A było to tak - przychodzi myśliwy z kilkuletnim stażem na egzamin selekcjonerski. Podaje komisji kwit opłaty i dowód osobisty i zaczyna ze spuszczoną głową szukać czegoś w portfelu.
Kolega bierze dokumenty, otwiera dowód, a tam na pierwszej stronie - 100 zł / na owe czasy była to kwota dość znaczna 10% pensji instruktora/.
Pech chciał, że kolega był w tym czasie sam z kursantem, bo drugi egzaminator na chwilę wyszedł z pokoju. Zwraca delikwentowi owe 100 razem z dowodem, a ten - te pieniądze to nie moje!
Kolega był szybki w decyzjach, więc facet bardzo szybko wyszedł z pokoju /dobrze, że cały!/ a sprawa trafiła do sądu łowieckiego za brak etyki.
No i niestety - wyłgał się że miał w portfelu "zaskórniaka", a kolega źle zrozumiał, a świadków zdarzenia nie było.
Ale egzamin selekcjonerski to on zdawał wiele, wiele razy, już nasza w tym była głowa!
Komentarze opinie