Zając szarak W tym roku na terenie województwa kujawsko-pomorskiego wystartował pierwszy w Polsce program odbudowy zwierzyny drobnej. Ma on na celu po pierwsze utrzymanie obecnego stanu populacji zajęcy, kuropatw, bażantów i dzikich królików, natomiast w dalszej perspektywie zwiększenie ich liczebności. Sięgnięto po takie rozwiązanie w związku z nasilającymi się zmianami środowiska naturalnego, wzrostem liczby drapieżników, które powodują ubywanie z roku na rok zwierzyny. Program zakłada, że począwszy od tego roku liczba wsiedlanych zajęcy będzie wynosiła około 350 osobników rocznie. Tym samym daje średnio na jeden obwód łowiecki po 20-50 osobników. Zwierzęta będą pochodzić z hodowli zamkniętych Polskiego Związku Łowieckiego oraz Lasów Państwowych lub z odłowów w innych częściach kraju. Zapoczątkowano program od wpuszczenia 100 zajęcy w pobliżu Jeziora Rakutowskiego k. Kowala (powiat włocławski, woj. kujawsko-pomorskie).
Podobne akcje przeprowadziły koła łowieckie z okręgu toruńskiego i bydgoskiego, dzięki czemu w okolicach Włocławka na wolność wypuszczono już 100 młodych zajęcy szaraków. Najważniejsze jest by zwierzęta zaklimatyzowały się w nowym środowisku i zaczęły się rozmnażać. Program odbudowy gatunku będzie prowadzony przez kolejne 4 lata, dlatego w tym czasie odstrzał zajęcy na tych terenach będzie zabroniony. Finansowania programu podjął się Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Toruniu, zaś pozostałe środki pochodzą od Polskiego Związku Łowieckiego. Taka sama inicjatywa została podjęta przez Urząd Marszałkowski w Lublinie. Program zakłada, że do 2020 roku tym regionie wzrośnie liczebność zajęcy i kuropatw. W br. powzięto przeznaczyć na ten cel blisko 200 tys. zł.
Akcja spotykała się jednak z zastrzeżeniami niektórych myśliwych. Według programu to właśnie oni muszą zająć się dokarmianiem zwierząt i zapewnieniem im koniecznych szczepień. Istnieją obawy, że wśród uczestników odnowy gatunku znajdą się koła łowieckie, które dopuszczały się odstrzału ponad limit. Z tym jakże trudnym zagadnieniem też musieli się zmierzyć wnioskodawcy programu. Jest to niezwykle istotne, ponieważ zające to niestety ciągle jeden z trzech gatunków zwierząt, na które najczęściej się poluje ponad limit.
Czy jesteśmy jednak w stanie określić ile zwierzyny odstrzeliło dane koło? Oficjalnie każde polowanie jest ewidencjonowane i musi być przygotowane według planu odstrzału zwierzyny. Plan uwzględnia m.in. czas ochronny zwierząt i optymalną liczbę ich populacji na danym terenie. Za opracowanie takiego planu odpowiadają, do końca marca każdego roku, koła łowieckie. Następnie opiniują go okręgowe związki łowieckie, którym koła podlegają, a zatwierdzają nadleśnictwa Lasów Państwowych i gminy. Plany łowieckie mają służyć ochronie zwierząt, przecież zachowanie ich optymalnej populacji przekłada się na równowagę w ekosystemie. W sezonie łowieckim 2010/2011 uwzględniono, że odstrzał zajęcy szaraków i dzikich królików dozwolony jest od 30. października do 2. stycznia, natomiast odłowy prowadzone będą od 30. października do 16. stycznia. Z zestawienia przygotowanego przez Polski Związek Łowiecki wynika, że w sezonie 2008/2009 uwzględniono odstrzelenie 139 902 sztuk zajęcy, natomiast w okresie 2010/2011 przewidziano 135 049 sztuk. Największa liczba odstrzałów tych zwierząt czyli 19 806 sztuk przypada na Wielkopolskę, natomiast najmniej na województwo świętokrzyskie – 4 443 sztuki. Za bezprawne pozyskanie zwierzyny grozi nawet do roku więzienia. Zając szarak
Czytając ten artykuł zauważyłem, że cała wina znacznego zmniejszenia populacji zająca spada na koła łowieckie, które w nadmiernym stopniu polowały na zające. Jeszcze 18 - 20 lat temu polowano na zające i jakoś ich nie brakowało. Spadek liczebności zajęcy zaczęto odnotowywać przy wzmożonym procesie mechanizacji i chemizacji rolnictwa w naszym kraju.To jednak nie było jeszcze głównym powodem zanikania tego gatunku. Bardzo znaczący spadek pogłowia nastąpił od momentu wprowadzenia szczepień przeciwko wściekliźnie lisa. Uduszono chorobę, ale doprowadzono do eksplozyjnego powiększenia się ilości tego drapieżnika. Moim skromnym zdaniem to jest właśnie główna przyczyna zanikania zwierzyny drobnej, jak: bażant, kuropatwa, zając, królik. Bażant i kuropatwa są ptakami gniazdującymi na ziemi, a jaja są smakołykiem dla tego drapieżcy. Co z tego, że wpuszczamy te ptaki do łowiska jak są to pieniądze wyrzucone w błoto. Rozrodu nie będzie bo przez tak dużą ilość lisa już jaja są niszczone prawie w 100 %, a w końcu i ptaki dorosłe padają ich ofiarą. Chcę tu przywołać pewne dane, które na początku lat 90-tych wyczytałem chyba w "Łowcu Polskim", dokładnie już nie pamiętam, na temat odżywiania się lisa. W artykule tym autor podawał, że jeden dorosły lis zjada około 60 zajęcy rocznie. Dla mnie jest to ogromna liczba. U nas były lata, gdzie strzelano w jednym roku 160 lisów, proszę to sobie pomnożyć i mamy przyczynę wyginięcia zająca. Dodam tu, że przed szczepieniem w latach poprzednich nie strzelano więcej lisów jak 8 - 12 rocznie bo redukowała je pojawiająca się od czasu do czasu choroba wścieklizny, która była dla tego drapieżcy naturalnym selekcjonerem. Wracając jednak do niszczycielskiej działalności lisa trzeba zaznaczyć, że chętnie zasiedlał się przy koloniach króliczych, które są zwierzyną miejscową. Lisek przy takich skupiskach "jadła" czuł się jak we własnej stołówce.Aby zredukować lisa w danym rejonie trzeba wsparcia kolegów kół ościennych, którzy także u siebie będą prowadzić taki sam system. Jeżeli się tego nie robi na "wyczyszczonym" terenie po 2 - 3 tygodniach pojawiają się nowe osobniki przychodzące z sąsiednich obwodów. Wtedy jest to syzyfowa praca. Dzisiaj unika się tematu w sprawie bezmyślnego przyczynienia się do nadmiernego rozrodu lisa, poprzez wprowadzenie szczepionki przeciw wściekliźnie. Pytam dlaczego ?????? Chciałbym się w końcu dowiedzieć kto o tym zadecydował, czy był to fachowiec, który mógł przewidzieć skutki takiego tragicznego posunięcia, czy też był to ktoś, kto za taką decyzję otrzymał jakieś konkretne korzyści.
