Po kilku dniach opadów deszczu w piątkowe popołudnie wyszło słońce. Bez chwili zastanawiania się postanowiłem wyjść na pierwszego w moim życiu rogacza. Jadę do mojej dziewczyny, żeby jej zrobić niespodzienkę, bez uprzedzania zabieram ją na wspólne łowy.
Po pół godzinie siedzimy na ambonie wśród pól. Patrzymy przez jedną lornetkę, a ona ciekawa, pyta o wszystko. Opowiadam o łowach, widzę, że jest zachwycona. Ale w polu pusto, więc schodzimy z ambony, by przejść spacerem wzdłuż dużej uprawy rzepaku. Już za pierwszym zakrętem wychodzimy na kozę żerującą na miedzy, mijamy ją niepostrzeżenie, by obejść pole w stronę porzeczek. Tam łatwiej obserwować, bo co parę rzędów nowe spotkania. Monika zadaje coraz to nowe pytania, bo chciałaby wiedzieć wszystko.
Gdy jej tak opowiadam i mijamy kolejne rzędy porzeczek, zauważam leżącego w uprawie kozła. Rozstawiam pastorał, lornetka do oczu i dokładne rozpoznanie. Monika pyta, czy będę strzelał, więc mówię, że tak...
W chwili składania się do strzału z lewej strony wyjechał na wygon jakiś stary, pyrkoczący samochód. Rogacz wstał i zaczyna się od nas oddalać. Prowadzę go ciągle w krzyżu i czekam, aż pokaże się do boku. Odbiegł tak na jakieś 150 m i gdy się odwrócił, pociągnąłem za spust.
Słyszę uderzenie kuli i widzę po jego reakcji, że trafiłem. Kozioł skacząc przez rzędy krzewów znika. Mówię, że idziemy szukać śladów. Sprawdzam zestrzał, lecz farby nie ma wcale. Doszliśmy tak do końca pola i wracamy do auta, lecz innymi rzędami. Po którymś nawrocie, ku mojemu zaskoczeniu, ten mój koziołek leży kilka rzędów dalej.
Wielka radość! Łezka w oku. Gratulacje od mojej dziewczyny i, co najważniejsze widzę, jak się cieszy z mojego szczęścia.
Tradycja i etyka nakazuje dać zwierzęciu ostatni kęs, pieczęć i złom dla myśliwego i to oczywiście zrobiłem. Do tego, choć nie umiem dobrze, ale zagrałem jak najlepiej umiem "Koniec polowania". Monika uwieczniła to wszystko na zdjęciach.
Popisałem się jeszcze szybkim patroszeniem i pojechaliśmy do kolegi, który prowadzi skup, też pogratulował mi wspaniałego, pierwszego selekta.
Gdy było już po wszystkim, zmęczeni, lecz szczęśliwi, przyjechaliśmy do domu na kolację i zaczęła się długa rozmowa z moimi Rodzicami, jak to było na tym polowaniu.
Życzę wszystkim, żeby mieli tyle radości i szczęścia co ja i moja dziewczyna - Monika - mamy razem!!
Super się czyta takie z serca płynące słowa! Gratuluję kozła, a dziewczynę niech Kolega na staż zapisuje! Ja mojego narzeczonego wciągnęłam do łowiectwa i teraz, już z mężem, jeździmy wspólnie na polowania :) Nie ma chyba nic bardziej cementującego związek niż wspólna pasja :)
Byłem tu, czytałem i oglądałem. Sądzę, że wszystko jest OK. podoba mi się też relacja z wypadu, lepsza o wiele jak "Sen". Całość, włącznie z dziewczyną wymaga gratulacji, co niniejszym Bartkowi serdecznie przekazuję.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Super się czyta takie z serca płynące słowa! Gratuluję kozła, a dziewczynę niech Kolega na staż zapisuje! Ja mojego narzeczonego wciągnęłam do łowiectwa i teraz, już z mężem, jeździmy wspólnie na polowania :) Nie ma chyba nic bardziej cementującego związek niż wspólna pasja :)
Gratuluje rogacza i ładnej dziewczyny. "Darz Bór"
Byłem tu, czytałem i oglądałem. Sądzę, że wszystko jest OK. podoba mi się też relacja z wypadu, lepsza o wiele jak "Sen". Całość, włącznie z dziewczyną wymaga gratulacji, co niniejszym Bartkowi serdecznie przekazuję.