
Na jednym z obwodów mojego koszalińskiego koła znajdował się „Ośrodek resocjalizacji więźniów” .
Był to zwykły PGR, gdzie więźniowie zajmowali się krowami, a polegało to na tym, że wśród lasu znajdowało się kilka ogromnych pastwisk, krowy były wypuszczane na całe lato, a więźniowie na zmiany je pilnowali. Ich nie pilnował nikt!
Traf chciał, że jednego roku, kiedy byłam na rykowisku, w niezbyt odległym Czarnem miał miejsce bunt więźniów i wielu uciekło – mówiono, że ukrywają się w okolicznych lasach. Miałam taka swoją ulubioną ambonę na skraju niewielkiej leśnej polany i tam się wybrałam na zasiadkę. Do ambony, od drogi gdzie zostawiłam samochód, prowadziła wąska przecinka - ok. 500 m.
Zastawiłam auto z jamolami na drodze (leśnej) bo były bardzo czujne i na pewno narobiłyby jazgotu, gdyby ktoś się kręcił w pobliżu. Niestety, przez cały wieczór byki milczały jak zaklęte, od czasu do czasu w lesie trzasnęła gałązka, a mnie z chwilą nadchodzących ciemności mrowie przebiegało po krzyżu.
A nuż zbieg się czai z krzakiem, zobaczył babę z karabinem – pomyślał, łatwa zdobycz (oczywiście myślałam o „karabinie).
Szłam do samochodu dosłownie z duszą na ramieniu, ale żaden bandzior za krzakiem nie stał!
Następnego wieczoru nie ryzykowałam samotnego wyjścia – poszliśmy z kolegą na długi podchód, penetrując okoliczne polany i łąki. Po kilku kilometrach marszu przysiedliśmy na skraju łąki, aby chwile odpocząć i posłuchać, czy i gdzie już ryczą.
Siedzimy, gwarzymy półgłosem, a tu z pobliskich krzaków wychodzi . . . pięciu drągali w więziennych mundurkach. Ręce same schwyciły niepostrzeżenie za sztucery, ale nic, siedzimy, a oni podchodzą i mówią . . . my tu właśnie pasiemy krowy i skończyły nam się papierosy – możecie poczęstować?
Oczywiście daliśmy całą paczkę, podziękowali, posiedzieli, popalili i poszli.
Niby nic, a emocje były jak przy spotkaniu medalowego byka!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie