Reklama

Polowanie – sztuka udanych łowów

Polowanie, nie jest - w sensie skuteczności, sztuką łatwą, ale – wbrew pozorom - nie jest też loterią w rodzaju totolotka, gdzie wszystko jest rzeczą czystego przypadku. Szansa na udane polowanie jest wtedy (i tak powinno być!) jeżeli myśliwy zasługuje na to miano, czyli gdy nie traktuje swojej pasji jako czystego strzeleckiego hobby, lecz, jako element „czynienia sobie ziemi poddaną”, czyli wtedy, gdy łowca jest na danym terenie gospodarzem, a nie pazernym dzierżawcą, by nie powiedzieć złodziejem.


Pierwszą szansą na udane polowanie... jest więc zadbanie o to, aby było na co polować! to „oczywista oczywistość”, jak mawia pewien klasyk. Pierwszym natomiast tego warunkiem, jest prowadzenie odpowiedniej polityki przez zarząd koła oraz przestrzeganie jej przez wszystkich jego członków, ale to już nie wchodzi w tematykę dzisiejszego felietonu.

Proszę wybaczyć górnolotne zadęcie tego wstępu, ale poruszamy tutaj temat niełatwy, chodzi przecież o czyjeś życie i fakt, że mówimy „tylko” o życiu tego czy innego zwierzęcia, nie powinien nas zbytnio usprawiedliwiać. Polowanie jednak – przynajmniej w obecnych warunkach społeczno-przyrodniczych, jest niezbędnym elementem utrzymania jakiegoś logicznego ładu w coraz bardziej zurbanizowanym środowisku i od tego – wbrew zabawnym pomysłom wszelkiego rodzaju pięknoduchów, już się nie ucieknie, pozostaje tylko pytanie, jak to robić?

Odpowiedź na nie jest dylematem natury nie tylko moralnej, ale i praktycznej. Myśliwych obowiązują przecież rozmaite przepisy warunkujące zachowania skrajne, np. terminy polowań i inne tego rodzaju rygory, ale pomiędzy wszelkimi normami i zakazami, a legalnymi procedurami zmierzającymi do wykonania nałożonych planów i uzyskaniem wymiernych efektów przez konkretnego łowcę, jest cała gama możliwych zachowań i opcji.

Pierwszym i zasadniczym dylematem danej społeczności zrzeszającej myśliwych, jest wybór preferencji. Czy mianowicie (oczywiście w sezonie na to pozwalającym) polujemy indywidualnie, czy też zbiorowo, a jeżeli już zbiorowo, to, jaką metodą.

Zanim przejdę do rozważań nad ekscytującym niektórych systemem gonienia wszystkiego co żyje w lesie przy pomocy licznej naganki i towarzyszącej im sfory psów wszelkiej maści i temperamentu, stwierdzę, że jest to model najmniej polecany. Osobiście uważam, że koło może sobie na taki luksus pozwolić raz w roku, powiedzmy na Huberta i to przy ograniczeniu całej imprezy do trzech lub czterech miotów.

Jeżeli dane koło kultywuje tradycję polowań wigilijnych, to polecam na taką okazję ciche pędzenie w wyznaczonym kompleksie, przy czym myśliwi zajmują wtedy stanowiska na wylosowanych ambonach, do których podchodzą oczywiście pieszo i cicho od najbliższych traktów, gdzie ruch samochodu nie jest rzeczą nadzwyczajnie dziwną.

Jak łatwo się domyślić, celem takiego polowania jest głównie pozyskanie zwierzyny płowej, ewentualnie lisa, czy sporadycznie innej drobnicy, ale to już zależy od tego, co mamy w planie i na co się zarząd zdecyduje. Czas takiego polowania ogranicza się do najwyżej 3 godzin dyżurowania. Oczywiście – w zależności od aktualnych warunków klimatycznych, trzeba się wtedy przygotować na znaczne wychłodzenie organizmu, bo nikt nie może opuścić stanowiska przed upływem założonego z góry czasu.

