Reklama

Tragedia sprzed lat

Bratu Witoldowi

Który w 48 roku życia swego, zginął na tem miejscu 1912 Roku 3O Grudnia o12 w południe w skutek nieszczęśliwego wypadku na polowaniu.

Włodzimierz Hrabia Drogosław Skórzewski

Zmarł 6 miesięcy po Bracie 29 czerwca 1913 w Warszawie.
Wykończyła ten pomnik podług jego myśli i prosi o modlitwę za Dusze obydwóch, żona i Bratowa z Książąt Radziwiłłów Witoldowa Hrabina Skórzewska.


Wszystko ludzkie, znika ginie
Prysła ziemskich chwil zawiłość
Myśl już pląsa w tej krainie
Gdzie wszech światło i wszechmiłość.

Ach w sercu mojem. Są niebiańskie dźwięki
Lecz nim ust dojdą, łamią się na dwoje
Ludzie słyszą tylko twarde szczęki
Ja dniem i nocą, słyszę serce moje.

Może ja zasnął, umarłem ja może
Dajcie mi pokój, przyjaciele moi
Próżno mnie wskrzeszać – nic mi nie pomoże
Nikt mojej rany pod niebem nie zgoi
Dajcie mym skrzydłom, wybujać z tych cieśni!
Już i tak długo, byłem z wami razem
Wy życia tylko rozbitym obrazem
We mnie brzmią głosy nie znanych wam pieśni.



(Teksty przepisane z „Pomnika”
pisownia oryginalna)




Tragedia sprzed lat

Tematy reporterskie można podzielić rozmaicie, ja dzielę je na dwie grupy - ważne i nośne, a z krótkiego i amatorskiego doświadczenia w tym rzemiośle wnoszę, że dla wizerunku piszącego lepsze są te drugie... Dzisiaj będzie to historia prawdziwa i dobrze udokumentowana, ale aby była „nośna” autor posłuży się również elementami zasłyszanych w młodości opowieści, o okolicznościach tragedii, która wydarzyła się naprawdę...

Polowanie było kiedyś przywilejem i ulubioną rozrywką elit. Ordynacja Skórzewskich w Czerniejewie prowadziła wzorcową gospodarkę rolniczą i leśną. Ślady tych zabiegów możemy nawet dzisiaj łatwo zauważyć, jadąc np. szosą z Gniezna przez Pawłowo do Czerniejewa. Po minięciu wsi Goranin, mijamy kolejno rozpięte po obu stronach szosy tzw. „parawany”, są to rzędy posadzonych w tamtym czasie dębów. (przy okazji – nie są to takie Matuzalemy jak „Pomnik Przyrody” na tzw. „Grobli” - to raczej młodzieńcy...).

Gospodarka leśna była również prowadzona wzorowo i według wspomnień ludzi, których już niestety nie ma, pomimo olbrzymiego areału ordynacji, przypominała raczej uprawę ogródka, niż stachanowskie metody po przejęciu tych dóbr przez socjalistyczne państwo. Magnacki dwór Skórzewskich posiadał przynajmniej jednego strzelca na etacie i miał własny, grodzony „Zwierzyniec”, w którym utrzymywano zasoby zwierzyny grubej, ograniczając jej występowanie w całym kompleksie leśnym, a to z uwagi na szkody w uprawach chłopskich.

Obok dzisiejszego, malowniczego pałacyku myśliwskiego - „Bażanciarni”, który wchodzi w skład wielkiego Zespołu Pałacowego - hodowano bażanty. W tamtym czasie, głównym gatunkiem zwierzyny drobnej, występującym powszechnie w polu i w lesie, był zając szarak. Według znanych mi przekazów, gatunek zasilono wówczas genetycznie importem z Czech i jeszcze za mojej pamięci ze swego okna widziałem, jak w czasie zajęczych parkotów dosłownie ruszała się ziemia od życia ochoty... Potem było już coraz gorzej, a dzisiaj zobaczyć zajączka to prawdziwe wydarzenie.

W czasie hrabiowskich wielodniowych polowań, zajęcy strzelano setki sztuk dziennie, a możni panowie nie nosili broni na ramieniu, zresztą, byłoby to trudne, bo było wtedy rzeczą normalną, że możny pan zabierał na polowanie dwie identyczne śrutówki i to wcale nie tylko dla szpanu, ale z praktycznej potrzeby, bo inaczej to mógł być sam zabity przez pędzące bez umiaru koty.

Oczywiście, do myśliwego należało wyłącznie strzelanie, broń – niczym „młyn palny” ładował i podawał panu sługa... Ano właśnie. Raz tak mu „podał”, że hrabia tego nie przeżył, zdarzył się wypadek śmiertelny, było to na polowaniu na zające w lesie i w miejscu, gdzie do dzisiaj stoi upamiętniający to wydarzenie pomnik z inskrypcjami. Czy był to wypadek? (sam polowałem i wypadków śmiertelnych na polowaniu pamiętam kilka).

