Reklama

Polowanie do puli

02/11/2012 21:06
Jak już wspominałam, należałam do jednego z terenowych, podwarszawskich kół, a był w nim zwyczaj, że polowania na zające - zgodnie z uchwałą walnego zgromadzenia - odbywały się "do puli". Polegało to na tym, że niezależnie, ile kto ustrzelił, pokot był dzielony pomiędzy wszystkich po równo. Na początku myślałam - ok, nie wszyscy mają szczęście, że na nich zające pójdą, więc będzie sprawiedliwie.

Niestety, po kilku polowaniach przekonałam się, że część "kolegów" przyjeżdżała wyłącznie na takie właśnie polowania - po to, żeby nie oddając ani jednego strzału /oszczędzali amunicję, co widziałam na własne oczy/, wrócić do domu, dumnie niosąc kilka zajęcy.

Bardzo się dziwiłam, że niektórzy, co lepsi strzelcy, wieszając zające na karawan, przywiązywali im jakieś sznurki lub wstążeczki - czemu? Otóż, po zakończonym polowaniu owi pseudo-myśliwi biegli w te pędy do pokotu i wybierali zające najmniej "postrzelane".

Od tego czasu woziłam ze sobą troki i wieszałam na nich, na karawanie swoje zające - nieważne, czy dostał więcej czy mniej śrucin, ale mój!

Niestety - zdarzało się i tak, że wracałam do domu z pełnym bagażnikiem, bo ci, którzy nic nie strzelili, oddawali część przydzielonych im kotów do skupu - "bo przecież ty i tak do Warszawy jedziesz, to oddaj, a kasę nam przywieziesz na następne polowanie".

Dobrze, że nie prosili, aby im wysłać pocztą, bo tego to by moja cierpliwość chyba nie wytrzymała!
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do