Reklama

Zabójcza broń – artykuł niekoniecznie dla myśliwych…

Perspektywa łatwego dostępu do broni jest bardzo kusząca, a jej zwolennicy podnoszą przy tej okazji przynajmniej jeden logiczny argument z którym trudno dyskutować: W posiadanie broni i tak może wejść każdy kto tego pragnie! Oczywiście! Oczywiście mówimy tutaj o dysponowaniu jakimś tam samopałem na drodze dalekiej od legalności, czemu więc nie mam mieć jej ja legalnie? Legalnie też można, wystarczy np. zostać myśliwym...


Sierpień jest miesiącem w którym na dobre rozpoczyna się sezon łowiecki i aczkolwiek człowiek nie jest gatunkiem łownym to trudno zaprzeczyć, że przy tej okazji nie same zwierzęta – mówiąc kolokwialnie, znów znajdą się na rozkładzie. Polowanie, zawsze jest przedsięwzięciem bardzo niebezpiecznym, chociaż - według mnie, niezbędnym w dzisiejszych realiach zajęciem i chociaż jest uprawiane przez ludzi do tego przygotowanych i odpowiedzialnych, to czasem kończy się ono tragicznie.

Osobiście znam aż pięć przypadków śmierci ludzi na polowaniu, które zdarzyły się w bliskiej mi okolicy, niektóre wypadki miały ścisły związek z kołem łowieckim w którym sam polowałem, a niektórych ludzi - zarówno po stronie ofiar jak i sprawców, znałem osobiście. Niektóre też nie kończyły się aż tak tragicznie, ale każdy taki przypadek sam w sobie jest wydarzeniem ocierającym się o śmierć, bo broń myśliwska - w przeciwieństwie do broni wojskowej, ma tylko jeden cel – zabić i to możliwie szybko i sprawnie.

Rozumiem, że to ostatnie stwierdzenie zabrzmi dla zwolenników powszechnej szczęśliwości paskudnie, tym więc pięknoduchom odpowiadam krótko. Alternatywą jest tylko poranienie zwierzęcia przeznaczonego do odstrzału i jego powolne zdychanie nawet po wielu kilometrach ucieczki, bo zwierzę to nie człowiek i naprawdę nie ginie ono od samego huku. Względy moralne są tutaj jednoznaczne i jasne.

Względy formalno-prawne, ustalił zaś Sejm RP. Za chwilę opiszę okoliczności śmiertelnego wypadku na polowaniu, który wydarzył się tutaj dawno temu. Wybrałem ten właśnie przypadek dlatego, że jego sprawca też już dawno nie żyje i przynajmniej jemu nie sprawi to dodatkowych cierpień, nikt przecież nie udaje się na polowanie na człowieka…

Niestety, ale polowanie to nie strzelnica, a i tam dochodzi do tragicznych zdarzeń. Najpierw jednak parę słów o broni myśliwskiej i zagrożeniach jakie ona stwarza dla każdego, kto znajdzie się w polu jej rażenia. Broń myśliwska zasadniczo dzieli się na dwie grupy, broń gładkolufową i gwintowaną.

Pewnym ewenementem są tutaj egzemplarze tak zwanej broni kombinowanej (nazwa ta bynajmniej nie odnosi się do strzelb domowej roboty, lub czegoś podobnego) która łączy dwie wymienione poprzednio funkcje. Broń gładkolufowa przeznaczona jest głównie do miotania śrutu (kulki stopu ołowiowego do 4,5 mm, kulki o większym rozmiarze, to tzw. loftki) ale również do miotania pocisków zespolonych typu „breneka”.

Polskim odpowiednikiem takiego pocisku, jest kula W8, która nie jest kulą sensu stricto zarówno w sensie dosłownym, ani też w sensie kuli przeznaczonej do broni gwintowanej. Zagrożenie stwarzane przez śrut jest bardzo duże ze względu na wielką ilość wystrzelonych jednorazowo mini pocisków, które, przy ewentualnym trafieniu celu, powodują liczne obrażenia na dużej powierzchni i mogą uszkodzić wiele narządów wewnętrznych jednocześnie.