Ogólną zasadą na każdym polowaniu w lesie jest to, że wykluczone jest palenie czegokolwiek, o wspomaganiu się „kompotem z ziemniaków” nie wspominając. Oczywiście zawsze zachowujemy maksymalną ciszę i wskazane jest, żeby myśliwy pozostawał zawsze na stanowisku sam. Wszelkie towarzystwo, chociażby najbardziej lubiane, zawsze skłania do rozmów i szeptów, a w sytuacjach newralgicznych, utrudnia sprawne złożenie się i oddanie celnego strzału. (Pisałem o własnym takim przypadku w jednym z pierwszych artykułów na tym forum, a jeden z moich dawno nieżyjących kolegów zwykł mawiać, że kiedy myśliwy udaje się do lasu, to wtedy... już jest tam o jednego za dużo!).

Jeżeli natomiast urządzamy klasyczne polowanie zbiorowe, czyli polujemy z wylosowanych stanowisk naziemnych, to z reguły zmierzając do swojego, poruszamy się w grupie, z której kolejno ubywa tych, którzy już osiągnęli swój wskazany przez prowadzącego cel. Jeżeli w menu takiego polowania mamy jelenie, to zachowajmy szczególną ciszę i spokój, jelenie są zwierzętami nadzwyczaj czujnymi i nie uznającymi półśrodków. Często bywa tak, że chmara uchodzi z miotu zanim się do niego zbliżymy, a nierzadko takie „wyjście po angielsku”, przybiera bardzo zdecydowane formy. Jelenie mają mianowicie taki zwyczaj, że zaniepokojone w danym ostępie, obierają kurs pod wiatr, i to bardzo często wcale nie przez zarośniętą knieję, gdzie ktoś może się na nich zasadzić, tylko wybiegają na otwarte pola i uchodzą nie niepokojone do innych, często bardzo odległych kompleksów leśnych.

Jednym z najważniejszych zachowań na stanowisku naziemnym, jest zachowanie ciszy i możliwe ograniczenie wszelkiego ruchu. Na stanowisku które nam wypadnie, nie mamy oczywiście wpływu na wiatr, to zawsze jest dziełem przypadku, ale na resztę własnych zachowań wpływ mamy pełny.

Pamiętajmy, zwierzyna w bardzo małym stopniu kojarzy nieruchome przedmioty, nawet, gdy jest to człowiek, bez wątpienia zdradzi nas jednak każdy ruch, oraz szmer, wykluczone jest więc wszelkie kręcenie się na stanowisku, a skład do ewentualnego strzału powinien nastąpić wtedy, gdy jego oddanie uznamy za możliwe. Oczywiście wykluczone jest też opuszczenie stanowiska przed zakończeniem pędzenia, które powinno być zasygnalizowane głosem rogu, lub innym umówionym znakiem, a stanowisko powinniśmy zawsze opuszczać w łączności ze swymi sąsiadami.

Każdy myśliwy po zajęciu stanowiska, powinien więc nawiązać wyraźny kontakt wzrokowy z kolegami z lewej i prawej strony, chyba, że zajmuje stanowisko ostatnie, często znajdujące się na flance. Wtedy jednak trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że za narożnikiem stoi kolega, którego możemy nie widzieć. Jeżeli pędzenie jest długie i część myśliwych zajmuje stanowiska na poprzecznych liniach wewnątrz miotu, to pamiętajmy w sposób szczególny o bezpieczeństwie i po przejściu naganki, obowiązkowo przejdźmy na drugą stronę linii oddziałowej, na której stoimy. Zasadniczo powinno się to odbyć w porozumieniu z kolegami z lewej i prawej strony, jeżeli któryś z myśliwych tego nie zrobi, to o wypadek będzie bardzo łatwo, ewentualnie, oddanie strzału stanie się bardzo problematyczne.

Żadne opracowanie nie jest w stanie wyczerpać wszystkich zagadnień i niuansów, jakie mogą się wydarzyć podczas tak dynamicznego wydarzenia, jakim jest polowanie zbiorowe, ale pewne zachowania muszą być ściśle utrwalone i niezmienne, inaczej o tragedię nie trudno.

Pozostaje jeszcze kwestia wyboru broni. Tutaj, jak w wielu innych kwestiach (np. używanie optyki) zdania są bardzo podzielone. Osobiście uważam, że najlepszym sprzętem na takie okazje jest broń kombinowana, dryling lub kniejówka bez żadnych bajerów, czyli broń specjalnie na takie okazje skonstruowana, poczciwa dubeltówka jest też godna polecenia i osobiście bardziej bym ją na takie okazje polecał od sztucera.

