Co jakiś czas robię sobie mały research w temacie polowania filmy. W epoce Internetu i społeczeństwa informacyjnego nie może dziwić, że myśliwi również chcą utrwalić w pamięci i pokazać innym swoje zmagania, obcowanie z przyrodą, doświadczenia. Moje zastanowienie budzi natomiast zjawisko częstych przekleństw na owych filmach zarejestrowanych.
Proszę się nie spodziewać, że zaraz na kogoś (znaczy myśliwych)spadną jakieś gromy z ambony. Sam lubię przeklinać i bardzo cenię sobie taką możliwość ekspresji. Koniec końców, używając nieparlamentarnego zwrotu (swoją drogą jakaż ironia kryje się w określeniu „nieparlamentarny zwrot”) często okazujemy komuś/czemuś większy szacunek, niż uczynilibyśmy to prawiąc wyszukane komplementy.
Znamiennym przykładem szacunku zawartego w przekleństwach jest bijący już rekordy popularności Forfiter, w którym to filmiku nasz rodak w USA w niepowtarzalny sposób oddaje hołd 4-stopowemu aligatorowi – „forfiter, ku…a, predator, ku…a”. Oczywiście czasami można przesadzić. Myślę, że póki nasze przekleństwa rzeczywiście mają wyrazić „szacun” i „rispekt” dla zwierzyny, to wszystko jest OK. W innych przypadkach raczej nie warto ich używać. Znamienne, że nie do końca w ten sam sposób działa to w odniesieniu do ludzi.
Z drugiej strony podziwiam tych myśliwych, którzy w chwilach emocji zarejestrowanych na filmach z polowania, zachowują zimną krew i takiż język. A na pewno znaleźliby się i tacy, którzy ani na polowaniu, ani w innych okolicznościach, nie przeklinają. Z drugiej strony przeklinać, podobnie jak i polować, trzeba umieć. To co o jednego jest fajnym dodatkiem, u innego zbędą wulgarnością i barbarzyństwem.
Coś w tym jest, ale naprawdę czasami aż uszy więdną na tych filmikach.