Pytamy, czy w Polsce będzie możliwe polowanie na łosie?Moratorium, w którym myśliwi orzekli, że nie będą strzelać do łosi przez 10 lat, przestało obowiązywać w październiku ubiegłego roku. Prawdopodobnie w ciągu kilku najbliższych tygodni minister środowiska zdecyduje, czy przywrócić możliwość odstrzału. Populacja łosi w naszym kraju wzrosła w czasie obowiązywania moratorium kilkakrotnie.
Mało kto dziś pamięta o przyczynach, dla których polscy myśliwi zdecydowali się opracować i podpisać moratorium. Dokument był odpowiedzią na decyzję byłego ministra środowiska Zygmunta Hortmanowicza, który uznał, że nasz kraj nie jest biotopem dla łosi i kazał je wystrzelać.
- Myśliwi powiedzieli wówczas nie. Łosie to kolejny gatunek, obok bobrów na przykład, który przed wyginięciem uratowali właśnie myśliwi – mówi Marek Matysek, rzecznik prasowy PZŁ.
Po wojnie w Polsce północno-wschodniej było 25 sztuk łosi. Podjęte przez myśliwych działania zwielokrotniły tę liczbę do około 2 tysięcy w 2001 roku. To wówczas, w odpowiedzi na plany ministerstwa, myśliwi zdecydowali, że nie będą strzelać do łosi przez 10 lat i podpisali stosowne moratorium.
Moratorium przestało obowiązywać w październiku ubiegłego roku. Wtedy też zaczęło się w Polsce wielkie liczenie łosi. Podjęte zabiegi reintrodukcyjne, również związane z pozyskiwaniem łosi z zagranicy, przyniosły skutek. Nadleśnictwa przesłały do Ministerstwa Środowiska swoje dane.
W liczbach są pewne rozbieżności (nie jest łatwo policzyć przemieszczające się stada), ale założyć można, że obecnie jest w naszym kraju około 9, a nawet 10 tysięcy tych zwierząt. Najwięcej kryje się w lasach północnej i północno-wschodniej, również centralnej Polski. Szczególnie liczne stada żyją blisko polsko-ukraińskiej granicy. Oczywiście największą ostoją łosi jest Biebrzański Park Narodowy.
W najbliższych tygodniach Ministerstwo Środowiska rozważy możliwość przywrócenia odstrzału łosi. Jest to o tyle uzasadnione, że stada powodują duże zniszczenia w lasach. Szczególnie cierpią młode sosny, które łosie obgryzają do „zera”. Stąd skargi leśników i rolników, w tym dochodzenia odszkodowawcze, które ministerstwo będzie musiało wziąć pod uwagę.
Na decyzję ministra czeka również Polski Związek Łowiecki. - Uważamy, że tam, gdzie jest najwięcej zniszczeń i gdzie występuje największa liczebność łosia, powinna być możliwość lekkiego przestrzelenia, z zachowaniem podstawowego stada oczywiście. Natomiast w pozostałych rejonach należy utrzymać zakaz redukcji i polowań na te zwierzęta - podkreśla rzecznik Matysek.
Przypomnijmy, przed 2001 rokiem, czyli przed moratorium, do samców łosi można było strzelać od 1 października do 30 listopada, natomiast do klemp i łoszaków dłużej: do 31 grudnia.
Komentarze opinie