Według wspomnień mojej ś.p. mamy, jej ojciec, a mój dziadek - był na tym polowaniu - oczywiście w charakterze szeregowego naganiacza i wspominał, że po tragicznym strzale sługa miał wyrazić przypuszczenie, że „poszło w bok”, ale ponoć hrabia ostatnim wysiłkiem potwierdził, że niestety, ale chodziło o jego własny...

Fakt śmierci ordynata dóbr czerniejewskich jest zdarzeniem historycznie udokumentowanym, ale okoliczności jego śmierci były przez długie lata różnie komentowane, i ja, zastrzegając ich tylko hipotetyczną wartość, przytoczę je tutaj dlatego, aby Szanowny Czytelnik postawił uszy. Zapewniam jednak, że nie są to moje wymysły – absolutnie! Wielkie rody zawsze miały swoje sprawy i tajemnice, które czasem wyciekały nawet poza podwójne dziedzińce (a tak jest w Czerniejewie), ale nikt przecież nie mógł zaręczyć, że są one prawdą, czy może tylko mitem.

Z ogólnej orientacji wynika, że Skórzewscy - szczególnie po wżenieniu się w Lipskich, byli ludźmi bardzo majętnymi, tytuł hrabiowski uzyskali bodajże w Austrii, ale nie jest to tutaj ważne, faktem jest, że małżonka kolejnego ordynata pochodziła z rodu zupełnie „nie z tej ziemi”, a mianowicie z książąt Radziwiłłów, i pamiętam opowieści swojej mamy o jakimś księciu - „Rudym Michale” z tego kręgu, który tutaj, w Czerniejewie, robił gorszące sceny - łącznie z wymachiwaniem pistoletem – bo był zgorszony mezaliansem siostry czy krewniaczki. Tak to zawsze było, że jedni mieli pieniądze, inni tylko tytuły, jeszcze inni wszystko razem, a niektórym została już tylko... młodość i uroda i z tego tytułu trzymali się pańskiej klamki...

Tu musiałbym wejść w wątki osobiste, ale tego tutaj nie zrobię... Podobno (prawie na pewno) bezpośredni sprawca tragedii zaraz po wypadku został wyekspediowany za wielką wodę i pewnie doskonalił tam swoje kwalifikacje strzeleckie na amerykańskich preriach, nic mu się jednak według zgodnej miejscowej opinii złego nie stało. „Pomnik” stoi w lesie obok drogi do Leśniewa, po lewej jej stronie, około 40 metrów od obecnego traktu i prowadzi do niego wygodna alejka. Hrabia spoczywa w krypcie w miejscowym kościele, pod ozdobną mosiężną płytą z napisami i herbem Skórzewskich. W drugiej, starszej krypcie spoczywają Lipscy. Śpijcie w pokoju...

Zdjęcia Pomnika, oraz tryumfalnej bramy pałacowej - w wykonaniu autora, inskrypcje z Pomnika są wierną kopią ich treści, z zachowaniem oryginalnej pisowni. Wiersz , artystyczną wizją autora dotyczącą tej leśnej tragedii. Darz Bór!


Mojry

Kręci się wrzeciono w zręcznych palcach Kloto.
Huk!
To strzelają?
Buch!... Buch!...
A kto to?!

- Ruszyli na łowy... Skórzewski się bawi...
To w ziemi; gdzie morze elektronem łzawi
i kędy Boreasz zimnym wiatrem dmucha...

To stąd ten niepokój, to stąd zawierucha!

A grudzień ostatnich już kresów dobiegał
i śnieg srebrną sanną na runi zalegał,
kniei, oślepionej igłami Heliosa...

Zarżały rumaki, zatrzęsły niebiosa,
aż lejce wypadły z uchwytu woźnicy
i ręka się wzniosła ponurej dziewicy,
zbrojna w ostrych nożyc hartowane cęgi...

Ponoć to za sprawą, sługi – niedołęgi
angielska pijawka przemówiła gromem...

Tak hrabia się żegnał i z knieją i z domem
w miłym towarzystwie szumiącej mu kniei.
Bok prochem rozdarty... nie miejcie nadziei...
Przecięła Atropos życia nić pajęczą,
nie jedną bez winy, cichą jaźń zajęczą
ratując od śrutu bolesnego ciosu.
Czujne są dziewice człowieczego Losu...
Teraz krzyż tam stoi na tęgim cokole
otoczony lasem – nieopodal pole
rozległej dziedzica, wielkiej ordynacji.
Nie będzie pokotu, ogniska, kolacji...
Jeno tęsknym wyciem zaśpiewa mu zgraja,
widząc łzawe oko wiernego lokaja
który ich nie wzywa, na łowy, do lasu.
To się już skończyło, nie stało już czasu...


10.06.2010


Szczepan Kropaczewski













Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do