Reklama

Kowboj Ania

29/10/2012 11:39
I znów o bażantach . . . Przyjeżdżam na miejsce zbiórki, rozpakowuję ekwipunek - strzelba jest, flintpas jest, torba jest - o psia kość - troków nie ma!

No cóż - z polowania nie zrezygnuję, trzeba będzie sobie jakoś radzić . . . Dubeltówkę wtedy miałam 16-kę Sant Etien, wyjątkowo lekką, a na takim "chodzonym" polowaniu miałam zwyczaj nosić ją opartą szyną o ramię, żeby być przygotowaną do szybkiego strzału.

Jak zwykle - chodzimy w grupach po trzech myśliwych - ja na prawej flance. Już na początku strzeliłam koguta, więc niosę go w lewej garści, myśląc - będzie okazja do strzału, puszczę bażanta na ziemię i strzelę.

Chodzimy, chodzimy, koledzy już mają po kilka, a ja ciągle z tym jednym! W kolejnym sadzie - widzę, jak z prawej strony zrywa się piękny kogut i defiluje w moja stronę, ale nawet nie myślę o strzelaniu, bo moi sąsiedzi nieźli strzelcy.

Słyszę bach, bach - kogut leci, następne bach bach - i kogut już jest przede mną. Strzeliłam z rzutu, kogut spadł, a ja w tym momencie uświadomiłam sobie, że tego pierwszego cały czas ściskam w garści!

A z boku słyszę głos - no, no, babę kowboja mamy w kole - z jednej ręki strzela!
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do