Egzamin łowiecki, jest nas w komisji troje. Przychodzi kandydat, legitymuje się, ciągnie kartkę, myśli, myśli, w końcu zaczyna dukać odpowiedzi - co jedna to lepsza!
Plecie takie androny, że aż się włos jeży! Próbujemy go jakoś naprowadzać, ale widać, że facet "nie ma pojęcia o wyobrażeniu". Wreszcie, po ostatnim pytaniu, decydujemy się go odesłać powtórnie na kurs - piszemy na kwicie "nie zdał".
Delikwent wychodzi z bardzo niezadowolona miną, ale nie zauważył, że ja szłam tuż za nim i stanęłam w otwartych drzwiach, za jego plecami, aby poprosić następną osobę.
Za drzwiami - giełda, większość mnie również nie spostrzegła, bo rzucili się do wychodzącego z pytaniami - jak poszło, jakie były pytania, czy bardzo "piłują" itd.
Facet ze wściekłą miną mówi - oblałem, ale ja tej k. . . jeszcze pokażę!
Widownia zamarła, bo mnie spostrzegli, a ja z całym spokojem - niech pan nie pokazuje, bo ja wcale nie jestem ciekawa!
Gruchnął śmiech, a nieszczęsnego adepta wyniosło, jakby go przeciąg wywiał! Jakoś go więcej nie widziałam, ani na kursach, ani na egzaminach - ciekawe czemu?
W zyciu sa rozne momenty czasami niezbyt mile i czasami smieszne.Najwazniejsze to zawsze zachowac pogode ducha. Darz Bor.