Reklama

Zajęcze amoroso . . .

22/01/2013 10:11

Majowy podchód na rogacza – idę sobie wąską dróżką wzdłuż ściany lasu, mając z boku falujący łan pszenicy, był wczesny ranek. Nagle – zza zakrętu - wyjeżdża pełnymi susami zając, sadząc wprost na mnie.


Ledwo zdążyłam się usunąć, jak przemknął, prawie ocierając mi się o nogi i w ogóle mnie nie widząc, z nosem przy ziemi! Popędził i skręcił na leśną polankę za krzakami. Ciekawa, gdzie i po co tak gnał cofnęłam się i zobaczyłam taką oto scenę: w krąg siedzi kilka zajęcy a w środku samiec goni w kółko samicę. Nagle ta odwraca się, staje na tylnych skokach jak kangur i zaczyna prać pięściami nieszczęsnego amanta po pysku! Ten po chwili rejteruje, na jego miejsce wskakuje następny i historia się powtarza!

Byłam tak zafascynowana tymi zalotami, że przestałam gapiąc się z pół godziny i zapominając po co do łowiska przyjechałam! Wreszcie po ok. właśnie pół godzinie panience się znudziło, sprała kolejnego zalotnika, wyskoczyła z otaczającego ja kręgu i pokicała w las, a całe stado amantów za nią!


Pomyślałam – takiej to dobrze , miała w czym wybierać!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do