Reklama

Pierwszy rogacz!

30/05/2012 12:59
Po kilku dniach opadów deszczu w piątkowe popołudnie wyszło słońce. Bez chwili zastanawiania się postanowiłem wyjść na pierwszego w moim życiu rogacza. Jadę do mojej dziewczyny, żeby jej zrobić niespodzienkę, bez uprzedzania zabieram ją na wspólne łowy.

Po pół godzinie siedzimy na ambonie wśród pól. Patrzymy przez jedną lornetkę, a ona ciekawa, pyta o wszystko. Opowiadam o łowach, widzę, że jest zachwycona. Ale w polu pusto, więc schodzimy z ambony, by przejść spacerem wzdłuż dużej uprawy rzepaku. Już za pierwszym zakrętem wychodzimy na kozę żerującą na miedzy, mijamy ją niepostrzeżenie, by obejść pole w stronę porzeczek. Tam łatwiej obserwować, bo co parę rzędów nowe spotkania. Monika zadaje coraz to nowe pytania, bo chciałaby wiedzieć wszystko.

Gdy jej tak opowiadam i mijamy kolejne rzędy porzeczek, zauważam leżącego w uprawie kozła. Rozstawiam pastorał, lornetka do oczu i dokładne rozpoznanie. Monika pyta, czy będę strzelał, więc mówię, że tak...

W chwili składania się do strzału z lewej strony wyjechał na wygon jakiś stary, pyrkoczący samochód. Rogacz wstał i zaczyna się od nas oddalać. Prowadzę go ciągle w krzyżu i czekam, aż pokaże się do boku. Odbiegł tak na jakieś 150 m i gdy się odwrócił, pociągnąłem za spust.

Słyszę uderzenie kuli i widzę po jego reakcji, że trafiłem. Kozioł skacząc przez rzędy krzewów znika. Mówię, że idziemy szukać śladów. Sprawdzam zestrzał, lecz farby nie ma wcale. Doszliśmy tak do końca pola i wracamy do auta, lecz innymi rzędami. Po którymś nawrocie, ku mojemu zaskoczeniu, ten mój koziołek leży kilka rzędów dalej.

Wielka radość! Łezka w oku. Gratulacje od mojej dziewczyny i, co najważniejsze widzę, jak się cieszy z mojego szczęścia.

Tradycja i etyka nakazuje dać zwierzęciu ostatni kęs, pieczęć i złom dla myśliwego i to oczywiście zrobiłem. Do tego, choć nie umiem dobrze, ale zagrałem jak najlepiej umiem "Koniec polowania". Monika uwieczniła to wszystko na zdjęciach.

Popisałem się jeszcze szybkim patroszeniem i pojechaliśmy do kolegi, który prowadzi skup, też pogratulował mi wspaniałego, pierwszego selekta.

Gdy było już po wszystkim, zmęczeni, lecz szczęśliwi, przyjechaliśmy do domu na kolację i zaczęła się długa rozmowa z moimi Rodzicami, jak to było na tym polowaniu.

Życzę wszystkim, żeby mieli tyle radości i szczęścia co ja i moja dziewczyna -
Monika - mamy razem!!

Darz Bór!!!
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Dajrota 2013-05-28 19:47:16

    Super się czyta takie z serca płynące słowa! Gratuluję kozła, a dziewczynę niech Kolega na staż zapisuje! Ja mojego narzeczonego wciągnęłam do łowiectwa i teraz, już z mężem, jeździmy wspólnie na polowania :) Nie ma chyba nic bardziej cementującego związek niż wspólna pasja :)

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    szarak98 2012-06-11 10:07:55

    Gratuluje rogacza i ładnej dziewczyny. "Darz Bór"

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Redakcja 2012-05-31 16:53:06

    Byłem tu, czytałem i oglądałem. Sądzę, że wszystko jest OK. podoba mi się też relacja z wypadu, lepsza o wiele jak "Sen". Całość, włącznie z dziewczyną wymaga gratulacji, co niniejszym Bartkowi serdecznie przekazuję.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do