Na wstępie wspomniałem o względach moralnych, jakie towarzyszą każdemu polowaniu. Bez wątpienia wadą typowego polowania zbiorowego w lesie, jest zamęt, który ono czyni w łowisku, ale to nie wszystko. Pamiętam takie mioty, kiedy nieustający huk dałoby się chyba porównać tylko do przygotowania artyleryjskiego Rosjan pod Stalingradem, ale efekt tego na rozkładzie jakże często był znikomy, albo wręcz żaden.

Oczywiście, osobną kwestią pozostaje w tych warunkach ilość zwierząt trafionych, ale nigdy nie podniesionych, czyli postrzałków, o których istnieniu nawet często możemy nie wiedzieć. Ze względu zaś na pośpiech wynikający z planu realizacji całego polowania, oraz faktu, że rejon, gdzie potencjalny postrzałek uszedł będzie następnym miotem, a więc nie może być w danej chwili penetrowany, sytuacja dodatkowo się komplikuje.

Tutaj jeszcze jeden aspekt związany z takim polowaniem, niestety, ale z gatunku mniej przyjemnych. Nie każde koło posiada obwody leśne, to oczywiste, bywa też, że ci, którzy mają las, nie mają wody lub atrakcyjnego pola, więc koledzy zapraszają się wzajemnie na polowania. Taka sąsiedzka wymiana jest oczywiście bardzo sympatyczna, ale z moich doświadczeń wynika, że kiedy „polni” znajdą się w lesie, to... resztę niech sobie każdy dopowie.

Tak się złożyło, że cały dzisiejszy materiał poświęciłem polowaniom zbiorowym, które, owszem lubię, ale, szczerze polecam tylko na receptę, o polowaniu indywidualnym napiszę później. Darz bór!


Szczepan Kropaczewski – Stary borsuk

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Redakcja 2012-06-20 23:15:20

    Niewłaściwy e-mail, nie może dostarczyć wiadomości...?!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Redakcja 2012-06-20 23:11:17

    Niewłaściwy e-mail, nie może dostarczyć wiadomości...?!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Stary borsuk 2012-06-17 15:51:39

    Drogi Kolego! Doceniam Twoją skłonność do cytowania każdego słowa i rozbierania go na czynniki pierwsze, oraz skłonność do przywoływania stosownych przepisów (które każdy myśliwy - mam nadzieję! - zna) Zapewniam Cię, że nie jestem małostkowy i mam pewne doświadczenie z innego portalu, z uprawianiem polemiki czasem na tematy tak oryginalne (nie był to portal łowiecki) że doprawdy trudno mnie urazić czy zaskoczyć. Rzecz w tym, że rozmaite wydumane teorie jak to pięknie powinno być na polowaniu, są tym czym są i niczym więcej nigdy nie będą. Wybacz, ale ja nie będę pisał osobnego artykułu na każde Twoje takie czy inne stwierdzenie. Polowanie zbiorowe o jakim mówimy, jest czynnością w każdym calu dynamiczną, to, czy myśliwy odnotuje potencjalne trafienie po reakcji uciekającego panicznie zwierzęcia, to czysta abda kadabra. Znalezienie ścinki jest zwykle proste ... po jej znalezieniu, a nie znalezienie o niczym nie świadczy, bo to zawsze jest sprawa szczęścia i przypadku (ile razy upadło mnie coś z ambony (np amunicja i nigdy jej nie znalazłem) Podobnie ma się sprawa z farbą, jeżeli zwierzę jest np. trafione kulą w umięśnioną łopatkę, to znalezienie farby może być poważnym problemem, oczywiście powinno się znaleźć wtedy trupa. Cóż, słowo powinno, jest tutaj kluczowe. Szanowny Kolego, wszystko powinno być robione z umiarem, polemika również, proponuje Ci więc napisanie własnego artykułu, chociażby o wyższości jednego na drugim, wtedy też się do tego odniosę. Darz bór! Stary borsuk

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Redakcja 2012-06-17 14:05:39

    Mam nadzieje, ze autor nie wezmie tych uwag osobiscie...... Oczywiście, osobną kwestią pozostaje w tych warunkach ilość zwierząt trafionych, ale nigdy nie podniesionych, czyli postrzałków, o których istnieniu nawet często możemy nie wiedzieć. Ze względu zaś na pośpiech wynikający z planu realizacji całego polowania, oraz faktu, że rejon, gdzie potencjalny postrzałek uszedł będzie następnym miotem, a więc nie może być w danej chwili penetrowany, sytuacja dodatkowo się komplikuje. Na tutejszym portalu pojawil sie swego czasu taki temat: Polowanie zbiorowe na zwierzynę grubą http://www.poluje.pl/polowanie,polowanie-zbiorowe-na-zwierzyne-gruba,9125 W ktorym autor szczegolowo zajmuje sie wymogami zwiazanymi z organizacja tego typu polowan. Poswiecajac pare slow powyzszej kwestii. Obok spraw organizacyjnych prowadzący musi doskonale orientować się w praktyce czy postrzelona zwierzyna jest do dojścia, czy zestrzał na tropie to obcierka, Obowiązkiem prowadzącego jest sprawdzenie każdego strzału. Jeżeli sprawa jest czysta a pudło ewidentne trop powinien być dokładnie oznaczony a dyżurny samochód plus dobry pies chodzący po farbie i czekający na swoją kolej będą bardzo potrzebne. Dyżurne auto i dyżurny pies z przewodnikiem zawsze na siebie zarobią jest to bezdyskusyjne i świadczy o poziomie prowadzonego polowania. Chylac kapelusza przed doswiadczeniem szanownego autora - "kwestia" postrzalkow nie jest "osobna kwestia" lecz integralnym problemem organizacji kazdego polowania zbiorowego. Z mojego punktu widzenia przynajmniej, ktorego nie kazdy podzielac musi. Ma tez konkretny wymiar w zakresie konsekwencji dyscyplnarnych. W majowym Lowcu Polskim ukazal sie artykul Tadeusza Andrzejczaka,GRD PZL " Trening czyni mistrza" W ktorym mowa jest - w innym kontekscie - o tym problemie. W konsekwencji sprawa zajal sie rzecznik dyscyplinarny. Na niewiele zdaly sie zapewnienia o starannych i zmudnych poszukiwaniach. Mysliwy popadl w powazne tarapaty. Chodzilo o postrzelona przez mysliwego sarne, ktorej nie doszedl, a ktora zostala znaleziona i zawlaszczona przez mieszkancow wsi. Zapis odnosnego punktu regulaminu polowan jest tu jednoznaczny. I jak widac - od czasu do czasu egzekwowany. Nie wiem co mowia doswiadczenia szanownego starego borsuka. Zdarza mi sie dyzurowac nie tylko na tutejszym portalu, lecz rowniez - zamiast "przeganiac" zwierzyne - rowniez przy tym (po tym)  czy innym  polowaniu zbiorowym. Choc wlasciwie to dyzuruje pies. W praktyce jest - niestety - tragicznie.  Choc z pewnoscia nie mozna tego uogolniac. "Dyzurny przewodnik z psem", nie bioracy udzialu w polowaniu, znajacy obwod, stojacy do dyspozycji na wypadek koniecznosci poszukania postrzalkow jest wyjatkiem. Absolutnym wyjatkiem. Z reguly - ad hoc - "organizowane" dochodzenie. Jak jest snieg i duzo farby - pol biedy. Gdy jest bezsnieznie i farba znika po kilkunastu - kilkudziesieciu metrach = obcierka. Psy - ?. Czesto gesto do skontrolowania zestrzalu uzyty jest ten sam piesek , ktory przedtem kilka godzin hasal po miocie i ma dosyc albo goni za wszystkim co sie rusza a farba - trop samego postrzalka go malo obchodzi. Tlumaczenie "malo czasu" bo koledzy na nastepny miot czekaja - ? Postrzalka, gdzie znaki na niebie i ziemi wskazuja ze dochodzenie bedzie skomplikowane szuka sie najwczesniej dwie - trzy godziny po strzale. To jest podrecznikowe i nie tylko kazdy kto dochodzi wiecej niz 10 - 15 postrzalkow w ciagu sezonu wie dlaczego. Powinien wiedziec.  Co znaczy wobec tego wyslanie psa 15 - 20 minut po strzale do dochodzenia ?. Nawet zwierzyna z ciezkimi postrzalami ruszona z loza krotko po strzale potrafi pojsc pare kilometrow dalej.....i jest z reguly nie do odszukania. Choc w prawie 100 % padnie. Sa sytuacje wyjatkowe, w ktorych mozna i nalezy natychmiast podjac dochodzenie - probe dojscia przynajmnie. Ale te nie maja miejsca z reguly podczas polowan zbiorowych - lub rzadko. Jakie sa przyczyny ze ten stan rzeczy ma miejsce ?. I zdaje sie nikomu niespecjalnie przsezkadza ? Dalej - hipotetycznie - polowanie zbiorowe - postrzalek - farba - przewodnik z psem. Po skonczeniu miotu odkryta farba na tropie. Prowadzacy sprawdza. Pies prowadzi kilkadziesiat metrow po tropie, potem farba znika. Prowadzacy decyduje - obcierka. Nastepny miot bo koledzy czekaja. Dzik jest dwa - trzy dni pozniej znaleziony kilkaset metrow dalej. Martwy. Kto naruszyl regulamin - strzelec ? przewdnik psa ? Prowadzacy polowanie ?. wszyscy ? Nikt ?. Postrzalki i ich dochodzenie sa problemem na polowaniach zbiorowych jednak jest to problem tylko czesciowo wynikajacy z obiektywnych uwarunkowan specyfiki tych polowan. Duze znaczenie maja tu tez zaniedbania od strony organizacyjnej i cos co niestety nie da sie inaczej okreslic jak brak profesjonalnosci.Od strony etycznej: oraz faktu, że rejon, gdzie potencjalny postrzałek uszedł będzie następnym miotem, a więc nie może być w danej chwili penetrowany, sytuacja dodatkowo się komplikuje. Czyli sukces dalszego polowania jest wazniejszy niz skrocenie ciepienia postrzelonejzwierzyny ? Pomijajac merytoryczne kwestie - tj. sens natychmiastowego dochodzeniapostrzalkow - wspomniany powyzej.Zas....anym obowiazkiem sprawcy w zielonym kapelusiku z piorkiem winno bycw tym wypadku naprawienie szkody ktora wyrzadzil. Dobicie - brutalnie mowiac -postrzelonej zwierzyny. Uchylanie sie od tego - bo sie ewentualnie "zepsuje"dalsze "polowanko" - jest co najmniej kontrowersyjnym. Z komplikacjami to nie ma nic do czynienia.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Stary borsuk 2012-06-17 07:45:17

