Wybraliśmy się z moim ex mężem na kaczki do jego obwodu, w okolicy Ciechanowa, gdzie były śródpolne, gęsto zarośnięte torfianki. Na jednym z nich mąż strzelił kaczkę i spadła zbyt daleko od brzegu żeby można było po nią sięgnąć, wiec, rozebrał się do slipek i wlazł ostrożnie w mlaskające bagno, pokryte cienką warstwa wody i rzęsy. Ubranie położył na grobli, na trawie. Po znalezieniu kaczki i wyjściu na brzeg okazało się, ze oblazły go gęsto pijawki, które z trudem poodrywaliśmy. Ubrał się i . . . jeszcze szybciej zrzucił z siebie ubranie z wrzaskiem – parzy! Popatrzyłam jak na wariata, ale zaczęłam oglądać spodnie, a tam czerwono od najbardziej zjadliwych mrówek! Nie zwrócił uwagi, że kładzie ubranie na mrowisku! Na tym polowanie niechlubnie zakończyliśmy, po wytrzepaniu ubrania wróciliśmy do auta i do domu – z jedną kaczką, ja chichotająca w duchu, zaś on obolały, ale za to po jakiej wspaniałej naturalnej terapii!
Komentarze opinie