„Okolicznością łagodzącą” jest tutaj to, że prawdziwe zagrożenie występuje na stosunkowo małym dystansie zależnym od granulacji śrutu, oczywiście tym większym, czym śrut grubszy. Ogólnie jest to odległość do około stu metrów, ale nikomu nie proponuję tego sprawdzić empirycznie. W żadnym przypadku!!! Zagrożenie ze strony „breneki” pochodzi stąd, że pocisk tego typu ma wielką skłonność do licznych rykoszetów, a z powodu swojej stosunkowo małej prędkości początkowej, ale dużej masy, nawet po przebiciu drzewa i zamiany pierwotnego kształtu w kalafior, pocisk tego typu nie ulega – jak klasyczna kula kompletnej destrukcji i nadal pozostaje groźny.

Zagrożeniem ze strony klasycznej kuli jest to, że jej donośność można mierzyć w kilometrach, a energia którą taki pocisk niesie jest ogromna i w chwili trafienia czegokolwiek, zostaje ona wyzwalana w sposób szczególny. Otóż pociski tego typu są celowo budowane tak, aby po uderzeniu w cel ulegały kompletnej destrukcji, czyli rozpadały się na wiele części i czyniły maksymalne spustoszenie.

Nie trzeba chyba dodawać, czym to grozi. Zagrożenie pochodzi też od samej broni, która jest zazwyczaj zaopatrzona w tzw. przyśpiesznik, czyli mechanizm umożliwiający oddanie precyzyjnego strzału już po minimalnym dotknięciu spustu. Mechanizmu tego nie wolno co prawda zazbrajać podczas polowań zbiorowych, ale tak czy siak, może on stać się przyczyną nieszczęścia. Przejdźmy jednak do obiecanego wypadku na polowaniu.

Generalną zasadą wynikającą z zasad bezpieczeństwa na polowaniu zbiorowym jest to, aby myśliwy pod żadnym pozorem nie opuszczał wyznaczonego mu stanowiska, a żaden członek naganki nie przekroczył linii myśliwych przed oficjalnym zakończeniem pędzenia. Jedną z przyczyn wypadku o którym piszę, było tutaj złamanie tej drugiej zasady. Las nie jest strukturą jednorodną, są w nim miejsca bardzo zagęszczone, oraz rzadkie, poruszający się w nim chłopcy z naganki idą więc z różną prędkością. (chociaż powinni się z sobą komunikować i trzymać jedną linię, ale to rzadko się zdarza)

Tak czy owak, nawet jeżeli ktoś z nich znajdzie się na linii myśliwych znacznie wcześniej od kolegów, powinien tam pozostać i absolutnie nie wychodzić poza pędzony miot. Polowano wtedy na zające, a pędzenie odbywało się z lasu w kierunku otwartego pola. Były to czasy, gdy dzieci nie miały tyle zabawek, co dzisiaj i kolorowe łuski po nabojach były dla nich pewną atrakcją. Wypadki zaś są zazwyczaj spowodowane korelacją rozmaitych przyczyn, tak było i tym razem. Jeden z chłopców przekroczył pierwsze przykazanie naganiacza i znalazł się za plecami myśliwych. Myśliwy który był najbliżej niego, siedział na swoim foteliku i był zapatrzony w pędzony miot. Drugą okolicznością towarzyszącą tragedii był fakt, że właśnie ten myśliwy posługiwał się bronią zaopatrzoną w eżektor, czyli wyrzutnik odpalonych łusek które to urządzenie automatycznie miota je na kilka metrów po otwarciu broni. Normalnie, to myśliwy usuwa je ręcznie i nigdzie nie odrzuca… Jak wspomniałem powyżej, podczas polowania na zwierzynę, często odbywa się też polowanie na łuski po nabojach, nie inaczej zrobił ten biedny chłopiec. Zaszedł myśliwego od tyłu, przykucnął i zbierał wystrzelone patrony.
W tym samym czasie dochodząca do linii naganka zasygnalizowała biegnącego gdzieś zająca, zrobił się mały rwetes, a pechowy myśliwy nie wstając ze swego trójnoga, odwróciwszy się strzelił przez ramie do niskiego obiektu za swoimi plecami który wziął za szaraka.

Wina myśliwego nie budzi żadnych wątpliwości, ale błędy popełnia każdy, pół biedy, gdy błądzimy trzymając w ręku długopis, kiedy trzymamy w ręku broń, skutki pomyłki bywają tragiczne. Teraz sobie pomyślałem, że do pięciu wspomnianych na wstępie tragedii, trzeba dodać tutaj bodajże najgłośniejszą. W pobliskim lesie do dzisiaj stoi okazały pomnik hrabiego Skórzewskiego, który też zginał od postrzału śrutem który był przeznaczony dla zająca… Na polu na którym zginął ten biedny chłopiec, rośnie dzisiaj kukurydza i mało kto już wie, co się tutaj wydarzyło 60 lat temu.

