
Obudziłem się około godziny 4:00,, wyszedłem na taras zapalić papierosa, myślałem do którego miejsca udać się na byka (w planie został tylko jeden). Pomyślałem. Po wpisaniu się do książki, o 5 zasiadłem na ambonie, około godziny 6:30 wyszedł na śródleśną łąkę, ku memu zdziwieniu wyszedł z chmarą łań i cielaków.
Lornetka natychmiastowo do oka i widzę: byk około 13-14 lat, uwsteczniony ósmak pięknie uperlony, uszy klapnięte. Byk miał pseudonim "BECZKA", ponieważ był bardzo długi i gruby. Spokojnie wziąłem drylinga,włączyłem czerwony punkt, naprowadziłem kropkę na komorę i bach!
Byk spogląda ostatni raz w tę ukochaną, Stobrawską Knieję, w której się wychował, robi mi się smutno. Po 15 minutach schodzę z ambony, urywam gałązkę świerkową i wkładam mu ją do pyska, drugą odnogę wkładam do mojego kapelusza...
Idąc po samochód przez uprawę sosnową myślę sobie, tyle chodzenia za nim, zawsze mnie przechytrzył, zadaję sobie ciągle pytanie - strzeliłem historię tego lasu, za czym będę teraz chodził?
DARZ BÓR!
16. 02. 2013 r.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Uważam że takie historie zdażają się myśliwym a zwłaszcza tym którzy często bywają na polowaniu to nie wstyd mieć takie myśli ,szacunek za przyznanie do takich myśli a przecież gospodarka łowiecka polega na pozyskiwaniu wzierzyny w różnych klasach wiekowych [każde łowisko ma swoją pojemność danej zwierzyny i tego trzeba się trzymać bo inaczej poczyni takie szkody że aż strach pomyśleć].
Należy rozumieć, że nie tyle odeszła historia w osobniku pozyskanego byka, co został zapisany pewien rozdzial historii kniej. Trzeba wiedzieć, że takie historie piszemy i my myśliwi każdą swoją obecnością w łowisku. Swoim zachowaniem, czynami świadczymy za to, czy ta historia jest smutna, czy zasługuje na jej przekazywanie potomnym. Darz Bór Antoni
prete - troszkę chyba nadinterpretujesz dość lakoniczny, za to emocjonalny tekst Mateusza. Ja podejrzewam, że nostalgiczną refleksję wzbudził ten ostatni gest byka, który spojrzał na knieję - empatyczny człowiek automatycznie projektuje własne uczucia i myśli, będąc świadkiem czegoś takiego. Ja tu nie widzę postawy "nie mogę odpuścić" - ja tutaj dostrzegam szacunek dla zwierzęcia. Często między myśliwym a zwierzęciem, konkretnym osobnikiem na które długo poluje rodzi się magiczna więź, w zasadzie jednostronna, bo odczuwana mocno przez człowieka. Po pozyskaniu takiego "wymarzonego" osobnika przychodzi nie poczucie zwycięstwa, a właśnie pustki. Bo, jak wiemy, często nie chodzi o to, by zająca złapać, ale by go gonić!
Mój komentarz nie niesie ze sobą złośliwości , to że ktoś przeżywa i odczuwa to naturalne i pożądane , i ściśle związane z etyką , jednak gdy się pojawiają wątpliwości to lepiej sobie i innym darować , historię z klapniętymi uszami . Ciągle widzę osoby które nie potrafią odpuścić , i to już nic wspólnego z gospodarką łowiecką , i łowami nie ma , taki strzał jak opisał kolega tylko pozyskanie , i to jak w swoim ogródku .
Zawsze mam podobne myśli. Emocje nie kończą sie dla mnie po strzale, narastają wręcz w siłę. Odpuścić owszem można a nawet czasem trzeba. Tutaj jednak kolega nie zrobił niczego złego, no może wyprzedził swoje późniejsze odczucia, żal i myśl o tym gdzie ten byk bywał i ile lat wietrzył w knieii. Ważne jest to co czujemy po strzale, czy mamy to w nosie czy targają nami wyrzuty sumienia tak jak u kolegi, poniewaz to Nas uczy pokory i uswiadamia Nam co się własnie stało. A stac się musiało w tej chwili. Był plan, zył byk , był odstrzał, okazja i strzał ...ale i myśl późniejsza i miłość do zwierza, który żył równolegle z Nim przez te 14 lat. Swoje juz zrobił zapewne i nie jeden jego potomek ciągnie jego ściezkami. Kwestię odpuszczenia pozostawmy zatem swemu sumieniu i nie komentujmy prete w ten sposób, gdyz nikt nie wie co by było gdyby nie On tam zasiadł. Darz Bór za szczerość, za hołd dla króla lasu i za uczucia, które nie każdemu towarzyszą.
Jak dla mnie to super, że są myśliwi którzy miewają takie emocje i nie wstydzą się o tym mówić. Czyta się lepiej niż np: i w końcu jest, strzał z 220m, nasada karku, szybko repetuję, kładę jeszcze cielaka i łanię.
Czytając to , przypomniała mi się historia pewnego byłego milicjanta , której nie przytoczę bo jest mi wstyd, za ludzi którzy nie odpuszczą , i jeszcze się z tym obnoszą . Relacje typu nie chciałem , ale musiałem robią tylko szkodę temu forum .