Jeszcze w latach 80-tych dwudziestego wieku był on bardzo pospolity ale od 18 lat jest go coraz mniej podobnie jak dzikich królików czy kuropatw i istnieje zagrozenie ze moze znikna z naszych pól. Mówiac o jego ochronie to uważam że powinien być wziety pod moratorium .
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Czytając ten artykuł zauważyłem, że cała wina znacznego zmniejszenia populacji zająca spada na koła łowieckie, które w nadmiernym stopniu polowały na zające. Jeszcze 18 - 20 lat temu polowano na zające i jakoś ich nie brakowało. Spadek liczebności zajęcy zaczęto odnotowywać przy wzmożonym procesie mechanizacji i chemizacji rolnictwa w naszym kraju.To jednak nie było jeszcze głównym powodem zanikania tego gatunku. Bardzo znaczący spadek pogłowia nastąpił od momentu wprowadzenia szczepień przeciwko wściekliźnie lisa. Uduszono chorobę, ale doprowadzono do eksplozyjnego powiększenia się ilości tego drapieżnika. Moim skromnym zdaniem to jest właśnie główna przyczyna zanikania zwierzyny drobnej, jak: bażant, kuropatwa, zając, królik. Bażant i kuropatwa są ptakami gniazdującymi na ziemi, a jaja są smakołykiem dla tego drapieżcy. Co z tego, że wpuszczamy te ptaki do łowiska jak są to pieniądze wyrzucone w błoto. Rozrodu nie będzie bo przez tak dużą ilość lisa już jaja są niszczone prawie w 100 %, a w końcu i ptaki dorosłe padają ich ofiarą. Chcę tu przywołać pewne dane, które na początku lat 90-tych wyczytałem chyba w "Łowcu Polskim", dokładnie już nie pamiętam, na temat odżywiania się lisa. W artykule tym autor podawał, że jeden dorosły lis zjada około 60 zajęcy rocznie. Dla mnie jest to ogromna liczba. U nas były lata, gdzie strzelano w jednym roku 160 lisów, proszę to sobie pomnożyć i mamy przyczynę wyginięcia zająca. Dodam tu, że przed szczepieniem w latach poprzednich nie strzelano więcej lisów jak 8 - 12 rocznie bo redukowała je pojawiająca się od czasu do czasu choroba wścieklizny, która była dla tego drapieżcy naturalnym selekcjonerem. Wracając jednak do niszczycielskiej działalności lisa trzeba zaznaczyć, że chętnie zasiedlał się przy koloniach króliczych, które są zwierzyną miejscową. Lisek przy takich skupiskach "jadła" czuł się jak we własnej stołówce.Aby zredukować lisa w danym rejonie trzeba wsparcia kolegów kół ościennych, którzy także u siebie będą prowadzić taki sam system. Jeżeli się tego nie robi na "wyczyszczonym" terenie po 2 - 3 tygodniach pojawiają się nowe osobniki przychodzące z sąsiednich obwodów. Wtedy jest to syzyfowa praca. Dzisiaj unika się tematu w sprawie bezmyślnego przyczynienia się do nadmiernego rozrodu lisa, poprzez wprowadzenie szczepionki przeciw wściekliźnie. Pytam dlaczego ?????? Chciałbym się w końcu dowiedzieć kto o tym zadecydował, czy był to fachowiec, który mógł przewidzieć skutki takiego tragicznego posunięcia, czy też był to ktoś, kto za taką decyzję otrzymał jakieś konkretne korzyści.
WITAM JESTEM Z POMORZA I OD DAWNA NIE WIDUJE ZAJĘCY ZA TO LISÓW JAK NA...Ł DZIWNA TA GOSPODARKA LEŚNA......
Jeszcze w latach 80-tych dwudziestego wieku był on bardzo pospolity ale od 18 lat jest go coraz mniej podobnie jak dzikich królików czy kuropatw i istnieje zagrozenie ze moze znikna z naszych pól. Mówiac o jego ochronie to uważam że powinien być wziety pod moratorium .