Reklama

Antoni

10/01/2013 12:14

Słonki, słoneczki, ale mi was brakuje, nie ma chyba bardziej romantycznego polowania niż polowania na słonki na ciągu. Według mnie, kto słonki na ciągu nie strzeli, nie powinien nazywać się myśliwym, ostro, co? Ale taka prawda, ja strasznie tęsknie za tymi polowaniami. Kiedy to w ciepły kwietniowy wieczór siedzisz sobie wśród olsów, oczywiście z głową w kierunku zachodzącego słońca i rozmyślasz o wszystkim, wspominasz, co było i czekasz, czekasz na coś, co sprawia, że serce myśliwego zaczyna bić szybciej, a palce zaciskają się na zimnych lufach ukochanej siejki... 

Mam takie miejsce właśnie w pobliżu ,,bagna"", gdzie nawet teraz, kiedy słonka zniknęła z naszego kalendarza, znaczy się nie zniknęła, została przeniesiona na jesień, można polować z pieskiem... Ale powiem wam, że to nie to samo. Próbowałem. Kto raz stanął na leśnej drodze w oczekiwaniu na tę długodziobą czarodziejkę wiosennego lasu, ten na zawsze będzie już jej zaślubiony, tak mawiał już nie żyjący emerytowany gajowy z bagna pan Antoni. 

Strzeliłem na ciągu kilka słonek, może 5, może 7, nie pamiętam, powie ktoś, niby takie piękne, a nie pamięta. Właśnie. Bo to zupełnie inne polowanie, bo ,,przyjemność polowania kończy się w momencie oddania strzału, a tu nie chodzi zupełnie o pozyskania ogromnej ilości mięsa, tylko o odpoczynek na łonie natury i przy okazji realizowanie gospodarki łowieckiej, choć słonka raczej nie jest znaczącym gatunkiem łownym.... 

Na pierwsze polowanie zaprosił mnie właśnie Antoni. Spotkaliśmy się koło bagna około godziny 16, dużo za wcześnie, ale o to chodziło. Wybraliśmy sobie stanowisko, za siedzenie posłużyła nam zwalona wiatrem stara brzoza. Usiedliśmy, Antoni zapalił papierosa, oczywiście mojego, wyrywając filtr i zaczął znowu skarżyć się na panią Krysie, żonę, że to mu już papierosów palić nie daje, gorzałki też, wnet Adasia i Marysie mi na złom odda. Antoni miał w zwyczaju nazywać przedmioty pierwszego użytku imionami, a broń to dla niego była zaraz po żonie ,jak była w pobliżu tak mówił, a jak jej nie było, to przed...

Bardzo lubiłem tego staruszka, wiele mnie nauczył. Nauczył mnie czytania lasu i zaraził ,,bagnem". Sztucer natomiast nosił imię Alfred, dziś słyszę jeszcze, jak po niego wpadałem na wspólne zasiadki. Krysiu, dawaj Alfreda i stawiaj wodę, myj słoiki, zaraz z Adasiem ci tu kupę mięsa zwleczemy, zobaczysz... 

Nasze wyjazdy zazwyczaj kończyły się tak, że to ja coś strzelałem. Jak miał dzika, to za maleńki. Krysia ma większe garnki, jak łanię albo kozę, to znowu że palec mu sie nie zgina do mamusiek. Ja wiedziałem, że on cieszy się jednak z tego, że jest, poluje, on przepolowal cale swoje życie i na rozkładzie miał wiele medalowych odyńców, trochę byków i setki kozłów. 

Kiedyś siedzieliśmy na ściernisku kukurydzy i na Antka wysypała się wataha dzików i zaczęła buchtować mu pod wysiadką, patrze na to całe wydarzenie i cieszę oko w oczekiwaniu na strzał, już nawet obstawiliśmy z Szymonem, którego to Antoni za chwilę powali ze swojego Alfreda. Patrzymy tak i czekamy, aż tu nagle widzimy, jak staruszek rzuca w watache swoim gumiakiem. Po chwili drugim, wataha rozprysła sie momentalnie, my w śmiech. Antek coś tam jeszcze pokrzykuje, po polowaniu. Idziemy do niego, już złazi bosy z wysiadki, pytamy powstrzymując śmiech, co się stało. Nic, co się miało stać - odpowiada Antoś - te cholery chciały mnie wywalić z tą amboną, a na dodatek ja se wził nie te naboje, oj mają szczęście świńskie pomioty. I wyciąga z kieszeni dwie breneki.

