Było to dawno, gdzieś w Puszczy Białej, tam toki głuszców się odbywały. Choć ich szukali znani myśliwi, nie wyjeżdżali stamtąd szczęśliwi. Nie chciała darzyć wcale im puszcza, żaden nie widział tam nawet głuszca! Ja miałam wolne tylko trzy dni, więc uważali, że mi się śni! Gdy na zapady wnet się udałam, nic nie widziałam, ni nie słyszałam. Lecz rano Święty Hubert mi zdarzył i głuszca na strzał wreszcie przydarzył! Łzami wzruszenia zaszły mi oczy, gdy piękny ptak się pod nogi stoczył, jest to wspomnienie tak wyjątkowe, że wciąż w pamięci są chwile owe!
Komentarze opinie