Szczepan Kropaczewski

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Stary borsuk 2013-08-21 14:38:09

    Drogi Kolego. Z własnego doświadczenia wiem, że na polowaniu przewidzieć wszystkiego się nigdy nie da, miałem takie doświadczenia, które racjonalnie myślący człowiek odrzuciłby awansem, nie czas jednak na opisywanie szczegółów tych zdarzeń. Mówiąc krótko, najbezpieczniejsze jest jednak polowanie z ambon i drzew, które zostały do tego celu przystosowane. Powodem takiego przekonania jest o wiele dłuższy i czas obserwacji okolicy przed strzałem, oraz fakt, ze strzelamy wtedy w kierunku matki ziemi, a nie w nieznane, bo pewności co naprawdę mieści się za potencjalnym kulochwytem, nie mamy w lesie nigdy. Sam polować przestałem dlatego, że ze względów zdrowotnych było to rozwiązaniem najlepszym. Darz Bór!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    koser 2013-08-21 09:04:10

    Zgadzam się całkowicie z Tobą -Stary borsuku. Również uważam, że nikt nie może być pewny tego, że kiedyś nie popełni błędu. Mimo, że poluję o wiele dłużej od Ciebie za każdym razem jak pociągam za spust mojego sztucera staram się obserwować gdzie uderzy kula, czy mam czytelny kulołap. Sprawa celowania i trafienia zwierzy "toczy się" równocześnie w tym samym czasie ale jakby osobno. Ta umiejętność trenowana przez lata jakoś mi wychodzi ale też nie oznacza, że spotkam taki zbieg okoliczności, że będzie inaczej. Może również z tego powodu nie jestem zwolennikiem nocnego wałęnsania się po lesie lub po drzewach (czytaj ambonach).

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Stary borsuk 2013-08-21 08:01:24

    Szanowny Kolego. W kategoriach bezwzględnych należy stwierdzić, że niewłaściwie zachował się myśliwy - to przede wszystkim, ale i niestety jego ofiara. Oczywiście sprawcy tego tragicznego wypadku nie można rozgrzeszyć, tragedia była zbyt poważna, ale już w artykule zauważyłem, że polowanie to jednak nie strzelnica i NIKT, powtarzam nikt kto posługuje się bronią w tak specyficznych warunkach jakim jest łowisko i polowanie, nie może z czystym sumieniem powiedzieć, że nigdy nie zrobił lub nie zrobi błędu. Takich idealnych cyborgów po prostu na świecie nie ma. Wypadki były i będą, rzecz w tym, żeby nie było zupełnie głupich, czyli wynikających z krańcowej lekkomyślności. W artykule wspomniałem o kilku przypadkach śmiertelnych na polowaniu, niektóre były mniej, a inne bardziej kontrowersyjne, niektóre pewnie tylko tragedią której trudno uniknąć, bo życie jest kruche, ale pisze tak przedziwne scenariusze, że wszelkie zarzekanie się że jak coś to nie ja, są zbyt daleko idącą pewnością siebie. Polowałem ponad trzydzieści lat i uważam, że wiem co mówię. Stary borsuk

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    koser 2013-08-20 21:55:56

    Od samego początku jak zaczynałem bawić się bronią (była to wówczas łamana wiatrówka) ojciec cały czas mi powtarzał - strzelaj tylko do dobrze rozpoznanego celu. Zasadę tą staram się również wpajać moim dzieciom i wnukom. W opisanym przykładzie nie było przestrzegania żadnych zasad. Skutek jak w opisie. Co roku w kraju ginie kilka tysięcy osób w wypadkach komunikacyjnych. Kilkanaście tysięcy zostaje na całe życie kalekami. Polska to duży kraj. Ale każdą śmierć, która w jednostkowym rozmiarze jest tragedią przez media można rozdmuchać do dużych rozmiarów, a inne przechodzą jakby niezauważone. Na polowaniach ginie ułamek promila tego co na drogach. Dlatego każdy użytkownik broni palnej powinien być odpowiedzialny i strzelać tylko do rozpoznanego celu, a jak ma z tym kłopoty to niech strzela do papierowej tarczy.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do