W okresie czynnego uprawiania łowiectwa należałam do dwóch kół, jedno z obwodami typowo leśnymi /o tym przy okazji/, a drugie, głównie obwody polne pod Warszawą.
Polowanie grupowe na bażanty. Idziemy w kilkoro ławą, jeden, drugi kogut, w końcu pomiędzy dwoma kolegami zrywa się bażant - obaj strzelają - bażant spadł, a oni pędzą na wyścigi, krzycząc - mój, mój!
Dopadają leżącej sztuki i w tym momencie, odwracając się, jeden i drugi - nie mój, nie mój!
Podchodzimy bliżej, a tu niespodzianka - leży . . . kura, tyle że o bardzo ciemnym upierzeniu!
Ponieważ nie było chętnego na takie trofeum - obaj zapłacili karę na rzecz koła, która w tym czasie wynosiła 300 zł za strzelona kurę, a że skarbnik był nielitościwy i akurat w naszej grupie - szybko należność wyegzekwował, natomiast owi niefortunni strzelcy zrezygnowali z dalszego polowania - pewnie się obawiali wyższych kosztów!
Komentarze opinie