Osłonięty pudłem wzniesionego ducha nad leśnych uroczysk rozścielone cieśni patrzy urzeczony – słucha - szeptów, pieśni... To knieja przemawia, do oka i ucha
czułego jak lisa wyostrzone zmysły. Przeżywa misterium cudownego daru którego, tak pragnie... jak nieba, jak czaru; wtem, hukiem przemówił! i marzenia prysły...
Ostrożny koziołek rudą plamą błysnął i trawy zielone burą farbą skropił. Skoczył jak rakieta, lecz krwią już zachłysnął!
i w niebyt ostatni jak echo zatopił... Ambono mych wspomnień nad granicą lasu... Kędy... twa ławeczka? Ile... to już czasu...
Komentarze opinie