
Początkowo chciałam tylko skomentować wpis kol. Nemroda73 „Szkoła żon i myśliwych”, ale kiedy zastanawiałam się nad treściami, które chciałam poruszyć, doszłam do wniosku, że napiszę nowy wpis jako komentarz. Proszę więc tak go traktować. Skupię się na trudnościach w związkach, na jakie napotykają ludzie młodzi /w naszym wypadku myśliwi/.
Młodzi myśliwi, przeważnie mężczyźni, ale to dlatego że jest ich więcej, /młode kobiety też/, myślą dzisiaj:
- Czy miłość i wolność osobista to dwie rękawiczki nie od pary?
Dla większości ważniejsza staje się przestrzeń własnej wolności, niż pragnienie dzielenia życia z partnerem. Żądanie „potrzebuję wolności dla siebie” zaszkodziło, a nawet uśmierciło wiele związków. Typowa dyskusja na temat wolności, pasji i braku miłości przewija się w niemal każdym nowym związku. Dzieje się tak wtedy, gdy jedno z partnerów ma poczucie że brakuje mu oddechu, jest stłamszone, nie są respektowane jego racje, stawia się go na pozycji tego, kto wpływa destrukcyjnie na związek. Na myśl o tym, że jego JA gdzieś się zatraciło, że teraz wszystko musi być MY, robi mu się niedobrze.
- Nie mogę pojechać na polowanie, spotkać się z kolegami, uprawiać ulubionego sportu itp.?! Drugi z partnerów czuje się urażony, niedoceniony, niekochany, próbując wtedy ratować związek, czyni drugiej stronie zarzuty, albo daje do zrozumienia, że nie wyobraża sobie bez niej życia, na każdym kroku „kontroluje buntownika” oraz próbuje go zatrzymać wiążąc ze sobą różnymi sposobami:
- Nie możesz jechać na polowanie, mama przyjeżdża!
- Nie pojedziesz na narty, bo jesteśmy umówieni do znajomych!
- Co rodzina powie, gdy nie będzie cię na imieninach u cioci!
Zamiast zaufać, że każdy związek ma potencjał, który daje mu szansę wyjścia z problemu obronną ręką, większość stawia na metodę przymusu i „krótkiej smyczy”. Tego nie wytrzyma żadna miłość. Tutaj trzeba postawić na dialog i spojrzenie na problem oczami drugiej strony. Zatrzymać miłość, dając partnerowi wolność jest wielką sztuką, którą musi się wykazać każdy związek. Kiedy opada poziom zakochania, para „nierozłączek”, która do tej pory świata poza sobą nie widziała, staje się na powrót dwojgiem ludzi o różnych osobowościach. Z romantycznej symbiozy zaczynają wyłaniać się cechy, które dopiero teraz nadają związkowi prawdziwy charakter. W żywym, dynamicznym związku oboje partnerzy musza mieć możliwość zmieniania swoich zapatrywań i sposobu zachowania. Jakże często słyszy się od drugiej osoby:
- Ale ty się zmieniłeś /zmieniłaś/, kiedyś byłeś inny, lepszy…!
Tak jak wszystko z czasem, także i my, nasz związek, relacje… - ulegają zmianom. Nie można zatrzymać czasu. Z upływem lat dorastamy /czasami nie/, zmieniamy się i tak być powinno. Nie wszystko trzeba dzielić z partnerem. Jest rzeczą zrozumiałą, że człowiek ma potrzebę posiadania i jest czujny wobec tego, co robi jego partner. W tym momencie nie zgodzę się z kol. Nemrodem73, który w swym wpisie obwinia samolubność, która jest powodem rozpadu związku. Zdaję sobie sprawę, że Kol. miał na myśli związki z dłuższym stażem, ja natomiast mówię o młodych, których jest mi żal, że tak szybko przeżywają rozczarowania. Ale pokażcie mi człowieka, który ze swej natury nie jest samolubny! /wyłączam tu relacje rodzice-dzieci/. Jakkolwiek wysoki jest to poziom samolubstwa, musimy umieć pozostawić w naszych związkach przestrzeń dla potrzeb drugiej osoby, które niekoniecznie muszą być takie jak nasze. Inaczej związkowi grozi usztywnienie, zastygnięcie. Miłość może być żywa tylko tam, gdzie akceptujemy całą osobowość partnera, z jej mocnymi stronami i słabościami.
Intymność to głęboka zażyłość, wzajemne zaufanie, a także szczere i otwarte relacje interpersonalne, w których dawanie i branie nie ma charakteru wzajemnego wykorzystywania. To prawdziwe zainteresowanie drugim człowiekiem i empatia. Częste wymówki zaczynające się od słów: „ty zawsze…, ty nigdy…, jak zwykle…, znów…itp. prowadzą często jednego z partnerów, albo obojga do wycofania się ze swego otoczenia – w sposób fizyczny lub psychiczny. Wycofanie się może być racjonalną i wolną decyzją partnera, który pragnie pozostać sam ze swymi myślami i problemami, aby doświadczyć swego „człowieczeństwa”, może też wynikać z wyuczonego sposobu reagowania ucieczką na sytuacje trudne, kryzysowe. W związku małżeńskim wycofanie się może przybrać formę „życia obok siebie”. Pewnie nie zdajecie sobie sprawy, ale egzystencja „obok siebie” dotyka większości „starych małżeństw”. Przykre to, a jednak wszędzie tam też była miłość!
Z lęku przed utratą wolności, wiele osób cofa się przed pełnym zaangażowaniem w związek. Tacy ciągle poszukują, a życie proponuje człowiekowi tak wiele wersji do wyboru, że ten czuje się w nich zagubiony i zdezorientowany. Niektórzy uciekają w świat wirtualny i tracą poczucie rzeczywistości. Inaczej niż dawniej, dziś rozstania i rozwody są na porządku dziennym. Ale pamiętajmy, życie mamy tylko jedno i nie pozwólmy mu, aby „przeleciało nam przez palce”.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
NIC DODAC NIC UJAC MOJA ZONA TO NAWET POLOWANIE MI GDZIE W POLSCE WYKUPI ABYM POJECHAL I SIE TROSZECZKE ROZERWAL BO JAK NIE TO PACA I TYLKO PRACA I TAKICH NIEWIAST WAM WSZYSTKIM ZYCZE............
Nic dodać,nic ująć.Mądre stwierdzenia,tylko tak wyrozumiałych osób jest bardzo mało i to z różnych powodów.Nawet kiedy je spotkamy na swojej drodze życia nie zawsze potrafimy to docenić.Myślę,że tutaj kwestia zaufania do drugiej osoby jest sprawą podstawową.Pozdrawiam,DB.
Mogę napisać na własnym przykładzie. Poznałem żonę będąc już myśliwym. Chodziliśmy, a raczej dojeżdżaliśmy do siebie około 300 km przez kilka lat narzeczeństwa. Kilka weekendów i wakacji spędziliśmy razem ze strzelbą na łonie natury. Był czas żeby poznać swoje hobby wzajemnie. Dziś moja lepsza połowa potrafi się mnie spytać czy strzelba mi za bardzo nie zardzewiała bo dawno nie byłem w lesie lub na jakiejś dłuższej wyprawie. Jak ona wyjeżdża na jakieś szkolenia lub ze swoimi pacjentami ja traktuję to normalnie i nawet mam wtedy czas na jakieś zaległe wizyty czy większe prace domowe, które lubię robić sam. Czyli każdy ma jakąś autonomię w związku i może właśnie dzięki temu ten związek trwa i trwa.
Byłem, zobaczyć co się dzieje..., pozdrawiam i gratuluję.