Chłop do gajówki zajechał linijką by zgłosić pretensje na takie porządki.
Chciałem się okazać panu gęsią szyjką… o kurach nie wspomnę - bo już puste grządki! Rzucił rozdrażniony do uszu leśnika.
Panie! ta cholera puści mnie z torbami! Wczoraj się podkopał prosto do kurnika i setnie zabawił... gęsimi jajami! a to właśnie szyjka po nieboszczce Jadzi…
Avis smutne oczy na leśnika zwrócił bo pilnie wysłuchał co gospodarz kadzi. On nigdy z swym panem się o nic nie kłócił… obaj już wiedzieli, obaj byli radzi...
A kędy mam szukać ja tego nicponia co takich okropnych dokonuje zbrodni?
Wiem, gdzie jego nora niby trąba słonia! ale... co mi z tego, gdym prawie bez spodni!
O! marnie ja widzę jego dalsze losy gdy Avis odwiedzi tą śmierdzącą dziurę spodnie jeszcze wiszą, a... nie pójdziesz bosy. Piesku! jest robota, siadamy na furę.
Zabrał strzelec flintę i plecak poszyty borsuczym ubrankiem na zimowe leże. Będzie miał się z pyszna ten nicpoń nie myty! Niech zmówi co rychlej ostatnie pacierze!
Chłop wskazał im lasek na piaszczystym wzgórku i cicho oddalił do pobliskiej wioski. Avis zaś prościutko, jak ślepy po sznurku zdążał, gdzie gęsina, no i kury nioski ginęły w spiżarni przebiegłego lisa.
A... tu mieszkasz draniu! tu jest twoja dacza pod kloszem gęstego jak twe kłaki cisa! Ale masz bałagan! smród i łapa kacza tudzież i rozliczne dawnych ofiar strzępy nie budzą najmniejszych naszych wątpliwości. Oto już jesteśmy koło twojej kępy - chwila uroczysta! wszak... będziesz miał gości!
I już się zaczęła bardzo ostra jazda w podziemnym rudzielca ciemnym labiryncie. To lecą w głębiny do samego gniazda to niby sportowcy zaprawieni w sprincie pędzą aż do okien rozłożystej nory.
Lis, wszak nie jest głupi, nie wystawi kity. Wie, że na powierzchni… ktoś czyni honory a on dziś bynajmniej… nie chce być zabity!
Słychać ujadanie psa zbytego strachu co mimo postury i wątłej postaci żadnego w robocie nie daje obciachu i szwagra pomału... już obiera z gaci! Mocno już do kity dobrał się rudzielca i kłaki śmierdzące lisim „fiołkiem” wstrętnym zwisły mu u pyska jak flaki z widelca gdy kucharz je zleje gęstym sosem mętnym.
I słyszy Avisek jak pan go przyzywa wiedząc doskonale co się tutaj kroi bo pan się nadziei wcale nie pozbywa. Ważne, że się lisek mocno niepokoi...
Piesek do plecaka posłusznie się schował i pan go oddalił od lisiej spelunki. Odpocznij kochany abyś nie chorował a ja się wybiorę... po rude sprawunki! Potem cichuteńko do nory się skrada patrząc, kędy wiatru przeciągają smugi.
A wcale nie długo tam czeka na dziada! Ale, on już martwy! już leży jak długi!
Angielska pijawka przemówiła śrutem kiedy się przechera chciał wymigać cichcem świecąc cienką kitką jak obraną dłutem.
Witaj Szczepanie, toż to tasiemiec, Lisi poemat. Serdecznie dziękuje i gratuluję Ci Stary borsuku pracy i wysiłku nad rymowaniem. Czytałem go parę razy, od treści do jego analizy. Nie wiem dlaczego, ale zaraz przypomniałem sobie "Słonkę". Zatem jeszcze raz, dzięki za myśliwską formę poetycką, którą nas obdarzasz !
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Witaj Szczepanie, toż to tasiemiec, Lisi poemat. Serdecznie dziękuje i gratuluję Ci Stary borsuku pracy i wysiłku nad rymowaniem. Czytałem go parę razy, od treści do jego analizy. Nie wiem dlaczego, ale zaraz przypomniałem sobie "Słonkę". Zatem jeszcze raz, dzięki za myśliwską formę poetycką, którą nas obdarzasz !