    Witam. Życzenie Kolegi spełniłem z przyjemnością. Miłego dnia. Stary borsuk

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Redakcja 2012-06-17 02:07:36

    Kolego Szczepanie, skomentował bym ten artykuł, ale w trybie bezpośredniego kontaktu, więc proszę mi podać swój adres internetowy! Darz bór !

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Stary borsuk 2012-06-16 16:31:59

    Cóż, wiara w pewne dogmaty zawsze pozostanie wiarą w nie wierzących, mało to ma jednak wspólnego z obiektywną oceną sytuacji, oraz ze zdrowym rozsądkiem. Pozostańmy więc przy tym, że każdy ma własne doświadczenia (?) i nikt ani nic tego nie zmieni. Ja po raz ostatni twierdzę, że nieustająca pogoń za prawowitymi mieszkańcami lasu w ich własnym domu jest pewnego rodzaju aberracją, zresztą, tak mnie zawsze uczono, a ja słuchałem pilnie. Pozostańmy więc na swoich ambonach i głośmy swoje prawdy chętnym. Ogólnie, to zwierzyna dzika bywa terytorialna, albo, że tak powiem kosmopolityczna, z tym akurat mogę się zgodzić. Życzę zdrowych nóg! Sz. Kropaczewski - Stary borsuk

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Redakcja 2012-06-16 15:45:33

