Reklama

Ochrona zwierząt

22/05/2010 20:55
5 czerwca będziemy na świecie obchodzić kolejny już światowy Dzień Ochrony Środowiska, a zatem pośrednio dzień ochrony zwierząt. Moje odczucia wobec takich dni są chyba z roku na rok coraz zimniejsze. To znaczy z mam coraz większe poczucie, że niewiele z nich wynika. Kiedyś wydawało mi się, że przynajmniej zwracają uwagę ludzi na pewne istotne dla wszystkich sprawy, ale dziś sądzę, że działa to w odwrotnym kierunku. Ciągła celebracja podobnych świąt jedynie zwiększa emocjonalne znieczulenie, intelektualną i czysto praktyczną niewydolność ludzkości w rozwiązywaniu jej problemów. Geneza światowego Dnia Ochrony Środowiska Naturalnego jest chyba podobna do wielu innych tego typu dni. Jego inicjatorem jest Organizacja Narodów Zjednoczonych, która w 1972 roku ustanowiła go na Konferencji Sztokholmskiej. No i to by było na tyle. Celebracje i pochody nie powstrzymają degradacji środowiska i znikania z powierzchni naszej planety kolejnych gatunków zwierząt. W tym kontekście zastanawia mnie, że nawet tak zasadnicze, wydawałoby się wspólne nam problemy, mogą jednak dzielić. Najlepszym przykładem jest kwestia globalnego ocieplenia, która rozpala dziennikarzy niemalże do białości. Ci z lewa biją na alarm, ci z prawa w zasadzie negują jego istnienie. Trwa nieustanny spór co do jego przyczyn i nie jest to spór naukowy tylko światopoglądowy w swojej istocie. Bardzo jestem ciekaw zdania myśliwych na te tematy. Jak widzą swoją rolę w ochronie środowiska naturalnego i czy rzeczywiście ochrona zwierząt jest tym, co w łowiectwie najważniejsze? Czy ich głos przynajmniej w naszym kraju jest dostatecznie słyszalny. A może nie ma go wcale. Być może jest to tylko marzenie, ale jest we mnie cień wiary, iż gdyby myśliwi zjednoczyli się w swoich wysiłkach na rzecz ochrony środowiska naturalnego i ochrony zwierząt z racjonalnie myślącymi ekologami, wyniknęłoby z tego wiele dobrego dla nas wszystkich. Może powinno to robić myśliwi na całym świecie. Nie wiem tylko, czy można nazwać myśliwymi współczesnych łowców fok czy wielorybów. Nie chcąc urazić niczyich uczuć nazwałbym ich raczej rzemieślnikami, mającymi do przedmiotu swojego rzemiosła całkowicie narzędziowy stosunek. Bardzo chciałbym wierzyć, iż między prawdziwym łowcą, myśliwym, a rzemieślnikiem (żeby nie użyć innego słowa) istnieje przepaść.
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do