Reklama

Tryplet

12/07/2013 22:43
Mój syn, jak był malutki, jak to chłopiec dostawał różne strzelające zabawki i od początku uczony był, że nie wolno z nich celować do ludzi i zwierząt, za wyjątkiem prawdziwych polowań.
Wreszcie, kiedy miał ok. 4-ch lat udało mi się kupić mu „prawdziwą” dubeltówkę. Była to blaszana zabawka, która po złamaniu naciągała sprężyny i zamknięta – wydawała odgłos podobny do wystrzału.
Uciecha była niebywała! Zakładał mój kapelusz i biegał po mieszkaniu strzelając do ścian, udając, że czai się tam zwierz!
Pewnego razu pojechaliśmy z wizytą do znajomego, który był gospodarzem obwodu hodowlanego ZW PZŁ, przeznaczonego do tresury, prób polowych i konkursów psów.
Oczywiście Hubert (bo jakże inaczej miałby mieć na imię mój syn!) zabrał ze sobą „broń”.
Okazało się, że strażnik znalazł w lesie, porzuconego, prawie zdychającego warchlaka, przyniósł go do owego kolegi, który go odratował.
Jako, że dziczek podczas rekonwalescencji oswoił się bardzo z ludźmi i nie można było go wypuścić w teren, zbudowano mu obszerny kojec i ustawiono w nim budkę, aby miał się gdzie chować.
Dziczek miał zwyczaj, kiedy ludzie kręcili się w pobliżu, wbiegać do budki, za chwilę
z niej wyskakiwać, przebiegać parę kroków i tak na okrągło.
Podeszliśmy z synkiem do ogrodzenia, aby mu pokazać jak wygląda prawdziwy dzik.
Przyglądał się uważnie, jak dziczek chowa się do budki i ściągnął z ramienia „broń”.
Kiedy „odyniec” wyskoczył z budki, Hubert złożył się błyskawicznie i „wystrzelił”! Z trudem powstrzymaliśmy uśmiech, gdyż skład był jak u najlepszego strzelca!
Sytuacja powtórzyła się trzykrotnie, aż się dziczkowi znudziło a synek dumnie oświadczył – „strzeliłem trypela”!
Był bardzo obrażony, kiedy kilka osób nie wytrzymało i ryknęło śmiechem!
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do