Taki to był staruszek przez 11 lat naszej przyjaźni, strzelił jednego kozła i lisa, który ścigał koźlaka. Miejsca, jakie mi pokazał,,rady, jakie dał, przyniosły mi niejeden sukces łowiecki. Niestety, w październiku 2008 roku Antoni odszedł do Krainy Wiecznych Łowów. Kilka miesięcy po nim odeszła też pani Krysia, jak zawsze mówiła, że ,,przecie on se sam nigdzi nie poradzi... to taka niezguła...". Pewnie są tam teraz razem, pewnie kol ANTOŚ nosi jej wielkie kupy mięsa, a ona zaprawia to w słoiki i karmi tymi rarytasami anioły... 

DARZ BÓR Przyjacielu. Bardzo mi Ciebie brakuje, ,,bagno" takie ciche i puste bez Ciebie Na tamtym pierwszym polowaniu z Antkiem nie strzeliłem słonki, bo wyczułem, że strzałem przekreślę sobie początek prawdziwej przyjaźni. A wiele mnie kosztowało powstrzymanie sie od tego. Miałem 20 lat, myśliwym byłem od kilku miesięcy, więc wiecie, pasja, pasja i jeszcze raz pasja. 

MOJĄ kochaną żonkę też zamiast do kawiarni czy na zabawę na pierwsza randkę zabrałem do lasu. Na słonki. I powiem wam w sekrecie, że wtedy właśnie chyba zdobyłem jej serce. Do dziś zastanawiam się ,czy ona pokochała las czy mnie? Przy niej raz tylko strzeliłem, ptak spadł, podbiegła, podniosła (aporter, he, he) wzięła do rączki i powiedziała: jakaś ty śliczna, ptaszyno.

I to była moja ostatnia słonka, choć chodziłem prawie codziennie, składałem się, prowadziłem, ale kiedy przyszło mi zgiąć palec, zawsze słyszałem Iwonkę: jakaś ty śliczna, ptaszyno. I za cholerę nie mogłem zgiąć tego palca i dobrze. Jeśli macie możliwość, to stańcie w kwietniu w pobliżu olszowego mokrego lasu, a na pewno ją zobaczycie lub usłyszycie. Jej psiep, psiep, kwork, kwork. A na pewno was zaczaruje, ta czarodziejka wiosennego lasu. 

DARZ BÓR

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    anna-suminska 2013-01-20 12:19:25

    Łezka w oku zalśniła na wspomnienie . . . tak było . . . minęło, ale było pięknie !

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    bukowisko 2013-01-11 09:00:47

    Łapie za serce i ...duszę. Jestem pod wielkim wrażeniem i co tu wiele mówić/pisać po prostu zazdroszczę. Zazdroszczę w dobrej tonacji i smaku, nie złosliwie tylko łezka w oku sie kręci. Brakuje w tych czasach takich klimatów, takich braterskich pojednań i tak szczerych dozgonnych przyjaźni. Nie mówię, że ich nie ma bo przecież są ale nie tak monumentalne i nie tak oddane. A Łowiectwo to był nałóg nie mniejszy niż papierosowy i nalewkowy, wielka pasja i życie, które tkwiło w całych rodzinach, które nadawało sens na każdy kolejny trudny niejednokrotnie dzień. Trudny ale jaże piękny bo był ON przyjaciel i mozna było z Nim dzielić wszystko. GRATULUJĘ I DZIĘKUJĘ ZA TO CIEPŁO NA SERCU.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Redakcja 2013-01-11 00:01:21

    Polowałem na słonki , ale nie strzelałem. Co napisałeś, to jest prawdą. Moje miejsce polowań na słonki było tajemnym, tylko dla mnie. Też miałem takiego Józefa za przyjaciela, ale mój był strażnikiem, pochodził z "Kaziuków". Dożył 96 lat. Gdy leżał chory i często dzwoniłem do niego i gdy rozmawialiśmy, wprost ożywał, przywracała Mu się pamięć i szybko wskakiwał w temat lasu, polowań. Gdyby umierał, a ja bym zadzwonił, to zapewne jego śmierć musiałaby poczekać, aż skończymy ! Ładnie, ciepło napisane! SERDECZNIE GRATULUJE !

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do