
Czasem jakieś zdjęcie, czy słowo rzucone w rozmowie przypomina mi różne historie z życia … Mieliśmy w pracy takiego zaprzyjaźnionego myśliwego – Henio mu było – który często do nas, do biura zaglądał. Miał prywatną firmę i dużo wolnego czasu. Henio był myśliwym od wielu lat, ale wyłącznie „śrutowym”, jakoś go nie ciągnęły polowania na grubego zwierza, a marzyła mu się kulowa broń.
W tamtych czasach, żeby dostać zezwolenie na posiadanie kuli, trzeba było ukończyć z sukcesem kurs selekcjonerski. Wreszcie, kiedy się nasłuchał naszych opowieści o podchodach, zasiadkach i taaakich dzikach – podjął decyzję, poszedł na kurs i zdał! Jako że firma dawała mu niezłe dochody, zakupił oczywiście jakiś najdroższy, jaki był w sklepie dryling, lunetę lornetkę itd.
Chodził za nami, jęczał, że maja tylko polne obwody, aż wreszcie jeden z kolegów zaprosił go na dziki. Po powrocie z owej wyprawy Henio jakoś się długo nie pokazywał, a kolega opowiedział nam następującą historię: kiedy wieczorem, tuż po zmroku wybrali się na dziki – nagle przed nimi wyszła na drogę spora wataszka.
Kolega kazał Heniowi postawić nogę na burcie drogi, oprzeć broń o kolano i strzelać. Napięcie rosło, Henio mierzył, mierzył, odejmował wzrok od lunety, to zerkał na dziki, to w nią, aż wreszcie scenicznym szeptem – ty, ta luneta jest do d…, ja nic w niej nie widzę ! W międzyczasie dzikom się znudziło i truchcikiem poszły w las.
Kolega, mocno wkurzony na nieszczęsnego strzelca, co taką okazję zmarnował, wziął od Henia broń – spojrzał przez lunetę – faktycznie – ciemność! Zapalili latarkę i co się okazało – Henio z emocji zapomniał zdjąć osłonę z obiektywu!
Oj długo Henio musiał się wykupywać, żeby się historia nie rozeszła ….
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie