Reklama

SARNA - moje polowanie w Dniu św. Huberta

Był 3 listopada, dzień św. Huberta patrona naszej braci. Tego dnia postanowiłem wybrać się na samotne polowanie na sarnę, aby sprawdzić w praktyce nową lunetę zamontowaną na mojej broni. Pogoda według prognoz zwiastowała pochmurny szary dzień. Niezrażony tym postanowiłem wyjechać wcześnie rano, aby przed świtem zasiąść na ambonie i obserwować budzący się dzień.

Już po drodze do łowiska musiałem się zatrzymać, bo drogę przebiegły mi daniele, piękne zwierzęta zatrzymały się obok drogi i zaczęły pobierać pokarm, ja cicho w aucie z lornetką przy oczach obserwowałem całą chmarę.

Na poranną zasiadkę wybrałem niedostępny teren po wyschniętym jeziorze. Obszerne łąki poprzecinane pasami trzcin dawały szansę na wypatrzenie upragnionej pierwszej sarny. O 4: 30 dotarłem do łowiska. Tego dnia żaden z kolegów nie polował. W naszej „Ostoi” byłem tylko ja, wypisałem się w zeszycie wyjść i rozpocząłem polowanie. Dojechałem drogą do wybranego rewiru i rozpocząłem powolny podchód do stanowiska.

Teren był mokry, grząski, a każdy krok powodował delikatne falowanie gruntu. Po pięciuset metrach dotarłem do ambony (ciekawa konstrukcja wymyślona przez nas, ambona na połozach z możliwością przetransportowania jej w wybrane miejsce). Usiadłem na ambonie, odłożyłem forkiet, lornetkę, załadowałem broń (pozostając w zgodzie z przepisami).

Wiatr wiał dość mocno więc zarzuciłem na głowę kaptur, bo ambona jeszcze nie do końca obita, więc wiatr w niej hulał. Po 15 minutach zauważyłem poruszenie, podniosłem lornetkę do oczu i obserwowałem. 100 metrów od ambony wyszła piękna łania z cielakiem i majestatycznie, pomału, zaczęła się paść na łące, zbierając co lepsze kąski. Mały chciał dostać się do grzęzów matki, ale ta sprytnie zmieniając pozycję odganiała go i zmuszała do pobierania pokarmu roślinnego.

W odstrzale widniały pozycje łania oraz cielak, ale będąc tam sam, wiedząc o trudnym terenie i pamiętając o tym, jakim autkiem przyjechałem (zwinny heczbek) nie odważyłem się strzelać. Św. Hubert mi darzy, pomyślałem, i obserwowałem dalej. Po przeciwnej stronie łąki zauważyłem zająca, który nieśmiało kicał wzdłuż ściany trzcin.

Zerknąłem na zegarek była już siódma, więc z sarny nici, wracam do domku myśliwskiego na małe śniadanie i aby przemyśleć, co dalej. Polowanie, jak do tego czasu, uważałem za bardzo udane, bo w takim krótkim czasie widzieć tyle gatunków zwierzyny to duże szczęście. Z taką myślą zszedłem z ambony i pojechałem do „Ostoi” na śniadanie.

W domku nadal byłem sam, żaden z kolegów nie wybrał się tego pięknego, jak się okazało, dnia na polowaczkę. Słońce już wstało i zaczęło nieśmiało wyglądać zza chmur, rozgrzewając mnie i ciesząc mój wzrok rozświetloną serią jesiennych barw przyrody. Obejrzałem kolejny raz mapę naszego obwodu i wybrałem nowe miejsce na polowanie. Mój wybór padł na rewir zwany Okularami.

Nazwa pochodzi od dwóch zbiorników wodnych o owalnym kształcie posadowionych blisko siebie, co z lotu ptaka lub z ambony posadowionej na wzgórzu daje obraz soczewek okularów. Jeszcze szybkie śniadanie i będę gotowy.

Tym razem zmieniłem sposób polowania. Nie zasiadłem na ambonie, lecz postanowiłem obejść pola znajdujące się w tym rewirze. Polowanie z tak zwanego dreptaka uważam za najbardziej przyjemną formę polowania, pozwalającą sprawdzić swoje umiejętności strzeleckie oraz cichego poruszania się w terenie. Przynajmniej mi takie polowanie daję największą satysfakcję nawet, gdy nie zakończy się powodzeniem.

Samochód zaparkowałem przy drodze, założyłem kalosze, zabrałem z sobą lornetkę, broń w zacnym kalibrze 30-06 oraz mój nowy forkiet wykonany z rogu jelenia. Rozpocząłem marsz w górę, teren rozległych pól ściętej kukurydzy, poplonu i łąk. Cały obszar pofałdowany, dający szansę skrycia się za pagórkiem. Po wejściu na szczyt wzniesienia i rozejrzeniu się, postanowiłem iść dalej wzdłuż drogi około 1km, aby dojść do łąk i pól obsianych gorczycą. Po swojej lewej stronie miałem pole ściętej kukurydzy i las, na ścianie, którego stały dumnie dwie ambony. Po lewej rozciągał się niekończący widok pola kukurydzy. Wzdłuż drogi rosną topole, w cieniu których stoi jedna ambona.

Idąc drogą szukałem upragnionej sarny. Po zejściu ze wzgórza zobaczyłem stojącą jeszcze kukurydzę, więc postanowiłem odbić w lewo i iść dalej do celu, jakim były łąki. Nagle w odległości 300 m na polu zauważyłem poruszenie. Chwyciłem lornetkę i tak uzbrojony wzrok skierowałem w stronę, skąd zauważyłem ruch. W okularach ujrzałem kozła jeszcze z parostkami na głowie. Pomyślałem, że skoro jest jeszcze wcześnie, to mogę się z nim zabawić i spróbować go podejść.

Teren był dość grząski i porośnięty poplonem. Każdy krok trzeba stawiać ostrożnie, aby nie hałasować za dużo. Moją szansą był wiatr śpiewający po polach swoją melodię oraz pofałdowany teren dający możliwość podejścia. Jednak ta zaleta w pierwszej próbie okazała się wadą. Gdy pomału zszedłem ze wzniesienia i powolnym krokiem zbliżałem się do szczytu drugiego, mój przeciwnik postanowił zmienić pozycję, czego nie mogłem zaobserwować będąc w dolinie.

Doszedłem pomału prawie na klęcząco do szczytu kolejnego wzniesienia i patrzę, a w lornetce widzę tylko pole, nie ma rogacza. Myślę, co jest, przecież był tu ostatnio. Nagle kątem oka dostrzegam go lewo skos 100 m ode mnie - nie jest sam - jest przy nim koza. Zauważyły mnie i rozpoczęły ucieczkę w prawą stronę.

Św. Hubert dziś mi darzy, więc nie rezygnuję, idę za nimi. W lornetce widzę jak uspokajają bieg i ponownie zaczynają powolny spacer, jednak już na ściernisku kukurydzy jakieś 400 m ode mnie. Teren zaczyna opadać, schodzę pomału w dół i tracę je z oczu za kolejnym wzniesieniem. Tym razem będę gotowy.

Pomału zbliżam się zważając na każdy krok, aby nie spłoszyć mojej piękności. Zbliżam się z każdym krokiem. Emocje rosną. Wiem, że jak znajdę się na szczycie, muszę szybko zlokalizować sarnę. Podchodzę do podnóża wzniesienia, zwalniam krok jeszcze bardziej. 15 metrów i będę znów je widział, nie wiem, gdzie będą stały, czy szybko zlokalizuję kozę, denerwuję się. Decyzja podjęta - wchodzę. Pomału, zgięty w pół, wchodzę. Jestem na szczycie, sarny podeszły blisko podnóża wzniesienia, na którym stoję, widzę tylko grzbiety i głowy.

Sprytne zwierzęta, co chwilę podnoszą głowy nasłuchują i łapią wiatr w nozdrza, chcąc mnie zwietrzyć. Rozpoczynam decydujące podejście. Po każdym kroku zastygam w bezruchu i obserwuję. Sarny są spokojne, pasą się, widzę, że moje szansę rosną. Podchodzę jeszcze 4 metry pomału, za każdym krokiem patrząc w lornetkę i pozostając w bezruchu. Siuta i kozioł opatrzyły się chyba dziwną zieloną postacią chodzącą za nimi i nie reagują tak nerwowo na mój widok.

Decydujące chwile, forkiet wbijam w grunt, opieram broń i celuję. Powiększenie ustawione na x 5, odbezpieczam broń. Czerwony punkt ładnie podświetla środkową kropkę w krzyżu. Celuję, uspokajam oddech, centralny punkt krzyża umieszczam tuż za łopatką mojej sarny, napinam przyspiesznik, ostatni wydech i kładę palec na spuście. Sarna w bezruchu stoi, naciskam spust.

Huk wystrzału wypełnia przestrzeń, patrzę w lunetę i widzę, jak sarna robi uskok i kładzie się, już wiem, że trafiłem w punkt. Kozioł uchodzi, nagle zatrzymuje się, zawraca, spogląda na siutę i uchodzi skokami, strosząc lustro. Przeładowuję broń i zabezpieczam ją. Czekam jeszcze chwilę i podchodzę. Po 50 metrach widzę dokładnie efekt mojego strzału. Sporo farby jasnej czerwonej. Kolejne 5 metrów i jestem przy niej, leży, widzę wejście kuli tuż za łopatką. Daję jej ostatni kęs i kładę pieczęć. Robię pamiątkową fotografię i cieszę się z sukcesu.
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Redakcja 2012-11-10 20:08:46

    Opowiadanie w swej treści oddaje - wydaje mi się - rzetelność zdarzeń, więc moje gratulacje. Tak trzymać i pogłębiać warsztat łowieckiej twórczości literackiej. Darz B. Kolego.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    bruno 2012-11-08 11:20:56

    Świetna opowieść. Gratuluję i czekam na więcej.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    siwczuk 2012-11-07 19:20:12

    zdjęcie SIUTY jest w mojej galerii. Sarna ważyła 20kg Pozdrawiam Darz bór

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Adam Asnyk - niezalogowany 2022-06-05 06:59:44

    Morderca.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do