jak teraz. Cofając się i patrząc na tereny bytowania zwierzyny kiedyś i dziś, widzimy oczywiście dużą różnicę, w miejscach gdzie kiedyś było zasiane zboże czy rósł las są zabudowania. Patrząc na las, również da się zauważyć różnicę w postaci kilometrów siatki ogradzającej młodniki, kiedyś lasu nie grodzili, las rósł, zwierzyna w nim była, ale było jej mniej.
Pamiętam, jak obwody o powierzchni 10 tys. ha miały plan dzika na poziomie 60 sztuk i to było trudne do wykonania, a rolnikom wypłacano odszkodowania w wysokości 2 tys. zł i to było już dużo. Teraz zabieramy lub maksymalnie ograniczamy zwierzynie teren, w bardzo krótkim czasie obudziliśmy się z letargu przeszłości i podnieśliśmy plany o kilkaset procent. Szkody rosną i zwierzyny przybywa.
Kiedyś locha była lochą, a teraz ma 25 kg i 4 warchlaki, kiedyś huczka była w jesieni, a teraz trwa cały rok i wszyscy zastanawiamy się, czym to jest spowodowane? Gwałtowny wzrost populacji zwierzyny łownej wiąże się oczywiście ze wzrostem szkód i odszkodowań.
Dlaczego tak się dzieje, każdy powinien odpowiedzieć sam sobie na to pytanie. Ja tłumaczę to zaniedbaniami w gospodarce łowieckiej w przeszłości, a dokładniej mówiąc brakiem odpowiednich inwentaryzacji zwierzyny i zamrożeniem przez kilka lat planów łowieckich, dużym ograniczaniem lub wręcz zabranianiem myśliwym przez zarządy kół pozyskiwania dzików po wyżej 40 czy 50 kg, a w głównej mierze loch, do tego dołączmy nagankę społeczeństwa na myśliwych i mamy to co mamy.
W jednym z kół zaczęto ograniczenie szkód 2 sezony temu, bo pomimo że koło jest bardzo bogate i nie organizujemy polowań dewizowych, to wypłata odszkodowań zjadała im część budżetu, którą mogli wydać na inny cel. Zrobili wiosenne liczenie zwierzyny, nie było ono do końca rzetelne, ale dawało jakiś obraz populacji. Zaczęto rozmawiać z ludnością zamieszkującą na terenie obwodu, bo głównym czynnikiem zwiększenia szkód było wyrzucanie za płot wszelakich resztek, co ściągało zwierzynę, głównie dziki, które to po przekąsce pod płotem szły w kukurydzę i pszenicę, aby dojeść. Zwiększono ilość pasów zaporowych i oczywiście plan dostosowano do wyniku liczenia.
Zaczęto współpracować z rolnikami, bo ci są w stanie odpuścić część odszkodowania, jeżeli widzą chęć współpracy i pomocy z naszej strony. Najwięksi w obwodzie rolnicy poszli na współpracę, w uprawach wykaszali pasu, przekazywali kołu duże ilości karmy ,a myśliwi pobudowali zwyżki wolno stojące, łatwe do transportowania, porozstawiali je i pilnowali solidnie pól.
Zaletą zwyżek jest to, że są stabilne, podłoga jest na 2,5 m nad ziemią, myśliwy czuje się jak na ambonie bez dachu, a jednocześnie są tak lekkie, że samemu można je przeciągnąć w inne miejsce, ponieważ dziki zapamiętują miejsca rozstawienia zwyżek i po oddaniu kilku strzałów ze zwyżki dziki zmieniają trasę wędrówki tak, aby jak najbardziej oddalić się od miejsca, które im zagraża.
Do tego w lasach otaczających pola zrobiono pasy zaporowe i wyznaczono pasy okresowego zakazu polowań, po to, aby zatrzymać zwierzynę w tych miejscach z dala od pól. Skutkiem tych działań, czyli dokarmiania w lesie i pilnowania pól było wyparcie dzików do lasu, gdzie miały co jeść i spokój. Oprócz tego stosowano środki zapachowe ,ale nie typu hukinol, bo do tych dziki się przyzwyczaiły, a ich zapach jest uciążliwy i przeszkadza przy pilnowaniu, stosowano najzwyklejsze perfumy dla ludzi, na obrzeżach upraw porozstawiano najzwyklejsze strachy na wróble nasączone perfumami i co dwa dni je przestawiano,żeby dziki się nie przyzwyczajały.
Do tego koło zakupiło petardy i o różnych porach w ciągu dnia i nocy myśliwi, spacerując po ścieżkach technologicznych, detonowali je, przez co nie dawali spokoju dzikom podczas żerowania w uprawach i zmuszali je do dobrowolnego przenoszenia się na pasy zaporowe w lesie.
Dzięki takiemu przedsięwzięciu szkody spadły czterokrotnie w pierwszym roku i jeszcze dwukrotnie w drugim, a poniesione koszta były niewspółmiernie małe w stosunku do wcześniejszych odszkodowań wypłacanych rolnikom.
W tym roku zrobili dużą inwentaryzację wiosenną we współpracy z kołami ościennymi i na lato zaplanowali dwa liczenia metodą obserwacji porannej i wieczornej. Do wyników liczenia ma być dodana ilość zarejestrowanych upadków pod kołami samochodów i z innych przyczyn i na tej podstawie wynik wyjdzie dość dokładnie.
Na tej podstawie koła będą mogły ustalić roczne plany pozyskania zwierzyny dopasowane do rzeczywistej pojemności łowiska. Zbyt dużą ilość zwierzyny w łowisku teraz odczuwają finanse kół, które płacą odszkodowania, a za jakiś czas może to odczuć środowisko naturalne, na którego naprawę może być za późno i jeżeli teraz nie będziemy racjonalnie gospodarować zasobami, które mamy, później będziemy się zastanawiali, dlaczego tak się stało.
Każdy z nas, wstępując do grona braci łowieckiej, zgodził się przestrzegać pewnych zasad i jeżeli tych zasad przestrzega i obliguje kolegów w swoim otoczeniu do tego, to może dużo zdziałać, nie tylko ograniczyć szkody łowieckie, ale i w kole ograniczyć zgrzyty i kłótnie. Zwierzyna była pierwsza, a my jesteśmy po to, aby gospodarować nią w odpowiedzialny sposób i tylko razem możemy robić to dobrze i bez szkody dla środowiska naturalnego.
Każdy obwód ma swoją specyfikę, to oczywiste. Jeżeli np. konkretne łowisko obejmuje mały fragment kompleksu leśnego, ale taki, który graniczy z polami uprawnymi, a one są integralną częścią danego łowiska, to kłopot jest pewny. O innych powodach obserwowanego zjawiska (poruszonych również w tym materiale) już pisałem, ale jest jeszcze jeden powód wspomnianej biedy. Otóż wiele obszarów sąsiadujących z kompleksami leśnymi, z uwagi na ubogą glebę zostało przekształcone w rejony rekreacyjne, pól się tam już nie uprawia i kiedy nastanie wiosna, wszystko co żyje dąży ku tym terenom, gdzie cokolwiek atrakcyjnego da się z pola ukraść. Reasumując konsekwentnie twierdzę, że szkody nie powinny być traktowane jako problem koła i rolnika, tylko jako problem SPOŁECZNY, czyli państwowy. Darz bór. Stary borsuk.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Każdy obwód ma swoją specyfikę, to oczywiste. Jeżeli np. konkretne łowisko obejmuje mały fragment kompleksu leśnego, ale taki, który graniczy z polami uprawnymi, a one są integralną częścią danego łowiska, to kłopot jest pewny. O innych powodach obserwowanego zjawiska (poruszonych również w tym materiale) już pisałem, ale jest jeszcze jeden powód wspomnianej biedy. Otóż wiele obszarów sąsiadujących z kompleksami leśnymi, z uwagi na ubogą glebę zostało przekształcone w rejony rekreacyjne, pól się tam już nie uprawia i kiedy nastanie wiosna, wszystko co żyje dąży ku tym terenom, gdzie cokolwiek atrakcyjnego da się z pola ukraść. Reasumując konsekwentnie twierdzę, że szkody nie powinny być traktowane jako problem koła i rolnika, tylko jako problem SPOŁECZNY, czyli państwowy. Darz bór. Stary borsuk.