    No fajnie. Z mojej strony z lowiectwem i zwierzyna lowna mam do czynienia od kilkudziesieciu lat - z racji zdobytego zawodu, z hobbistycznym  strzelaniem - od nieco ponaddekady. Poluje nie tylko w Polsce. Ostatnio tutaj zreszta stosunkowo rzadko.Nick pochodzi od przezwiska ktorym obdarzyli mnie swego czasu koledzy. "lesni" zreszta.Sprobuje ujac, to co pisalem bardziej przejrzyscie:1. Polowania zbiorowe wywoluja mniejszy efekt negatywny w postaci dlugotrwalego"przepedzenia" , wyploszenia zwierzyny z terenow opolowywanych w ten sposob arealowniz dotad przypuszczano.2. Niepokojenie zwierzyny w zwiazku z intensywnie wykonywanym polowaniem indywidualnym,powiazanym z jednoczesna silna antropopresja jest dla populacji zwierzat lownych czynnikiem bardziej uciazliwym niz krotkotrwala realizacja redukcji tej samej populacjio te sama ilosc osobnikow metoda polowan zbiorowych.3. Punkty 1 i 2 nalezy uwzglednic przy wyborze metod polowania na tereniedanego obwodu. Tj. podjecie decyzji o punkcie ciezkosci pozyskania na polowaniach zbiorowych czy tez polowaniu indywidualnym 4. Polowania zbiorowe roznia sie efektywnoscia w zakresie mozliwych do uzyskaniarozkladow w zaleznosci od zastosowanych metod - rodzajow polowania zbiorowego.Klasyczne polowanie pedzone naziemne praktykowane szeroko w Polsce nie jest efektywnametoda (rodzajem) polowania zbiorowego jako srodka  redukcji populacji zwierzat kopytnych.Dodatkowymi mankamentami tej metody polowania zbiorowego jest stosunkowospore ryzyko dla uczestnikow oraz watpliwe etycznie duze ryzyko postrzelenia/ zranieniazwierzat zamiast ich zabicia.i dodalbym jeszcze:5. Istnieja metody polowan zbiorowych gdzie te mankamenty nie wystepuja,nie odgrywaja takiej roli jak w przypadku "klasycznych pedzen"Tyle mniej wiecej chcialem powiedziec - przyznam sie, ze nie widze tu jakichssprzecznosci.Nie zamierzam tez kwestionowac czyichkolwiek doswiadczen.Jesli ktoras z powyzszych tez nie pokrywa sie z Twoimi doswiadczeniami to napiszktora i dlaczego ?pozdr

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Stary borsuk 2012-06-16 13:55:14

    Witam "dyżurnego komentatora" Dobrze, że się Taki znalazł, serdeczne dzięki, a teraz "do rzeczy". Drogi Kolego. Ja tam poliglotą nie jestem i posługuję się tutaj językiem ojczystym (notabene, w moim miasteczku urodził się pierwszy twórca gramatyki j. polskiego - O. Kopczyński) Otóż Twój nick, to chyba w wolnym tłumaczeniu - myśliwy polny, widzisz, ja tam jestem zdecydowanie leśny i jestem naprawdę stary, polowałem ponad 30 lat i to bynajmniej nie z doskoku. Nie poluję od lat 10, bo jestem po dwóch udarach i w tych warunkach uznałem, że tak będzie lepiej dla wszystkich i każdego, ale pomimo pewnych defektów ludzkiej maszynerii nieskromnie uważam, że intelektualnie nadążam za tym, o czym piszę. Moje wywody nie są więc wynikiem jakichś enigmatycznych przekonań, tylko wieloletnich doświadczeń, a tak nawiasem, to nie mam pojęcia z czego Kolega wywnioskował, że jestem zwolennikiem jakiegokolwiek gonienia po kniei, otóż nie jestem i myślałem, że wyraziłem się w tej kwestii jasno. Niestety, ale pomiędzy jednym a drugim Twoim komentarzem, widzę zasadniczą różnicę doktrynalną w tej kwestii, chyba że kompletnie się pogubiłem w Twojej argumentacji. Każdy ma prawo do prawienia swoich morałów, to poza sporem, ale w kwestii skuteczności strzelaniny podczas każdej gonitwy, czy to na polu czy w lesie, to czyste wróżenie z fusów, przynajmniej moim zdaniem. Darz bór! Stary borsuk

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Redakcja 2012-06-16 13:04:53

