
O tym, jak niebezpieczna może być wataha dzików, przekonał
się mieszkaniec Rybnika, który 16 sierpnia wybrał się na grzyby do pobliskiego
lasu. Jego wycieczka skończyła się paniczną wspinaczką na drzewo, gdzie
grzybiarz spędził 1,5 godziny w otoczeniu sześciu niezbyt przyjaźnie
nastawionych dzików. I tu przydała się komórka. Mężczyzna zadzwonił na komendę,
wkrótce z pomocą wyruszyli policjanci oraz myśliwy z psami. Ale na tym kłopoty
się nie skończyły.
Było już po 20.00, kiedy do komendy w Rybniku zadzwonił 37-letni mieszkaniec Rybnika proszący o pomoc. Jak wyjaśnił, gdy zbierał grzyby w lesie między dzielnicami Kłokocin a Boguszewice, zaatakowała go wataha dzików. Uciekł na drzewo, pod którym nadal czeka aż sześć tych zdolnych przecież do groźnych ataków zwierząt. Dyżurny komendy natychmiast przystąpił do zorganizowania akcji pomocy.
Pierwszymi, którzy dotarli do lasu i nawiązali kontakt głosowy z grzybiarzem, byli dwaj policjanci z komisariatu w Boguszowicach. Jednak i oni nie spodobali się przebywającym w pobliżu dzikom i funkcjonariusze zmuszeni byli uciec przed watahą do radiowozu.
Dopiero zmasowana wizyta w sumie pięciu policjantów, a także strażaków i myśliwego z psami, odniosły spodziewany efekt. Funkcjonariusze pukali w drzewa pałąkami i krzyczeli, żeby odstraszyć dziki. I udało się. Po półtorej godziny pobytu na pniu grzybiarz mógł wrócić do domu.
Info źródło dziennikzachodni.pl
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie