Tegoroczna akcja WNYK została przeprowadzona na większą skalę niż w roku ubiegłym. W ciągu miesiąca na całym terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie znaleziono blisko tysiąc śmiertelnych pułapek na zwierzęta. Ale też blisko tysiąc osób wzięło udział w działaniach. Byli to leśnicy, policjanci i myśliwi. Nie obyło się bez odkryć przerażających form kłusownictwa.
Aż 956 wnyków znaleźli i zniszczyli uczestnicy tegorocznej akcji „Wnyk”. Zmasowane działania poszukiwania śmiertelnych pułapek na leśną zwierzynę odbyły się w lutym na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie, obejmującym 33 nadleśnictwa.
W akcji WNYK wzięli udział leśnicy, policjanci i myśliwi – razem niemal tysiąc osób, którzy poza znalezieniem wnyków, ujawnili cztery przypadki kłusownictwa. Tylko na terenie Nadleśnictwa Nidzica uczestnicy akcji znaleźli i zniszczyli 254 wnyki. To o dziesięć więcej niż udało się znaleźć podczas zeszłorocznej (pierwszej) akcji na terenie całej RDLP w Olsztynie.
- Tegoroczna akcja była jednak przeprowadzona na znacznie szerszą skalę niż ubiegłoroczne działania – wyjaśnia Adam Siemakowicz, inspektor Straży Leśnej z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie. - Lasy Państwowe od lat prowadzą działania profilaktyczne w tym kierunku i obecnie liczba likwidowanych wnyków na terenie olsztyńskich lasów kształtuje się przeciętnie na poziomie 300-400 sztuk rocznie. Jednak ta wielkość oddaje tylko część obrazu zagrożenia wnykarstwem, bo dotyczy wyłącznie obszarów administrowanych przez Lasy Państwowe. Natomiast akcja „Wnyk” była prowadzona także na terenach, które nie są w zarządzie Lasów Państwowych, chodzi przede wszystkim o lasy prywatne, zadrzewienia śródpolne, dlatego oddaje rzeczywiste zagrożenie tym procederem.
Podczas lutowej akcji „Wnyk” nie obyło się bez przerażających odkryć. Na przykład na terenie Nadleśnictwa Nidzica leśnicy znaleźli korpus jelenia, który wpadł we wnyk. Kłusownikowi nie zależało na mięsie, a na trofeum, jakim jest poroże. Jeleń miał odciętą głowę.
Nie zawsze wiadomo, kto zakłada wnyki, bo trudno złapać sprawcę na gorącym uczynku. Natomiast praktyka wskazuje na lokalny charakter występowania, często jest to forma „tradycji” przekazywana z ojca na syna. Po ustaleniu i złapaniu osoby, która się tym zajmuje, najczęściej problem zanika (czasem na kilka lat). Należy pamiętać, że jeden wnykarz potrafi pozostawić po sobie kilka-kilkadziesiąt wnyków, które znajduje się często po jakimś czasie. W związku z tym systematycznie przeszukuje się tereny zagrożone wnykarstwem.
Źródło informacji: Adam Pietrzak, rzecznik prasowy RDLP w Olsztynie
Zastanawiam się tylko, na ile taka akcja może odstraszyć kłusowników. Poza tym, że zwierzyna przez jakiś czas odetchnie, to chyba nie powstrzyma kłusowników.
gdybym go złapała tego co jeleniowi głowę odciął a resztę zostawił... chyba bym mu tez odcięła jego symbol męskości. jak mówił Einstein dwie rzeczy są bezgraniczne wszechswiat i głupota ludzka choc co do wszechswiata nie mozna byc pewnym. mysle ze tez pomysłowosc okrucienstwa
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Zastanawiam się tylko, na ile taka akcja może odstraszyć kłusowników. Poza tym, że zwierzyna przez jakiś czas odetchnie, to chyba nie powstrzyma kłusowników.
gdybym go złapała tego co jeleniowi głowę odciął a resztę zostawił... chyba bym mu tez odcięła jego symbol męskości. jak mówił Einstein dwie rzeczy są bezgraniczne wszechswiat i głupota ludzka choc co do wszechswiata nie mozna byc pewnym. mysle ze tez pomysłowosc okrucienstwa