    "Postepowy "  ? - coz, wole raczej argumenowac na podstawie faktow a mniej mniej wiary czy wewnetrznych przekonan. To nie jest chyba grzechem ? W kwestii polowan zbiorowych - mam wrazenie, ze wykladnia takiego polowania jest dla Ciebie, stary borsuku - klasyczne "naziemne" pedzenie. Obiektywnie rzecz biorac jako metoda polowania na zwierzyne gruba obarczona szeregiem mankamentow. Choc stosunkowo latwe do przeprowadzenia i nie wymagajace wiekszych nakladow, to w sumie malo efektywne, problematyczne ze wzgledu na bezpieczenstwo i - jak wspomniales "skomplikowane" w kwestii postrzalkow. Nie wiem czy posiadasz doswiadczenia z racji czestszego udzialu w "nowomodnych" polowaniach pedzonych z ambon - zwanych u nas "szwedzkimi" , powoli coraz popularnieszymi. Przy zachowaniu okreslonych zasad pozyskuje sie kilkadziesiat sztuk zwierzyny grubej przy stosunku oddanych strzalow: pozyskanych zwierzat gdzies w granicach 1,5 :1 do maksymalnie 2:1. Rowiez kwestia postrzalkow - organizacji ich dochodzenia przedstawia inna "jakosc" w porownaniu z powszechna u nas klasyczna, naziemna zbiorowka, kanonada i problemami natury "organizacyjnej". Sadze, ze stad biora nieporozumienia. Oceniajac polowania zbiorowe jako takie nalezy wlasnie uwzglednic roznorodnosc stosowanych metod i ich efektywnosc. Na co - jak wspomnialem w pierwszym komentarzu - ramy bloga sa zbyt waskie. Notabene rowniez w obwodach polnych mozliwe jest przeprowadzenie polowan zbiorowych na sarny, czasem dziki oraz lisy. Z efektywnowscia o niebo wyzsza niz podczas lesnych "klasycznych" pedzen i odstrzalu tych gatunkow. Tyle tylko, ze organizacja wymaga wiekszych nakladow i wiekszej profesjonalnosci wszystkich uczestnikow. Z psami wlacznie.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Stary borsuk 2012-06-15 20:37:39

    Cóż, Szanowny Kolega jest bardzo postępowy (GPS i temu podobne bajery) niestety, ale trudno mnie się zgodzić z tym, że np. jelenie po takim szkoleniu są skłonne wrócić w takie miejsce następnego dnia. Trudno tutaj porównywać prace w lesie z polowaniem, bo okazuje się, że zwierzyna wcale nie jest głupia, sam widziałem i to nie raz, że jelenie pomimo swoich ostrożnościowych zasad nie uciekały przed robotnikami leśnymi, gdy ci wykonywali swoją pracę. Myślę, że dobrym przykładem w tym aspekcie będzie popularna "gapa" czyli gawron. Jej ludowa nazwa wskazuje że nie jest zbyt mądra i nie jest ona obiektem polowań, ale kiedy była klęską i dokonywaliśmy jej urzędowej eksterminacji, to ptak ten doskonale wiedział czy zbliża się myśliwy, czy babcia idzie po mleko. Komentarz nie może być dłuższy od artykułu, więc powiem tylko tyle, polowanie zbiorowe często obfituje wielkim hukiem i znikomym skutkiem, owszem, ilość postrzałków jest z reguły relatywnie duża, co nie jest rzeczą dziwną, przynajmniej do kogoś, kto wie o czy się mówi. Pozdrawiam. Stary borsuk

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Redakcja 2012-06-15 16:03:09

