I znów polowanie zbiorowe na bażanty. Tym razem zaczynamy od dużego pola kukurydzy, idziemy ławą. Oprócz członków koła - dwóch gości, których zaprosił prezes, miejscowy lekarz ginekolog - znany warszawski profesor tej samej profesji i jego asystent.
Prezes dwoi się i troi, żeby pan profesor wyjechał zadowolony. Zrywa się stadko - same kury, profesor strzela, trafia i słyszymy głos skarbnika - trzysta!
Sytuacja się powtarza, a przy trzeciej kurze nasz skarbnik, zresztą też lekarz, ale innej specjalności, znany z ciętego języka, nie wytrzymał i krzyknął "panie profesorze, to już chyba skrzywienie zawodowe"!
Jakoś panu profesorowi odechciało się więcej do nas przyjeżdżać . . .
Komentarze opinie