Reklama

Kolizja z udziałem dzikiej zwierzyny - problem myśliwych?

Poluje.pl
20/06/2012 13:45
Paradoks tej sytuacji polega na tym, że leśne zwierzęta ranne lub zabite w wypadkach to nie problem myśliwych. Tymczasem koła łowieckie, a za nimi zarządy PZŁ mają z tym tematem najwięcej kłopotów. Bo, jak podkreśla Polski Związek Łowiecki, niewiele osób zna przepisy.


Odgórne starania o zabezpieczenie dzikich zwierząt przed zgubną stycznością z terenami zurbanizowanymi podejmowane są od dawna. Również na naszym portalu pisał o nich niedawno senator Stanisław Gorczyca Zobacz blog S. Gorczycy. Mimo to zjawisko kolizji drogowych z udziałem leśnej zwierzyny jest powszechne, i to nie tylko w Polsce.

Tak samo powszechny jest problem, który pojawia się w chwilę potem: co zrobić z potrąconym, zabitym na drodze zwierzęciem, co zrobić z dzikim zwierzęciem, które trafi na ulice miasta? Zazwyczaj w takich przypadkach, tak kierowcy, urzędnicy czy policja zgłaszają się do najbliższego koła łowieckiego. Wydaje się to naturalne, a jednak przepisy mówią wyraźnie, że takie sytuacje myśliwych nie dotyczą.

Rzecznik prasowy PZŁ Marek Matysek podkreśla: właścicielem zwierzyny dzikiej w stanie wolnym jest państwo. I to instytucje państwowe, lokalne samorządy, policja muszą zająć się ranną lub zabitą w wypadkach drogowych zwierzyną. Nie ma innej możliwości.

Chociaż są myśliwi, którzy biorą problem – przynajmniej rannych zwierząt – na siebie. Pisaliśmy już o Opolu Grudzicach, gdzie otwarto niedawno pierwsze w województwie centrum pomocy dziko żyjącej zwierzynie. Ranne osobniki są tu leczone, a następnie przywracane naturze. Czytaj artykuł o inicjatywie myśliwych z Opola.
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Dajrota 2013-02-26 13:39:52

    Feldjaeger - a ja bym się odżegnywała rękami i nogami od tego, by wypadki z udziałem zwierzyny były choć odrobinę związane z PZŁ i myśliwymi. Oczekiwania społeczne bowiem są takie, że to myśliwi powinni płacić odszkodowania niepodlegającym AC, nie zaś, że powinni się pochylać nad rozjechaną sarenką i wspierać radą i pociechą kierowcę. Skąd wiem? Z wielu rozmów z "ofiarami" sarny czy dzika na drodze. Ostatnio nawet pewien policjant, w prywatnej rozmowie, z pianą na ustach wytykał mi, że skoro poluję, stać mnie na to, to powinnam płacić tym, którzy rozjeżdżają sarny, lisy i resztę menażerii na drodze i niszczą sobie przy tym samochody. Jasne, i pewnie powinnam mandat zapłacić za zwierza-nieboszczyka za spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym. Nie dajmy sobie wrzucić wypadków z udziałem zwierzyny do zakresu działania, bo może nas to bardzo drogo kosztować.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Krzyzak-Mirek 2013-01-24 20:47:08

    Warto wspomieć o kilku kwestiach, w zakresie odszkodowania po kolizji ze zwierzęciem dziko żyjącym.I tak, jeżeli kolizja nastąpiła w wyniku polowania,czyli zwierze zostało wypłoszone lub ranne w wyniku polowania i doszło do kolizji, to odszkodowanie płaci koło łowieckie,a konkretnie firma,w której koła posiada polisę OC.Jeżeli powstała kolizja na drodze,gdzie był umieszczony znak ostrzegawczy A-18b/uwaga zwierzęta dziko żyjące/,odszkodowanie można użyskać tylko z polisy AC pojazdu,jeżeli takiej polisy nie posiadmy to odszodowania nie uzyskamy,a więcej możemy zostać ukarani mandatem, za nie zachowanie szczególnej ostrożności.Natomiast jeżeli nastąpiła kolizja na drodze,gdzie nie umieszczono znaku ostrzegawczego o zwierzętach dzikich,możemy dochodzich odzszkodowania od właściciela lub zarządcy drogi /ważną i pomocną rzeczą będzie protokół sporządzony przez Policję i nie bójmy się jej wzywać/. Darz Bór

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Redakcja 2012-06-21 20:06:53

    No to jeszcze sobie troche pokomentuje: Mimo to zjawisko kolizji drogowych z udziałem leśnej zwierzyny jest powszechne, i to nie tylko w Polsce.Problem w Polsce polega na tym, iz nie ma danych na ten temat - co, ile, kiedy i gdzie zostalo przejechane. Ale to jest kwestia tego "co kraj to obyczaj".Nie ma liczb sa szacunki.U naszych zachodnich sasiadow zbieraniem liczb zajmuja sie az trzy instytucje -policja (wypadki ze zwierzyna stanowia odrebna kategorie). towarzystwa ubezpieczeniowei urzedy lowieckie (padla zwierzyna spisywana jest na biezaco z planow pozyskania)Za Odra i Nysa przejzdzanych jest rocznie okolo 220 000 zwierzat kopytnych.Gro to sarna - 150 - 170 000 sztuk, reszta dzik, daniel, jelen. Z tego tytulu towarzystwa ubezpieczeniowe wyplacaja rocznie (2011) okolo520 milionow euro odszkodowan - nieco ponad pol miliarda euro - nanasze odpowiednik - mniej wiecej dwoch miliardow zlotych. Nieco ponad.Jest wiecej zwierzyny, jest wiecej samochodow ( ok 55 milonow do niecalych 20milonow pojazdow w Polsce) i gestsza siec drog.Wypadki ze zwierzyna stanowia tam ok 5 % wypadkow z uszkodzeniem samochodu.Rocznie ginie od 10 do 50 osob, rannych zostaje ok. 3 - 3,5 tysiaca. Ostroznie mozna oszacowac ze zjawisko to ma w Polsce nieco mniejsza skale - mniejzwierzyny - mniej samochodow - mniejsza gestosc drog. No i mniej kierowcow posiada ubezpieczenia autokasko.Ale powoli nadrabiamy dystans dzielacy nas od reszty Europy. Z tym ze zwiewrzynynie przybywa tak szybko jak drog i samochodow. Poza dzikami moze ale tew stosunku do takich saren na przyklad daja sie rzadziej przejezdzac.Czyli potencjal jest.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Redakcja 2012-06-20 16:53:51

    Pozwole sobie - przed mala przerwa - skomentowac powyzsze. Bez kopania Rzecznika po kostkach. No....moze tylko odrobine. Wypadki komunikacyjne ze zwierzyna lowna ( i nie tylko ta) oraz cala zwiazana z tym zagadnieniem problematyka maja podwojny wymiar. Po pierwsze jest to wplyw na same populacje - jako czynnik smiertelnosci, redukcji liczebnosci zwierzat oraz wtornego, negatywnego oddzialywania ciagow komunikacyjnych na ksztalt i jakosc srodowiska, w ktorym bytuje zwierzyna. Po drugie koszty spoleczne - samych wypadkow - majace znaczenie w konkretym przypadku w postaci zniszczonego blotnika, reflektora, calego samochodu, utraty zdrowia czy zycia bedacego pochodna "zdarzenia w ruchu drogowym z udzialem zwierzecia dziko zyjacego" Do tego dochodza podwyzszone skladki na ubezpieczenia z tytulu ryzyka wypadkow ze zwierzyna i koszty profilaktyki w postaci nakladow na grodzenia odcinkow drog i autostrad, budowe przejsc oraz wielu  innych. Tez nie nalezacych do tanich. Ponoszone przez cale spoleczenstwo. Wlacznie z wydatkami na znaki drogowe. Ktore na wypadkowosc ze zwierzyna lowna nie maja praktycznie zadnego wplywu i stanowia jedynie okrase poboczy. Ale o tym innym razem. Jest mianowicie jeszcze "trzeci wymiar". Redakcja napisala: "Paradoks tej sytuacji polega na tym, że leśne zwierzęta ranne lub zabite w wypadkach to nie problem myśliwych."    Czy to jest "paradoks" ? . "Zawracanie glowy" mysliwym wypadkami ze zwierzyna i sytacjami w ktorych dochodzi do konfliktow ze zwierzyna lowna nie jest paradoksem.      Jest to wyraz oczekiwan spolecznych w stosunku do grupy ludzi w tym spoleczenstwie, ktora twierdzi o sobie " ze otrzymala od Panstwa prawo do gospodarowania populacjami zwierzat lownych" - i tak, lub podobnie,  jest to sformulowane gdzies na jakims papierze. Byc moze przecietny obywatel nie interesuje sie ta problematyka, byc moze niektorzy z owych przecietnych obywateli maja negatywne zdanie na temat lowiectwa i mysliwych. Jednak ow/i/ przecietny/i/ obywatel/e/ jest/sa/ rowniez przekonany/i/ ze mysliwi maja PRAWO, WOLE i sa KOMPETENTNI by reagowac w sytuacjach, kiedy ich "podopieczni" czyli zwierzyna lowna popada w konflikt z ludzmi, wymaga pomocy, badz zajecia sie nia. Nawet jak nie zyje.  Dlatego przecietny obywatel nie zwraca sie do ksiedza proboszcza zeby przyjechal z ostatnim namaszczeniem, bo sarenke najechal samochod, nie dzwoni do weterynarza czy na policje ( zeby zaaresztowala zlego pana kierowce), tylko zwraca sie tam, gdzie ma nadzieje znalezc kogos kto moze udzielic pomocy - czyli rozwiazac problem. Zajac sie tym. I sa to prozne nadzieje. W swietle roli jaka maja do spelnienia mysliwi w spoleczenstwie i funkcji wspolczesnego lowiectwa w naszych uwarunkowaniach sytuacja dotyczaca zwierzyny lownej poza "arealem" samego polowania jest przedstawia dylemat . Nie paradoks. Moim zdaniem. Prawna strone sytuacji reguluja Ustawa Prawo Lowieckie, Ustawa o ochronie zwierzat i Ustawa o odpadach. Tudziez inne przepisy. Rzecznik ma formalnie racje kiedy pisze: właścicielem zwierzyny dzikiej w stanie wolnym jest państwo. I to instytucje państwowe, lokalne samorządy, policja muszą zająć się ranną lub zabitą w wypadkach drogowych zwierzyną. Nie ma innej możliwości. Paradoksalnie Panstwo dalo mysliwym prawo do gospodarowania populacji zwierzat lownych nie zobowiazujac do zajecia sie nimi gdy owe potrzebuja pomocy. Gdy istnieje potrzeba rozwiazania sytuacji konfliktowych. I nie zaopatrujac w stosowne uprawnienia. Mysliwym pozostaje tylko jedno. Rzecznik mogl spokojnie swoja wypowiedz rozwinac: ....... My,  mysliwi jestesmy tylko od tego zeby ta gadzine ukatrupic.  Poza tym nosimy eleganckie zielone kapelusiki z piorkami, potafimy grac na trombkach tudziez ladnie zaspiewac "Pojedziemy na low" przy oproznianiu jednej czy drugiej flaszeczki............ to instytucje państwowe, lokalne samorządy, policja muszą zająć się ranną lub zabitą w wypadkach drogowych zwierzyną. Nie ma innej możliwości. To mozna wlasnie jako paradoks albo dylemat widziec. Jak sie to skonczy - ?. Nie wiem. Nie wypada gdybac bo mozliwe scenariusze nie sa specjalnie rozowe..... Darz Bor. I Autostrady.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do