    Z wygodnej pozycji dyzurnego komentatora pozwole sobiewtracic trzy a moze nawet 5 groszy.Szanowny autor ujal temat bardzo szeroko, stad - z natury rzeczy - nie moglodniesc sie do wszystkich niuansow problematyki polowan zbiorowych.Pozwole sobie poruszyc nieco glebiej  kilka aspektow.M.in. ten: Zanim przejdę do rozważań nad ekscytującym niektórych systemem gonienia wszystkiego co żyje w lesie przy pomocy licznej naganki i towarzyszącej im sfory psów wszelkiej maści i temperamentu, stwierdzę, że jest to model najmniej polecany. Osobiście uważam, że koło może sobie na taki luksus pozwolić raz w roku, powiedzmy na Huberta i to przy ograniczeniu całej imprezy do trzech lub czterech miotów. Ta teza o przegnaniu "w cztery wiatry" zwierzyny w wyniku polowania zbiorowegowydaje sie byc logiczna - psy, strzaly, huk wrzaski naganki przemawiaja za tym,ze po takim harmidrze zwierz pojdzie sobie hen za pola i lasy i predko nie wroci.Jesli w ogole. Ten punkt mysliwskiego widzenia podzielaja zrszta tez postronniwidzac w polowaniu zbiorowym brutalny instrument do wygnania biednych zwierzat "zasiedem gor i lasow".Tymczasem wyniki badan telemetrycznych, coraz bardziej rozpowszechnionych w ostatnichkilkunastu latach kaza nam powatpiewac w prawdziwosc tej tezy.  U nas brak bylodo tej pory zakrojonych na szeroka skale takich badan, stad pokutuje powyzsze przekonanie,do ktorego - przy calym szacunku dla zebranych przez pokolenia doswiadczen i pozornejlogiki wypada odnosic sie co najmniej z rezerwa.Rzeczywistosc - jak pokazuja badania, ktorych nasi poprzednicy nie byli w staniezralizowac - jest inna. Zwierzyna - dziki i jelenie wraca bardzo szybko dozajmowanach przed "zbiorowka" ostoii. Sarna tak czy owak. Czesto jeszcze tego samego wieczoru czy w nocy, najpozniej w ciagudwoch trzech dob (dziki) po jawiacym sie nam jako swoiste "trzesienie" ziemi "przeganianiu.lasu" ( o konkretnych wynikach i rejonach takowych badan moze przy innej okazji).W ten sposob mamy do czynienia z dodatkowym aspektem przy wyborze metod polowaniana danym, konkretnym terenie.Otoz polowanie - czy to zbiorowe czy indywidualne ma za cel redukcje okreslonej iloscizwierzyny na okreslonym terenie. W kontekscie podanych powyzej FAKTOW wypadarozwazyc - czy "lepiej" jest zastosowac metode "raz a dobrze" - tj. metode polowaniazbiorowego ktora za cene JEDNORAZOWEGO istotnego, ale nie tragicznego wprowadzeniazametu w lowisku pozwoli na odstrzelenie wiekszosci przewidzianej do pozyskaniazwierzyny na danym terenie, czy tez wybrac alternatywe punktowo ale permanentnieprzez okres kilku miesiecy prowadzonego polowania indywidualnego w celu pozyskaniatej samej ilosci zwierzyny. Rowniez elementu, ktory wprowadza "zamet" w lowiskui to w czasie doby kiedy ustaje niepokojenie zwierzyny przez inne czynniki - takiejak prace lesne, grzybiarze, spacerowicze etc. Na dotatek ow pozornie "niewinny" i "punktowy"element niepokojenia zwierzyny - polowanie indywidualne - koncentruje sie sila rzeczy na arealach gdzie zwierzyna zeruje i w okresach podejmowania zeru.W powiazaniu z preferowaniem okreslonych metod polowania zbiorowych badz indywidalnychwypadaloby uwzglednic rowniez powyzsze aspekty i od czasu do czasu samokrytyczniei z rezerwa podejsc do wlasnych przekonan i doswiadczen, ktore nie wszedziei nie zawsze moga odpowiadac stanowi rzeczywistemu.Decyzje - " raz a dobrze " czy raczej "powolutku" winny determinowac rowniez inneczynniki - selekcja - jaka wage przykladamy do odstrzalu strukturalnego ?Tu gora jest polowanie indywidualne.Etyka - czy polujac "powolutku" nie bedziemy zmuszeni do wykonania planu odstrzaluw okresie intensywnego zimowego dokarmiania zwierzyny na danym obszarze ?.Czy nie bedzie to okres trudnych warunkow atmosferycznych ?Jaka role w danym lowisku odgrywa rownolegle "polownie" duzych drapieznikow =utrudnione polowanie indywidualne.Antropopresja ?Jakie metody polowan zbiorowych czy indywidualnych stoja do dyspozycji. Jakskuteczne ?. Jakie srodki ?(jacy mysliwi ? - bo to tez bardzo istotne - czy kolo, czy OHZ - et.....)I tak dalej. I tak dalej.......

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do