Opowiedziała mi dzisiaj przyjaciółka historię, która rozśmieszyła mnie do łez i dla tego postanowiłam ją udostępnić. Otóż, jej mąż, a mój szef zabierał ją na polowania, zresztą sama była członkiem PZŁ i kiedy ich chłopcy podrośli – również na polowania jeździli. Pewnego razu, na kaczkach mąż jej strzelił kaczkę, która spadła na lustro wody. Popłynęły po nią dwa psy, spotkały się przy kaczce powąchały nawzajem i wróciły na brzeg - a kaczka została. Ojciec kazał ich, nie wiele ponad dziesięcioletniemu, synowi, który już nieźle pływał – popłynąć po kaczkę. Chłopiec zrobił, co mu kazano, dopłynął do kaczki podniósł ja i usiłował wrócić. Ale, że nie wygodnie mu było płynąc jedną ręką, jako, że zbyt wytrawnym pływakiem jeszcze nie był – wziął kaczkę w zęby i tak – z aportem dotarł do brzegu. Kiedy oddał „aport” ojcu – splunął i stwierdził, wiecie, ale ona była nie zbyt smaczna !
Komentarze opinie